czwartek, 25 kwietnia 2013

118 " (...) To nie możliwe! " (...) "

Month leter

Oczami Kendalla 


- Hejo, hejo beybies wy moje! - na ekranie pojawiła się Vivienne
- Cześć malutka! - powiedziałem. 
- Hej Vivi! - dodały dziewczyny. 
- Milejdi. - dodał Carlos. 
- Milordzie. 
- Vivienne. - dołączył się Logan. 
- TY JESTEŚ LOGAN! - dodał Vivienne, a my się zaczęliśmy śmiać. - Coś nam tu przytyłeś. 
- Jadam same marchewki. - powiedział i udał oburzonego. 
- W czekoladzie, albo polane tłuszczem. 
- Ta Jamajka źle ci robi kotek. - dodał James, który właśnie wszedł. 
- Też cię kocham misiek. - dodała. 
- I jak jest ci tam bez nas? 
- A nawet dobrze. Cisza, spokój... - nie dokończyła, bo Niall pojawił się za nią. 
- Kicia idziemy na plan. - powiedział. 
- Serio? 
- Nie. 
- Aha. No to idziemy na plażę. - powiedziała i w zruciła się do nas. - Zadzwonię później. Pa kochani. I pamiętaj James mam cię na podglądzie 24 na dobę. 
Rozłączyła się, a ja zacząłem się rozglądać. 
- Nie ma tu żadnych kamer, prawda? 
- Nie, nie ma. - mruknął James. - Sory, ale muszę załatwić parę spraw na mieście. 
No i wyszedł, a ja kontynuowałem.
- No, bo wiecie. Ostatnio jak was nie było to śpiewałem Help w gaciach i do drewnianej łyżki.  
- Hahahahaha... - zaczęli się śmiać. 
- Żałuję, że tego nie nakręciłem! - śmiał się Carlos. 
- Byłaby niezła zabawa! - Logan się dołączył. 
- Chętnie bym zobaczyła te pokemony na twoich gatkach! - dodała Meg. 
- EJ! To miała być tajemnica! - udałem oburzonego.
- Kendall, każdy kto żyje na tej półkuli wie o twoich POKEMONOWSKICH GATKACH! - śmiała się Victoria. 
- No teraz to już na pewno, bo się drzecie jakby to było coś nowego. 
- HAHAHAHAHAHAHAHA... - śmiali się w niebo głosy. 

Two Month ago

Oczami Vivienne

Jestem już w Los Angeles przed naszym kochanym domkiem. Teledysk nakręcony (taki sam jak w rzeczywistości dop.aut. ) więc mogłam wracać do przyjaciół i chłopaka.  Zadowolona weszłam do domu, ale nikt tego chyba nie słyszał, więc udałam się do salonu. Kiedy mnie zobaczyli zamarli. Nawet się nie cieszyli, tylko siedzieli i patrzyli na mnie przerażeni. W telewizji zaczęły lecieć wiadomości, a Kendall, aż rzucił się na pilota, żeby tylko wyłączyć TV. Spojrzałam na nich zdziwiona. 
- A wam co się stało? Nie cieszycie się, że wróciłam? 
- Nie, no cieszymy. - powiedział szybko Logan.
- Ale nas zaskoczyłaś. - dodała Meg. 
- A gdzie James? - zapytałam i się rozejrzałam. 
- yyy... on... no ten... - jąkali się. 
- Musiał coś załatwić na mieście. - powiedział szybko Carlos. 
- Okaaaay.
- Ej, załatwiłem kolejne odwiedziny Jamesa w...  UPS! - David wszedł i kiedy tylko mnie zobaczył zamilkł.
- Odwiedziny Jamesa w? - spojrzałam na niego to na swoich przyjaciół. 
- Vivienne... James jest w... - zaczęła Victoria i razem z dziewczynami podeszła do mnie. 
- On jest w więzieniu. - dokończyła szeptem Christi. 
- Co? Jak to? - zdziwiłam się. 
- Został oskarżony o poważne wykroczenie. - dodał Logan. 
- Jeśli chcesz możesz jechać z nami i się z nim zobaczyć. - powiedział Kendall. 
- Yhym. Please. - powiedziałam i już po chwili byliśmy na policji. Tam mogłam porozmawiać z komisarzem. To co mi powiedział nie mogło być prawdą, więc poszłam do Jamesa. 
- Powiedz mi, czy to prawda? Czy to prawda, że jesteś dilerem narkotyków? - nic mi nie odpowiedział, tylko spuścił głowę. - Nie, to niemożliwe! To nie może być prawda!  
- Vivienne... - szepnął i złapał mnie za rękę. 
- Nie dotykaj mnie! - poderwałam się z krzesła, a policjant się wzdrygnął. - Przez te wszystkie lata mnie okłamywałeś, oszukiwałeś! Nigdy mnie nie kochałeś! 
- Kochałem i dobrze o tym wiesz. Mówiłem szczerze kiedy wyznawałem ci miłość. 
- Skąd to mam wiedzieć?! Jesteś dilerem narkotyków! Mogłeś mi powiedzieć!
- Ale wtedy byśmy nie byli razem. 
- I może nawet lepiej. Przynajmniej nie byłabym z kłamcą. - dodałam i wyszłam. 

Years leter 


Nasze drogi się rozeszły. Ja wyjechałam do Europy i tam zaczęłam życie na nowo, a pozostali wrócili do swoich rodzinnych miast. Kendall i Meg zamieszkali w starym domu Kendalla w Kansas. Carlos i Christine wyjechali do Wenezueli i tam kupi nowy dom, a Logan i Victoria mieszkają w Teksasie i bardzo często bywają w Waszyngtonie. Utrzymujemy świetne kontakty. James po wyjściu z więzienia wrócił do Nowego Yorku i tam znalazł jakąś pracę. Nie rozmawiamy ze sobą. Big Time Rush się rozpadło, bo wytwórnia nie chciała współpracować z Maslowem. A chłopcy stwierdzili, że BTR bez niego to nie to samo, więc zespół został rozwiązany. Czasem wrzucają jakieś filmiki na YouTube, ale to albo wygłupy, albo jakieś krótkie utwory. Ale ważne jest to, że teraz wszyscy są szczęśliwi. 



THE END


PS: Zapraszam na nowego bloga :) 

http://syriuszowapani.blogspot.com/

środa, 24 kwietnia 2013

117 (...) Będę tęsknić. (...)

Na gokartach było super. Wszyscy się świetnie bawiliśmy. Było naprawdę super i śmiesznie. Żałuję tylko, że nie zabrałam aparatu. Byłyby takie super zdjęcia. Miałabym pamiątkę na czas wyjazdu na Jamajkę  Kiedy tylko wróciliśmy do domu zadowoleni walnęliśmy się na kanapę. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał dokładnie 19:30.
- Kto robi kolację? - zapytał Logan.
- Ja nie. Muszę się jeszcze spakować. - mruknęłam i poszłam na górę wykonać daną czynność.

Oczami Jamesa
- Nie mogę uwierzyć, że ona  już jutro wyjeżdża na kilka miesięcy. - jęknąłem.
- Jak my bez niej wytrzymamy? - zapytała Victoria.
- I pomyśleć, że nie będę mógł jej dotknąć. To nie możliwe, że to się tak skończy.
- Ale przecież będziemy mogli z nią być aż do jutra. - dodał Carlos.
- A o 24:30 odejdzie.
- Ale nie na zawsze. - Kendall próbował mnie jakoś pocieszyć. - Racja. Na kilka miesięcy, a to niewielką różnica.


Next day

Oczami Vivienne

Wstałam o dziesiątej i świeża zeszłam na dół. Kiedy weszłam do kuchni zostałam tam całą naszą małą "rodzinkę". Wszyscy na mnie dziwne spojrzeli.
- Ej, a wam co się stało? - zapytałam i zaczęłam jeść płatki.
- Musimy się na ciebie napatrzeć dopóki możemy. - powiedziała Meg.
- Okay.
- a tak przy okazji to my znikamy do trzeciej. - powiedział Logan i żegnając się wszyscy opuścili dom.
- I zostałam sama.
Kiedy zjadłam posprzątałam i walnęłam się przed telewizorem. Po jakiś dziesięciu minutach oglądania w domu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i tak jak przypuszczałam, przyszła Miranda.
- Hej. - przywitałyśmy się i poszłyśmy do kuchni.
- No to o czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytała i usiadła przy barze, a ja zrobiłam kawę.
- Mam do ciebie ogromną prośbę. - powiedziałam i usiadłam naprzeciwko niej.
- Jaką?
- Miej oko na Jamesa jak wyjadę.
- Okay, ale dlaczego? Nie ufasz mu?
- Nie to, że nie ufam. Po prostu martwię się o niego.
- Przecież jest już dużym chłopcem i nie potrzebuje niańki.
- Miranda, słyszałam kawałek jego rozmowy z tatą. Mówił, że planuje zrobić coś podczas mojej nieobecność i może za to iść do więzienia. Boję się. Rozumiesz?
- Może żartował.
- Uważasz, że zwariowałam.
- Nie, no coś ty.
- To dlaczego mi nie wierzysz?
- Wierzę. Wiem jaki jest James. Znam go prawdziwego... I żałuję tego.
- A ja nie, nie żałuję, że go poznałam.
- Tylko tak ci się wydaje. Poczekaj, aż ujawni się prawdziwy, a wtedy powtórzysz moje słowa.
- Nie rozumiem.
- Spełnię twoją prośbę.
- Dzięki.
- Ja muszę już lecieć. Przepraszam. - powiedziała i omal co się nie przewróciła z pośpiechu.
- Jasne. - powiedziałam i dopiłam kawę.
Do końca dnia oglądałam zdjęcia. Moi przyjaciele wrócili dopiero o dziesiątej. Byli w siódmym niebie.
- Kochanie - zaczął James. - Mamy coś dla ciebie. - dodał i wręczył mi laptopa.

- Ale ja mam laptopa. - powiedziałam. 
- Wiem,ale ten jest lepszy, nowszy. 
- No ok. 
- A teraz od nas. - powiedział Logan i razem z Victorią do mnie podeszli. Wręczyli mi czerwone pudełko. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam przepiękną bransoletkę, na której było wygrawerowane. " Just always we and you on the world ".
- Ona ma ci on nas przypominać. - Bell puściła mi oczko. 
- A to od nas. - powiedział Carlos i razem z Christine dał mi kamerę i aparat
- Masz ich baaaaaaaaaaaaardzoooooo często używać. - powiedziała brunetka. 
- Tak jest pani kapitan. - powiedziałam i jej zasalutowałam.
- Od nas dostaniesz telefon. - powiedział Kendall. 
- Ale ja mam telefon. - zaśmiałam się i mu pokazałam komórkę. 
- Ale zepsuty. - dodał i rzucił moim fonem o ścianę. 
Spojrzałam na niego jak na wariata. 
- Mówiłem. - powiedział. 
- Jesteś nienormalny. 
Resztę wieczoru spędziliśmy razem, a o 24:00 pojechaliśmy na lotnisko. Kiedy się mieliśmy żegnać, w głośnikach rozległa się piosenka. 
- No to... - zaczęłam. 
- No to... - zaczął James. 
- Będę tęsknić za wami. - szepnęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. 
- My za tobą też. - szepnęła Meg i mnie przytuliła. Po chwili dołączyła się Vicki i Chirs. Wszystkie zaczęłyśmy płakać i coraz bardziej się przytulałyśmy. Nie chciałam ich puszczać. Nie chciałam ich zostawiać. Po jakiś pięciu minutach puściłyśmy się i pożegnałam się z Loganem, Kendallem i Carlosem. Wszyscy się cofnęli i objęli dziewczyny. Stałam z Jamesem i patrzyliśmy sobie w oczy. Bez zastanowienia przytuliłam się do niego najmocniej jak tylko mogłam. 
- Będę tęskniła. - szepnęłam, a po moich policzkach spłynęła jeszcze większa ilość łez. 
- Ja też, kochanie, ja też. - szepnął i ścisnął mnie jeszcze mocniej. Staliśmy tam tak długo, aż nie przyszło One Direction i David. 
- Vivienne chodź. - szepnął Niall. 
Odsunęłam się od Jamesa i popatrzyłam chwilę na niego, a następnie utonęliśmy w smaku swoich ust. 
- Uważaj na siebie. - szepnął kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Ty też i nie rób niczego głupiego. Proszę, obiecaj mi to. 
- Obiecuję. - szepnął i lekko musnął moje usta. 
Jeszcze chwilę popatrzyliśmy sobie w oczy, po czym Niall wziął mnie i zaczął ciągnąć w stronę bramki, ponieważ byśmy się spóźnili. Co chwila spoglądałam za siebie. Zanim zdążyłam stracić z oczu moich przyjaciół ujrzałam jeszcze raz Jamesa. Już po chwili siedziałam w samolocie i patrzyłam w oko, a po moich policzkach spływały łzy. 

Oczami Logana

Vivienne odleciała, a James stał jeszcze długo przy oknie i patrzył jak samolot Vivienne odlatuje. Nawet jak już zniknął stał tam i patrzył, patrzył w czyste niebo.  






" Jeszcze je­den po­całunek.Jeszcze je­den uścisk dłoni.
Na pożegnanie.
Za­nim się ro­zej­dziemy,każdy w swo­ją stronę. " 





" Nie na każde żeg­naj da się od ra­zu pożegnać. "



" Łez pożeg­na­nia kilka
roz­darte wspomnienia
cisza- niczym pow­ro­tu obietnica
na do widzenia " 













No i zbliżamy się powoli do końca opowiadania :) No i przyjdzie nam się pożegnać ;) Ale ostrzegam, że z końca nie będziecie zadowoleni. :) Ale mam nadzieję, że będziemy razem do końca i jeszcze dłużej ;) 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

116 " (...) Zabije się? (...) "

Hejoooo... ta notka może być nieco dłuższa, ponieważ chcę w niej zawszeć bardzo ważną rzecz. Pamiętacie Jane? Pewnie tak. Jest to ośmioletnie dziewczynka, która zmarła w wrześniu tuż przed spotkaniem z BTR. Powiem szczerze, że ja do dziś mam jej twarzyczkę przed oczyma. Mam wrażenie jakby ona nadal żyła, jakby spotkała się z BTR i wyzdrowiała. Jakby jej śmierć nie nastąpiła, jakby Kendall nigdy nie płakał... Jakby jej rodzina była szczęśliwa, jakby nigdy mała Jane nie miała raka mózgu...

...

...

...

...

...



Dwa dni później


Między mną, a Jamesem nadal panuje napięta atmosfera. Rzadko rozmawiamy. Nie tylko nad nami wiszą czarne chmury, a w całym domu. Chłopcy są przygnębieni. Kendall nie wychodzi prawie z pokoju. Całymi dniami tam siedzi i... gapi się w sufit. On najbardziej z nas wszystkich przeżył śmierć Jane Fiemeyeri. Miała ona osiem lat i zmarła na raka mózgu. Tak młody wiek, a umarła. Biedulka. Dosyć, że cierpiała, walczyła z całych sił z rakiem to jeszcze przegrała. Była to dobra dziewczynka. Zawsze uśmiechnięta po mimo, że wiedziała iż czeka ją śmierć. Kiedy tylko dowiedzieli się, że dziewczynka, którą mieli odwiedzić... zmarła załamali się totalnie. Dzięki temu choć trochę moje relacje z Jamesem się polepszyły. Żałuję tylko, że kosztem tej małej.
Jest dwunasta, a ja jeszcze nie wstałam. Leżę bez sensu w łóżku i gapię się w okno. James natomiast nie śpi już od dawna i kręci się bez sensu po domu.
- Hej. A ty nie wstajesz? - obok łóżka kucnął zmartwiony James.
- Nie. - mruknęłam.
- Nie możesz przecież przez wieczność leżeć w łóżku. - włożył mały kosmyk włosów za ucho.
- To podaj chociaż jeden powód dla którego miałabym wyjść z łóżka.
- Idziemy na obiad do moich rodziców. Zapomniałaś? Urodziny taty.
- Powiedz, że jestem chora.
- Nie ma tak dobrze. - powiedział i mnie odkrył. - Albo pójdziesz sama się przygotować albo ja ci pomogę.
- Pomożesz? A to w jaki sposób? - stanęłam obok niego.
- Wsadzę cię pod prysznic i umyję, a następnie ubiorę.
- Nie odważysz się.
- Załóż się. - powiedział i przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do łazienki. - A teraz zapraszam do wanny.
- Sam to zrobiłeś?
- Specjalnie dla ciebie.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek.
- Potrzebujesz choć chwili spokoju - powiedział i delikatnie musnął moje moje usta.
Zamknął drzwi, a ja po chwili weszłam do wanny. Kiedy tylko się zanurzyłam poczułam jakby ulgę. Jakby wszystkie problemy, smutki zniknęły z minuty na minutę. Wtedy od kilku dni po raz pierwszy poczułam jakby ulgę.

Oczami Victorii

Siedzieliśmy i oglądaliśmy TV. Oczywiście nie było z nami Vivienne. Odkąd dowiedzieliśmy się o śmierci małej Jane nie wychodzi z pokoju. Z resztą Kendall też. Najgorzej to przeżyli. James poszedł do niej sprawdzić co się z nią dzieje, no i właśnie wrócił.
- I co z nią? - zapytałam kiedy usiadł w fotelu.
- Namówiłem ją do wyjścia na urodziny mojego taty.
- To już coś. - mruknął Logan.
- A Kendall? - zapytał.
- Nadal u siebie... - powiedział Carlos, a na dół zeszła Meg. Płakała?
- Meg! Co się stało?! - szybko do niej podeszłam.
- Kendall powiedział, że jeśli mała Jane nie wróci to się zabije, że to jego wina, że to przez niego umarła i jeśli jej to wróci życie to się zabije... - płakała.
- Zabije się? - Christine do nas podeszła.
- On tego nie zrobi, prawda? - Meg uważnie spojrzała na Logana.
Chłopcy bez słowa pobiegli na górę, a my za nimi zobaczyliśmy jak Kendall stoi przy otwartym oknie. Logan szybko do niego podszedł i złapał za ramie i spojrzał z troską prosto w oczy.
- Przepraszam... - szepnął Kendall.
- To nie twoja wina, a teraz chodź. Potrzebujesz trochę rozrywki. - powiedział Logan i poklepał go po ramieniu.
- Może pojedziemy na quady? - zaproponowałam.
- Wolałbym gokarty. - dodał Kendall.
- James? Na którą musicie być u twoich rodziców?
- Na obiad.
- No to pojedziemy wieczorem, a teraz zapraszam na skoki spadochronowe.- dodał Logan.
- Dla mnie bomba! - uśmiechnął się Carlos.
- To my się już zmyjemy. - dodałam i wyszłam.  Tak po dziesięciu minutach jechaliśmy już do naszego celu.

Oczami Vivienne

Po dwudziestu minutach wyszłam z wanny i ubrana zeszłam na dół. Tam czekał na mnie James w swoim nowym garniturze. Założyłam buty, wzięłam torebkę i razem z Jamesem poszłam do samochodu. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy u jego rodziców. Zawsze nie mogę się napatrzeć na ich dom.  James mi powiedział, że ogród jego mama sama wyhodowała. Piękny mają dom. Powoli razem z Jamesem weszłam do środka. Kiedy tylko znaleźliśmy się w salonie jego matka od razu zaciągnęła mnie do kuchni, a jego tata Jamesa do ogrodu.
- W czym mam pani pomóc? - zapytałam.
- Nie mów do mnie pani. - uśmiechnęła się ciepło. - Jestem Catherine, ale mów mi mamo.
- Dobrze, mamo. - uśmiechnęłam się.
- Zabierz tą sałatkę do ogródka, a ja za chwilę przyniosę picie. - dodała, a ja wykonałam jej polecenie.
Kiedy tylko weszłam do ogródka usłyszałam kawałek rozmowy Jamesa z panem Christopherem.
- Tylko pamiętaj, synu, nie posuwaj się za daleko.
- Zniszczyła wszystko co kochałem. Zasłużyła na karę, a wyjazd Vivienne ułatwi mi tylko całą tą sprawę. - powiedział poważnie i jakby z nutką nienawiści.
- Ale pamiętaj, że... - wtedy bez zastanowienia weszłam, a oni zamilkli.
- O czym masz pamiętać kochanie? - zapytałam i lekko musnęłam jego usta.
- O niczym serce, o niczym. - mruknął i uśmiechnął się.
- Vivienne, możesz mi pomóc? - z domu dobiegło wołanie mojej " mamy", więc szybko poszłam tam.
- Zabierzesz jeszcze to? - zapytała i pokazała na tacę z owocami i cztery szklanki.
- Oczywiście. - zabrałam wszystko i ruszyłam do ogrodu, gdzie usłyszałam ciekawy fragment monologu Jamesa.
- ... Rozumiesz tato? Nie po to wszystko robię, żeby iść do więzienia.
- Ale jeśli cię złapią?
- Nie będą mieli pewności, że to ja zrobię. - powiedział, a ja się przestraszyłam. Powoli doszłam do stołu i postawiłam wszystko. Kiedy tylko przyszła pani Cathy zaczęliśmy jeść, ale i nawet wspólne śmiechy mi nie pomogły. Po jakiś dwóch godzinach wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu i zaczęłam, żałować, że nie mam nikogo bliskiego z kim mogłabym porozmawiać o moich podejrzeniach. Do dziewczyn nie pójdę. Co prawda przyjaźnimy się, ale nie. Mogłyby o tym wszystkim powiedzieć Jamesowi. Wzięłam szybko telefon i napisałam do Mirandy.
" Hej! Jesteś jutro zajęta? "
Po chwili dostałam odpowiedź:
" Nie, zbytnio nie, a co? Stało się coś? "
" Nie, chyba nie. "
" Będę po ciebie z samego rana. Ok? "
" Ok. Będę czekała. Pa ;* "
" Pa ;* Trzymaj się. :* "
- A ty z kim tyle piszesz? - zaśmiał się James.
- Z Mirandą.
- Z Mirandą?
- Tak, a co? Nie wolno?
- Nie, no wolno. Tylko się dziwię, że tak się teraz zaprzyjaźniłyście.
- Po prostu mamy wspólny interes.
- Czyli?
- A ty mi mówisz o wszystkim?
- Co? Co to miało znaczyć? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, nic. - dodałam i wysiadłam. Po kilku minutach byłam w gotowa na wyście na gokarty. Szybko zeszłam na dół, gdzie wpadłam na Kendalla.
- Hej, a ty co taka agresywna? - zaśmiał się.
- Jestem sobą. - uśmiechnęłam się słodko.
- Jedziemy?
- Tak, tylko wezmę wodę.
- Po gokartach pojedziemy na pizzę.
- Okay. - powiedziałam, a on objął mnie ramieniem.
- A teraz ładnie pojedziesz z nami na gokarty i będę mógł skopać ci ten twój zacny tyłek.
- A czemu zacny? - zdziwiłam się. 
- Bo jest tak zacny, że aż zacny. - dodał.
- Hahaha... Okay. - zaśmiałam się i już po chwili byliśmy na miejscu. Gdzie nieźle się zdziwiłam.


Hejooo :D
A teraz taki mały dodatek do notki :D Wiem, że Was zanudzę, ale cóż... Tak bywa :D ;**
Chciałam poruszyć kilka tematów niezwiązanych z blogiem, ale jednak dla mnie ważnych.
Więc:
1. Pewnie każdy z Was zauważył, że fanki BTR, 1D, The Wanted, Justnin'a Bieber'a czy innych artystów są ciągle hejtowane. Dlaczego? Ponieważ Ci co na nas jadą, próbują nas zniszczyć nie rozumieją co to tak naprawdę jest muzyka. Myślą, że jak zniszczą taką osobę to coś osiągną? Nie. W ten sposób pokazują jacy są, swój niski poziom inteligencji. Może nie każda fanka jest normalna, ale większość owszem. Da się z nami pogadać normalnie, bo można powiedzieć, że różni nas TYLKO muzyka. Spotkałam się z wieloma przeciwnikami tych artystów, ale jeszcze, żaden z nich mnie nie pokonał psychicznie, ani fizycznie. Może dlatego, że przyjaźnię się właśnie z anty fanką tych artystów?  Nie raz próbuje mi wmówić, że to są geje, pedały, ale zawsze udowadniam jej, że się myli. Dobrze wiemy, że to nie wina chłopaków, że tworzą muzykę, która potrafi WSZYSTKO, dosłownie WSZYSTKO. Podnosi na duchu, pomaga w życiowych wyborach, pomaga się nie załamać. Mi przynajmniej pomagają, pomagają spełniać swoje marzenia. I mam nadzieję, że ŻADNE z fanów nie załamie się, bo jakiś kretyn próbuje zaświecić swoją inteligencją. Wiadomo,że mu się to nie uda, ale dziecku trzeba dać się pobawić zabawką. Szkoda tylko, że w tym przypadku zabawkami są nasi idole. :( Przykre, ale prawdziwe.

2.  Tęsknice za małą Jane? Bo ja tak i to bardzo. Żałuję, że umarła. Szkoda, że nie mogła spotkać się z chłopakami. Chociaż nagrali dla niej SPECJALNE video, ale czy zdążyła je zobaczyć? Tego nie wiem. Chętnie bym oddała za życie tej małej wszystko co mam. Tylko po to, by mogła spełnić swoje NAJWIĘKSZE marzenie... SPOTKAĆ BIG TIME RUSH.

3. Słyszeliście już o hejterach, którzy okradli BTR? Pewnie tak. Chciałam się tylko krótko na ten temat wypowiedzieć. To nie fair, że na świecie są tacy ludzie, którzy nie potrafią docenić pracy innych. Chłopcy ciężko pracowali nad piosenkami na 24/seven, a tu proszę. Znaleźli się idioci, którzy wykradli SIEDEM piosenek i świecą, że są fajnie. GÓWNO PRAWDA!!! Nie są fajni? A dlaczego? Bo ukradli podstępnie owoce pracy ludzi, którzy posiadają wielki talent. Takich zazdrośników powinno się tępić.  Jeżeli nie potrafisz docenić pracy innych nie odzywaj się wcale, bo pokażesz tylko jaki jesteś głupi. Współczuję tylko chłopcom, że ten rok się tak fatalnie dla nich zaczął. Najpierw przekręt na KCA, a teraz to. :( Chciałabym, żeby  już NIGDY ich nic złego nie spotkało. NIGDY PRZE NIGDY!!!!

PS: Dziękuję za uwagę ;***

niedziela, 14 kwietnia 2013

115 " (...) Jak słodko (...) "

Kiedy wróciliśmy do domu Logan i Victoria leżeli na kanapie i oglądali jakieś romansidło. Nie słyszeli jak wchodziliśmy, bo nawet na nas nie spojrzeli. Po cichu weszliśmy do góry. Kiedy James zamknął delikatnie drzwi i odstawił torby zaczęłam swój dialog.
- Oooo... Jak słodko... Pogodzili się. HURA!!! Ciekawe jak to zrobili? Co on zrobił, że mu wybaczyła? Muszę się dowiedzieć. - dodałam i chciałam już wychodzić, ale Maslow zastawił mi drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- A to niby dlaczego?
- Bo ci nie pozwolę, a poza tym jeśli chcesz, żebym cię gdzieś zabrał to radzę ci się zacząć szykować, bo się nie wyrobisz.
Wystawiłam mu język i poszłam do łazienki. Po wzięciu prysznica wróciłam do pokoju w samej bieliźnie.
- Mmmm... Chcesz, żebym dostał zawału? - zapytał James i zaczął do mnie podchodzić.
- Spadaj! Muszę coś załatwić. - dodałam i poszłam na dół.
- Vivienne nie możesz tak zejść! - pobiegł  za mną.
- Widzę, że cała ferajna się zebrała! - ucieszyłam się widząc wszystkich przyjaciół w salonie. - Chłopcy co myślicie o mojej nowej bieliźnie?
- Idealna - Logan zaczął gwizdać.
- Wyglądasz w niej seksownie. - Carlos znacząco poruszał brwiami, a James o mało co się na niego nie rzucił.
- Chętnie bym się jej pozbył. - usłyszałam ochrypnięty głos. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Luck'a.
- Kto ci pozwolił tu wejść? - warknął James.
- Mam prawo zobaczyć najseksowniejszą dziewczynę na świecie. - chciał mnie dotknąć, ale James stanął przede mną.
- Zły ruch. - wymruczał i wykręcił jego rękę do tyłu.
- Myślisz, że to mnie boli? - zaśmiał się, a mój chłopak wykręcił ją bardziej. - Jesteś żałosny.
- James nie! - powiedziałam kiedy chciał złamać mu rękę. - Nie warto tracić siły na takiego idiotę.
Mój chłopak go puścił i podszedł do mnie, a Logan otulił mnie kocem.
- Pamiętaj, że znajdę sposób na to by cię zniszczyć! - zwrócił się do mnie i wyszedł trzaskając drzwiami.
Szybko pobiegłam na górę, a James za mną.

Oczami Victorii

- Nienawidzę tego typa. - mruknęłam kiedy Logan usiadł obok mnie.
- Wspólne morderstwo? - Carlos znacząco poruszał brwiami.
- Ja się piszę! - Kendall podniósł rękę do góry.
- Ja też! - dodały dziewczyny.
- Przecież wiecie, że tak. - dodał Logan kiedy na niego spojrzeliśmy. Po chwili zaczęliśmy się śmiać.
- Myślisz, że tego chciałam?! - usłyszeliśmy krzyk Vivienne. Logan się lekko wzdrygnął, ale zaraz uspokoił.
- Tak! Gdybyś nie zeszła to by tego nie było!
- To może to jest moja wina, że go wypuścili?!
- Wypuścili go, bo tego chciałaś! - krzyknął James, a po chwili na dół zbiegła Vivienne już ubrana.
- Daj mi spokój!
- I co?! Teraz pewnie polecisz do Niall'a się wyżalić!
- On przynajmniej mnie słucha, a nie tak jak ty masz mnie w dupie! - krzyknęła tak głośno, że chyba zdarła sobie gardło.
- Jestem tylko ciekaw ile razy już byłaś z nim w łóżku!
Brunetka już miała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Wyszła trzaskając drzwiami. Wszyscy spojrzeliśmy na Jamesa.
- A wy co się tak gapicie?! Nie macie nic lepszego do roboty?! - krzyknął i pobiegł na górę.
- Zaraz żyłka mu pęknie. - powiedziała Meg.
- Chyba ktoś dawno mu nie przyłożył. - dodała Christine.
- Pewnie przestali puszczać Scooby Doo albo Teletubisie. - dodał Kendall, a my wybuchnęliśmy śmiechem. - No co? Ja też bym się załamał jakby przestali grać moją ulubioną bajkę.
- Weź przestań, bo się posikam! - śmiałam się.
- Przynieś ci nocnik? - dodał Carlos. 
- Nie korzystam z niego.
- A kiedy przestałaś? - zapytał Logan.
- Kiedy miałam 15 lat. - dodałam i znowu głośny śmiech.

Oczami Vivienne

Kiedy tylko wyszłam z domu zadzwoniłam do David', żebyśmy zaczęli próby z Niall'em. Zgodził się, więc poszłam do studia, gdzie spędziłam przecudowny dzień. Nie chciało mi się wracać do domu, bo wiedziałam, że James zrobi mi awanturę. No, ale cóż, musiałam. Kiedy byłam przed domem zobaczyłam Jamesa z Harry'm? Ale co on tu robi? Podeszłam trochę bliżej, żeby usłyszeć ich rozmowę.
- Daj jej to, a będziesz miał spokój na wieczność. - dodał i coś dał Maslow'owi.
- Dzięki. - dodał i wszedł do domu.
Po chwili weszłam za nim.
- Wróciłaś? Gdzie byłaś? - zaczął swoje przesłuchanie.
- W łóżku Niall'a. - wzruszyłam ramionami. - Chciałeś to tam poszłam.
- Chcesz coś do picia?
- Nie.
- Zrobię ci herbaty.
- Nie chcę nic od ciebie, rozumiesz?! Daj to Harry'emu!
- A tobie co się stało?
- Będziesz miał spokój na wieczność! To się stało! - krzyknęłam i pobiegłam na górę.

Oczami Jamesa

Vivienne pobiegła na górę, a ja zostałem sam. O co jej chodziło? Przecież nic jej nie chciałem zrobić. Kiedyś była inna. Może powinienem być chamski? Może wtedy wróci jej rozum i poczuje jak to jest, kiedyś ktoś na tobie się wyżywa.

sobota, 13 kwietnia 2013

114 " (...) Daj spokój. (...) "

OMG!!!... Przepraszam Was strasznie za moją nieobecność. Ale moje życie się pokomplikowało i nie mam zbytnio czasu na bloga. W ogóle ostatnio o nim nie myślałam. Przepraszam strasznie, ale... A z resztą nie ważne :p Ważne jest to, że Was zaniedbałam tak samo jak swoje obowiązki względem Was i swoich blogów. Przepraszam jeszcze raz. Obiecuję, że zaraz po uporządkowaniu niektórych spraw nadrobię  zaległości :* Na własnym jak i Waszych blogach. :**
A teraz zapraszam na DŁUUUUUUGO wyczekiwaną notkę :***
Pzdr :**

~*~

Oczami Vivienne

Kiedy tylko znalazłam się na drodze w radiu zaczęli mówić o chłopakach.
- Hej, hej, hej tu Rachel z Sommer Fm. Pewnie jak zauważyliście za oknem słonko już nam grzeje, ale nie o pogodzie będziemy mówić. Zapewne słyszeliście o sprzed kilkutygodniowym wypadku Vivienne Justice. Jej manager, ale także manager Big Time Rush, zdradził nam, że panna Vivienne planuje wzbić się na wyżyny drabiny sław. Justice nie tylko nagra piosenkę z sławnym Niall'em Horan'em. Ale to nie wszystko. Nasza nowa gwiazda nakręci także teledysk i wystąpi na gali sław jako honorowy gość. Każdy się dziwi jak ona się tam dostała, skoro sama Rihanna nie otrzymała zaproszenia. Widać, że Vivienne nie stoi w miejscu i gna przed siebie w poszukiwaniu szczęścia. Wszyscy ją wspieramy jak i podziwiamy, bo jak ona zdoła pogodzić swoją karierę z karierą Jamesa? Czy ich związek przetrwa? Być może... - zgasiłam samochód i wyszłam. Powolnym krokiem ruszyłam do pomieszczenia nagrań.
- David co to za akcja z...? - nie dokończyłam, bo zobaczyłam One Direction. Normalnie mnie zatkało. - A oni tu, bo...?
- Bo będziesz nagrywać piosenkę z Niall'em.
- Serio? Nic mi nie wiadomo o tym.
- Dzięki temu staniesz się sławniejsza.
- A czy ty pamiętasz o BTR?
- Tak, ale to oni nie chcą ze mną współpracować.
- Chodź - mruknęłam i wyprowadziłam go do innego pokoju. - A teraz gadaj. Jak to nie chcą z tobą współpracować?
- Normalnie. Mieli ostatnio zaśpiewać piosenkę to nie, bo choreografii nie ma.
- Chwila. Jaką piosenkę?
- If I ruled the world.
- Tą co...?
- Tak, Carlos ją napisał.
- Wiem. Ale co teraz?
- Jak to co?
- Będę szukał choreografa, który wymyśli jakiś taniec - powiedział jakby zrezygnowany.
- Ja to zrobię - uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? Ale przecież masz swoje sprawy.
- Mam, ale znajdę czas i na to. Zobaczysz - puściłam mu oczko i wróciliśmy do chłopaków.
- To jaką mamy nagrywać piosenkę? - zapytał blondyn patrząc na mnie.
- Na mnie nie patrz - podniosłam ręce w geście obronnym. - Ja nic nie wiem.
- Zaśpiewacie I'm Into You
- Rozumiem, że teledysk do tego też będzie? - zapytał Niall.
- Oczywiście, że tak.
- Fajnie - dodał.
- Nakręcimy go na Jamajce - kiedy to powiedział mina mi zrzedła.
- Jak na Jamajce? - zapytałam przerażona.
- Tak.
- Ale będziesz miał stary - zaśmiał się Harry, a ja zmierzyłam go wzrokiem. Zaraz zamilkł.
- David, ale James pojedzie ze mną?
- Nie.
- Zabiję cię - wycedziłam przez zęby.
- Oj nie przeżywaj, a teraz ładnie zaśpiewacie mi waszą piosenkę - dodał i zaczął pchać mnie i Niall'a w stronę butki nagraniowej. (dop.aut. Nwm jak to nazwać :D ) No i zaczęły się próby. Potem wyskoczyliśmy na kawę i powiem szczerze, że Niall nie jest wcale taki zły. Da się z nim pogadać.

~*~
Oczami Logana
~*~

Po śniadaniu poszedłem do sypialni swojej i Vicki, ale jej tam nie było, więc udałem się do starego pokoju Vivienne, ale i tam jej nie było. Zrezygnowany rzuciłem się na łóżko u siebie i zasłoniłem dłońmi twarz.
- Jak mam ci powiedzieć, że nie jesteś niewidzialna? - pytałem samego siebie.
Leżałem tam i nie wiedziałem co mam robić. W końcu wziąłem gitarę i zacząłem pisać. Pisać piosenkę dla Victorii. Po jakiejś godzinie skończyłem. Spojrzałem jeszcze raz na nią i razem z gitarą zszedłem na dół. Kiedy znalazłem się w salonie zobaczyłem jak wszyscy siedzą przed TV. Byli tam wszyscy prócz Vivienne. Uśmiechnąłem się na ich widok. Kiedy już miałem zrobić krok w ich kierunku do domu weszła roześmiana Vivienne w towarzystwie Niall'a z One Direction. No nie powiem, zdziwił mnie ich widok razem.
- Posłuchajcie tego - śmiała się moja kuzynka. - Idziemy przez park, a jakaś mała dziewczynka podbiega do nas i takie coś do Niall'a.
- "James! Dlaczego jesteś teraz blondynem?! " - powiedział Niall. - " Zrobiłeś operację plastyczną?! Masz brzydki nos!"
- Hahhahahaha - wybuchnęli śmiechem.
- Mam rozumieć, że jedna z Rusherek pomyliła mnie z nim? - zapytał James.
- Tak. Dokładnie - śmiała się.
- Hahahahha - dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Okay. Ale co wy robicie razem? - zapytał zdziwiony Maslow.
- Będziemy nagrywać piosenkę miłosną i teledysk na Jamajce.
- Co?
- Yhym.
- Kiedy? - zapytała Victoria.
- Nie wiem. Tak za jakiś tydzień - dodał Niall.
- Czyli za tydzień wyjeżdżasz na parę miesięcy?
- Dokładnie. Będę spała pod gołym niebem myśląc o tobie.
- Czyli nie mogę jechać z tobą?
- Nie, ale przecież będziemy co dzień rozmawiać. Będę dzwonić codziennie.
- Jasne - uśmiechnął się.
- Logan? Ty grasz? - zapytał zdziwiony Niall.
- Chciałem, ale przyszliście i nie zagram niczego - mruknął jakby zawiedziony.
- Przecież Niall już idzie, a ja z Jamesem na górę lecę - wzruszyłam ramionami.
- Serio? - zdziwili się oboje.
- Tak - powiedziałam i pożegnałam się z Niall'em, a James'a zaciągnęłam na górę.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał James kiedy zamknęłam za sobą drzwi.
- Mam prośbę.
- Jaką?
- Pójdziesz ze mną na zakupy?
- Po co?
- Muszę sobie coś kupić na ten śmieszny wyjazd jak i urodziny twojego taty.
- Na śmierć o nich zapomniałem. Chodź - mruknął.
Szybko wskoczyłam w luźniejsze ciuchy, czyli rurki i bluzkę pasującą do nich, a także trampki. Po wzięciu swojej torebki razem z Jamesem pojechałam do centrum handlowego.

Oczami Victorii

Każdy gdzieś poszedł pod byle jakim pretekstem, a ja zostałam sama z Loganem. Ten usiadł na jeden z foteli i zaczął grać.

Do you ever wonder
When you listen to the thunder
And your world just feels so small

You put yourself on the line, and time after time
Keep feeling inside, like they don’t know you’re alive
Are you on their mind, or just invisible

But I won’t let you fall
I see you, through them all
And I just want to let you know

Oh, when the lights go down in the city
You’ll be right there, shining bright
You’re a star, the sky’s the limit
And I’ll be right by your side
Oh, you know
You’re not gonna be invisible to me
Oh, you know
You’re not gonna be invisible


Do you ever think of
What you’re standing at the brink of
Feel like givin’ up, but you just can’t walk away
Night after night, always trying to decide
Are you gonna speak out, or get lost in the crowd
Do you take a chance or stay invisible
But I won’t let you fall
I see you, through them all
And I just want to let you know

Oh, when the lights go down in the city
You’ll be right there, shining bright
You’re a star, the sky’s the limit
And I’ll be right by your side
Oh, you know
You’re not gonna be invisible to me

Don’t gotta look far, I’ll be where you are
I wish you could see what I see
So don’t ask why, just look inside
Cause baby, that’s all you need
And I don’t
Understand why you won’t
you won't
Take my hand and go
'Cause you’re so beautiful

And every time that

Oh, when the lights go down in the city
You’ll be right there, shining bright
You’re a star, the sky’s the limit
And I’ll be right by your side
Oh, you know
You’re not gonna be invisible to me
Oh, you know
You’re not gonna be invisible

Oh, when the lights go down in the city
You’ll be right there, shining bright
You’re a star, the sky’s the limit
And I’ll be right by your side
Oh, you know
You’re not gonna be invisible to me
Oh, you know
You’re not gonna be invisible
Oh, you know
You’re not gonna be invisible

Po wysłuchaniu jego piosenki. Uśmiechnęłam się delikatnie i wepchnęłam na kolana. Mocno go przytuliłam i delikatnie pocałowałam.
- Jesteś kochany.
- Przepraszam, nie powinienem się tak zachowywać. Życie Vivienne i Jamesa nie należy do mnie i nie mogę im narzucać swojej woli. Przepraszam, że cię zaniedbałem. Ale teraz chcę ci to wynagrodzić.
- Masz rację i cieszę się, że to zrozumiałeś. Wystarczy, że już nie będziesz się tak zachowywał.
- Ale chcę żebyś poszła ze mną dzisiaj na kolację do Finezji.
- Przecież to najdroższa restauracja w mieście.
- Wiem o tym, ale dla ciebie zrobię wszystko. Nawet pójdę na koniec świata.
- Kocham cię. - pocałowałam go ponownie.
- To może mały spacer?
- Jasne. - uśmiechnęłam się ciepło.

Oczami Vivienne

Aktualnie byliśmy w sklepie z bikini. Teraz stałam przed Jamesem w samym kostiumie, a on marudził.
- Ten jest idealny. Chociaż zbyt wyzywający jak na taką wycieczkę.
-Czyli bierzemy pierwszy i drugi?
- Yhym, ale ten też weźmiemy. Będę mógł  cię podziwiać w domu - znacząco poruszał brwiami.
- Hahahah... Okay - zaśmiałam się i poszłam przebrać. James zapłacił i poszliśmy mu po garnitur.
- Ale ja nie chcę garnituru. Nie lubię go. Za sztywno jak dla mnie. - marudził.
- Musisz mieć go, bo tamten jest już stary i przymały ci.
- Nie prawda. Kupiłem go na osiemnastkę.
- No właśnie, a tak na marginesie to wyglądasz seksownie w garniturze. - powiedziałam jeżdżąc palecm po jego torsie. - To jak?
- Jasne. Skoro wyglądam w nim seksownie to go kupię.
- Jupi! - ucieszyłam się i wcisnęłam mu garnitur, który podobał mi się już od dawna.
Kiedy wyszedł dodałam jeszcze krawat i był gotowy. Kupiliśmy jeszcze buty i mi sukienkę do rodziców Jamesa. Zaciągnął mnie jeszcze do jednego sklepu gdzie kupił mi kolejną sukienkę i powiedział, że mam ją założyć dziś wieczór. Zadowoleni trzymając się za ręce poszliśmy do samochodu, gdzie zapakowaliśmy zakupy, a następnie poszliśmy na kawę. James zamówił sobie czarną, a ja latte. No i oczywiście zaczęła się rozmowa.
- Skarbie, dlaczego już nie nosisz naszyjnika ode mnie?
- Bo już go nie mam.
- Jak to?
- Wyrzuciłam go do kosza kiedy nazwałeś mnie dziwką.
- Przepraszam, kupię ci nowy.
- Po co?
W odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Gdybym chciała naszyjnik, albo coś to bym ci o tym powiedziała, ale nie chcę.
- Dlaczego?
- Po prostu nie chcę.
- Przecież jesteśmy zaręczeni.
- I to oznacza, że masz mi kupować prezenty?
- Tak. To właśnie to oznacza.
- Hahahaha... - wybuchnęłam śmiechem. - Skarbie, ale ja nie potrzebuję prezentów.
- Jak to?
- Wystarczy, że jesteś obok mnie. I to jest dla mnie najważniejsze, a nie jakieś tam prezenty.
- Kocham cię. - dodał i lekko musnął moje usta.
Dokończyliśmy kawy i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu.