- Tak,ale chciałbym wiedzieć.
- A nie mogę ci tego w samochodzie powiedzieć?
- No możesz.
- No,więc?
- Siadaj.-powiedział James pokazując miejsce między jego nogami. Posłusznie usiadłam. Siedzieliśmy tak chyba przez godzinę,ale też rozmawialiśmy.
- I jak się czujesz po występie?
- A jak mogę się czuć?
- No nie wiem.
- Fantastycznie. Ludzią spodobał się taniec.
- A, która część najbardziej się podobała?
- Hmm...sam nie wiem wszystko.
- A końcówka była taka zła?
- Noo, nie.
- Więc czemu się tak buntowałaś?
- A co miałam zrobić?
- No nie wiem. Powiedzieć prawdę.
- Aha. Czyli tak?-wstałam i stanełam na przeciwko niego.- Aaaaaa!!! James Maslow pocałuje mnie przed tłumami!!! Aaaaaa!!!
Oboje zaczeliśmy się śmiać. On wstał i podszedł do mnie bliżej. Złapał mnie za ręce i zaczął patrzeć mi prosto w oczy. Sama nie wiem czemu to zrobił. Staliśmy tak chyba przez dobra 20 minut. W końcu coś powiedziałam.
- Może już będziem wracać?
- Tak. Chodź.
I poszliśmy.
Oczami Staphanie
Robi się późno,a ich jeszcze nie ma. Ciekawe jak James zaragował na informację o zdradzie Mirandy. Na samą myśl o tej dziewczynie robi mi się niedobrze. Najchętniej to bym udusiła, zamordowała, zakopała,odkopała,wykąpała w wrzątku, zastrzeliła,powiedziła na gałęzi w ogrodzie i biła kijem jak piniate,zakopała i zatańczyła na jej grobie. Nie trawie. O słychać coś.
- Chciałam dobrze!-w salonie pojawił się wściekły James i zrospaczona Vivienne.
- Jakbyś chciał dobrz to byś odrazu powiedziała,a nie wielką tajemnicą z tego zrobiłaś!
- Nie chciałam cię zkrzywdzić!
- Wiadomość z ostatniej chwili, właśnie to zrobiłaś!
- Nie rozumiesz,że nie chciałam,żebyś był przygnębiony z tego powodu!?
- Jestem wściekły,bo osoba, na której mi zależało i ufałem jej bez granicznie złamała mi serce!
- Zrozum chciałam dobrze.-w oczach Viv zakręciły się łzy. Było to wyraźnie widać,ale James nie przestawał.
- Trzeba było powiedzieć mi o tym odrazu,a nie. Myślałem,że jesteśmy przyjaciółmi,a ty ukrywałaś przedemną takie coś. Szczerze to mam to w dupie czy Miranada mnie zdradza! Ale nie wierzę,że ty,ty zrobiłaś takie coś. Loganowi powiedziałaś,a mi to co?
- Logan wiedział,bo mu ufałam i mnie obronił przed Jackiem kiedy ich nakryłam! I nie żałuję,że wszystko mu powiedziałam.
- Ach tak!? To tacy przyjaciele jesteście?
- Wolałam mu to powiedzieć niż tobie,bo on przynajmniej mnie zrozumiał,a ty?
- Ja cię nie rozumiem. Jesteś dziwna.
- Wczoraj mówiłeś coś innego.
- Tak,bo myślałem,że jesteś inna. A tu proszę druga Miranda!!! Jesteście takie same! Jeteś nic nie lepsza od niej!
- James dosyć!-odezwałam się
- Co jej też powiedziałaś? Wiesz co, mogłaś to ogłosić w telewizji!
- Powiedziałam dosyć!
- ...
- Nie widzisz co zrobiłeś!?-powiedizłam i wskazałam na bliską płaczu Viv.
- Ach. Widzisz co ja jej zrobiłem,ale jesteś ślepa na to co ona mi zrobiła.-z oczu James spłyneły łzy,a następnie wyszedł.
Przytuliłam mocno Vivienne,a ona się rozpłakała. Aż Logan przyszedł z góry. Podszedł do nas.
- Co się stało?
- James.
- Vivienne tak mi przykro.-powiedział i ją przytulił.
Ona nic nie powiedziała tylko mocno go przytuliła i płakała dalej. Oczami Camill
Uchyliłam drzwi od pokoju Jamesa i zobaczyłam jak siedzi na podłodze. Weszłam.
- Wszystko wporzątku?
- A co ma być? -powiedział przez łzy. Pierwszy raz widziałam,żeby płakał. Naprawdę musiało go to zaboleć. Pewnie tak jak Vivienne. Nie mogłam na to patrzeć. Wyszłam i zabrałam ze sobą Viv. Obie weszłyśmy do pokoju. Nie było Jamesa. Ciekawe gdzie poszedł. Vivienne już nie płakała,ale nadal nie mogła uwierzyć w to co się stało. Vivienne poprosiła mnie bym zostawiła ją samą. Wyszłam.
Koniec oczętami ludzi.
Przebrałam się w normalne rzeczy. Wziełam wszystko spakowałam i wyszłam po cichu. Na moje nie szczęście w salonie siedział Logan.
- A ty gdzie się wybierasz?
- Wyprowadzam się.
- Ale czemu?
- Bo tak chcę.
- A gdzie będziesz?
- Chcę lecieć do Australi, do kuzynki.
- Ale tak odrazu?
- Nie najpierw jadę do rodziców opowiedziec im wszystko i po kasę na samolot.
- Jeśli chcesz to ja ci kupię bilet i cię zawiozę. Żebyśmy się porzegnali.
- Jak chcesz. Możemy ruszać?
- Teraz. Tak odrazu?
- Tak. Nie chcę,żeby wiedzieli o wyprowadzce.
- Ale na to chyba zapóźno.-powiedział Logan i wskazał na przyjciół stojących w drzwiach kuchni. Porzegnaliśmy się wszyscy, a później Logan mnie odwiózł na lotnicko. Zanim wszedłam do samolotu mocno go przytuliłam i nie chciałam puścić. Niestety stiłardesa mnie pośpieszała.
- Będę tesknić.
- Ja też. Dzwoń co dziennie i bądź na skeypie.
- Dobrze. Pa.
Wsiadłam do samolotu i odleciałam. Po moich policzkach spłyneły łzy. Szybko je wytarłam. Wyciągnełam mp3 z torebki i włączyłamWorldwide. Sama nie wiem kied zasnełam.