piątek, 30 marca 2012

16 " (...) Impreza (...) "


Obudziły mnie promienie słońca padające na moją twarz. Przetarłam leniwie oczy i się rozejrzałam dookoła. To nie był mój i Camill pokój. Pierwszy raz go widziałam. Ściany były koloru białego,podobnie jak zasłony na oknie. Był balkon i plazma wisząca na wprost łóżka, a pod nią brązowa komoda. Niedaleko stało biurko. Pod ścianą jeden fotel. Wisiała na nim skórzana kurtka Jamesa. O Boże to jest pokój Jamesa! Co ja tu robię!? I dlaczego leżę w jego łóżku!? Co tu robi moja walizkja!?
- AAAAAAAAA.-zaczełam krzyczeć,al sama nie wiem czemu.
Z łazienki wybiegł James.
- Co sie dzieje?
- Co ja tu robię? Dlaczego jestem u ciebie w łóżku? Co tu robi moja walizka? I dlaczego jetem w twoim pokoju? Co to ma wszystko znaczyć?-byłam bliska płaczu. Musiałam być silna.
- Miranda zaprosiła swoje przyjaciółki na noc i dlatgo tu jesteś. I pewnie zostaniesz przez jakiś czas,tak samo jak Camilla u Logana, Jo u Kendalla,a Stephanie u Carlosa.
Coś wemnie pękło,bo wybuchnełam głośnym płaczem. Nie mogłam powstrzymać moich łez. James mnie przytulił.
- Ciiii. pozbędziemy się jej. Nie płacz. Proszę. Ciii.
- Ale ja nie wytrzymam.
- To będę spał na podłodze.
- Nie o to mi chodziło.-zaczełam się śmiać. On zawsze potrafi mnie rozśmieszyć.
- To w czym problem?
- Jeśli one sa takie jak ona to ja się wyprowadzam.
- Idź się umyć.
- A mam jeszcze jedno pytanie.
- No.
- Jak moja piżama znalazła się na mnie?
- Camilla Cię przebrała.
- Aha.
Wziełm z walizki jakieś pierwsze lepsze ubrania i ruszyłam do łazienki.  Po paru minutach wyszłam. Miałam na sobie czarne spodenki i sadały. Fioletową bluzkę zawiązaną na szyji. Moje włosy były spięte w wysoką kitkę. Założyłam okulary przeciwsłoneczne na głowę.
- Gotowa?
- Tak.
- Wyglądasz pięknie,ale wiesz co będzie pasowało do tego stroju?
- Co?
James wysiągnoł jakieś pudełko z szuflady biurka. Otworzył je,a w środku był złoty naszyjnik z moim imieniem. Był piękny. On założył mi go na szyję i wtedy dopiero mogłam wydusić z siebie słowo.
- Jest piękny,ale nie musiałeś.
- To jest prezent.
- Dziękuję.-pocałowałm go w policzek. No przecież dał mi taki prezent.
- A to za co?
- Za to, że jesteś i wogóle za wszystko.
Razem zeszliśmy na dół. Wszyscy już tam byli.
- Dziędoberek państwu.-powiedział rozbawiony Carlos.
- Dobrze się spało?-zapytał nasz ciekawski Kendall.
- Tak.
- A co wy tacy szczęśliwi?
- A co nie możemy?-zapytał James i zrobił swoją dziwaczną minę.
Zaczełam się śmiać, tak samo jak inni.
- Dobra,powiedz Vivienne.
nic nie powiedyiaam, tylko wskazałam na naszyjnik otrzymany od Jamesa. Dziewczyny zaczełz piszczeć, co ja gadam, ja też piszczałam. Chłopacy spojrzeli na nas i zczeli nas przedrzeźniać. Zrobiłyśmy groźne minz i spojrzałyśmy w ich stronę. Wszyscy zaczeliśmy się głośno śmiać. Nie przejomwaliśmy sie tym co się dzieje dookoła nas. Nagle Miranda i jej przyjaciółeczki zaczeły się wydzierać. Razem z dziewczynami wyszłam przed chłopaków.
- Możeci się zamknąć!?
- My tu próbujemy spać!
- Musimy spać by być pięknymi!
W tym momęcie wybuchnełam śmiechem.
- Miranda czy ty kiedykolwiek widziałaś się w lustrze? Tu sen nie zdziała.
Dziewczyny i chłopacy zaczeli brechtać.
- Zamilkijcie.
- Ty patrzcie marionetki umieją mówić.
- Szok nie Stephanie?
- Tak Jo. I to wielki. Myślałam,że ryby i bezmózgie istoty nie mają głosu,a tu proszę jednak tak.
- Ty jędzo. Lepiej być zmieniła wszystko w swoim wyglądzie.
- Ja nie muszę nic zmieniać by być lubianą,ale wy chyba tak.
- My? My nie wyglądamy jak z jedynastki.
- Masz rację tam jest wasz dom,a nie tutaj,więc pakujcie manatki i wio!
- Jak ktoś się wyprowadza to wy!
- Chyba śnicie!
- Grrrr!!!!
Wszystkie zaczełyśmy mierzyć się wzrokiem. Wiedźmy odeszły,ale mi chumor popsuły. Usiadłam przy barze i zacisnełam pięści.
- Jak ja ich nie nawidzę! Najchetniej to bym zamordowała!
- My też!
- Spróbujcie tego nie dokonać do naszego powrotu.
- Co?
- Zostwiacie nas same z nim!?
- Tak do wieczora. Pa.
Chłopacy wybiegli z domu,a my zrobiłyśmy głupie miny i zjadłyśmy śniadanie.
- No ja ich kiedyś zamorduje.
- Ja też.
- Ej wiecie co mi się śniło?
- Nie. Co?
- Wpadłam na pomysł,żeby urządzić dla chłopaków imprezę. Tak bez okazji.
- Impreza. Czemu nie?
- To zabierajmy sie do roboty.
- Ja zajmę sie dekoracjami i oświetleniem.
- Ja przekąskami i napojami.
- Ja muyzką i strojami dla nas.
- Więc tak Jo załatwi napoje i przękąski, Stephanie dekoracje i oświetlenie, Camilla strojami,a ja gośćmi.
- Chwila,a skąd będziesz wiedzieć kogo masz zaprosić?
- U Jamesa w pokoju jest książeczka z numerami do ich znajomych.
- To do roboty!
~*~
Mina Jamesa.

niedziela, 25 marca 2012

14 " (...) A James i Vivienne pocałują się. (...) "


Weszłam za moją idolką do salonu.

- Hej Kelly to jest Viv,ale to już wiesz.

- Tak jak ty.-Kelly się uśmiechnęła i przytuliła Jamesa.
- Nie mamy na to czasu. Trzeba znaleźć tancerki.-powiedział Kendall,a ja i Camill zaciekawiłyśmy się.
Tylko trzeba było by skombinować jeszcze dwie. Może Jo się zgodzi. A druga? Hmm... Kelly. Trzeba się zapytać. Narada dziewczyn. Zaciągnęłam  dziewczyny do kuchni.  Najwyraźniej były zaskoczone. Wy też chyba bylibyście gdyby ktoś was zasięgnął do kuchni.
- Ej co się dzieje?!-zapytała zdziwiona Kelly.
- Słuchajcie. Chłopacy potrzebują tancerek nie? No to weźmy i im pomóżmy.
- To jest świetny pomysł.
- Popieram Jo.
- Dobra dziewczyny tylko koncert jest za dwa dni,a ja wyjeżdżam do Europy na koncerty i galę.
- To co zrobimy?
- Nici z naszego planu.
- Ej Stefanie chodź tu na chwile.
Ciekawe po co Kelly zawołała Stefanie do nas. Może...nie to głupie.
- Stefanie chcesz zatańczyć z chłopakami z BTR?
- Kelly czemu zadajesz takie pytanie? Przecież znasz odpowiedź.
- No to wszystko gotowe.
Wszystkie wróciłyśmy do salonu. Kelly wyszła. A dokładnie wyparowała. Podeszłam do Jamesa i spojrzałam mu prosto w oczy. Stałam tak chyba przez 10 minut,aż w końcu Camill szturchnęła mnie łokciem. Otworzyłam buzię i nie wiedziałam co powiedzieć. James chyba wiedział o co mi chodzi, bo chwycił mnie za ręce i patrzył mi prosto w moje oczy.
- Przykro mi Vivienne,ale nie możemy tego zrobić. Ja mam dziewczynę.
Jego słowa wyrwały mnie z transu, w który wpadłam przez jego piękne oczy.
- Co? O czym ty mówisz?- wyrwałam ręce z jego uścisku.
- Nie możemy być razem,ale jak chcesz to Carlos nie ma dziewczyny.
- Ty jesteś chory! Ja chciałam tylko zapytać czy chcecie,żebyśmy zastąpiły tancerki. A nie chodzić z tobą! 
- Aha. A to,to tak. Jesteście kochane. 
Kendall i Logan dali całusa w policzek swoim ukochanym.
- A chodzenie to może w przyszłości.-wyszeptał James na moje ucho.
- W twoim śnie,a moim koszmarze. Nigdy nie będę z tobą.
- Tak to czemu chciałaś mnie pocałować i przy horrorze tuliłaś się do mnie jak do misia?
- Nigdy cię nie pocałuję, nawet za milion dolarów. A tuliłam się,bo to był horror.
- Zobaczymy. Jeszcze w tym tygodniu pocałujesz mnie.
- Nigdy.
- Uwierz mi. To widać w twoich oczach.
- W moich oczach możesz zobaczyć tylko nienawiść.
- Nienawiść? A do kogo?
- Dobrze wiesz.
Nie wiem jak to się stało,ale momentalnie wylądowałam na Jamesie. Nasze twarze były tak blisko siebie,że o mało co nie pocałowałam go.
- I co teraz?-zapytał James i przytulił mnie.
- A to.
Wplotłam ręce w jego włosy i przybliżyłam się bardziej. Nasze nosy stykały się. Zamknęłam oczy i nie wiem jak to zrobiłam,ale tym razem James na mnie wylądował. Miała już tego dosyć. To miało inaczej wyjść. James pochylił się i wyszeptał mi do ucha.
- Mówiłem.
Jego ciepłe wargi spoczęły na moim policzku. Zamknęłam oczy,ale szybko wydostałam się z transu i zrzuciłam go z siebie.
- Ej kochasie jedziemy do studia.-powiedział rozbawiony Carlos,a ja go uderzyłam. 
Wyszłam jako pierwsza z domu. Usłyszałam tylko jak James mówi coś to Mirandy.
- Kochanie zaklucz się i nikomu nie otwieraj. Będziemy wieczorem.
Pokręciłam tylko głową na znak,że nie podobało mi się to i ruszyłam do limuzyny. Usiadłam przy oknie. Jak na złość James musiał usiąść obok mnie. Mało tego to jeszcze udał zmęczonego i przysunął się bliżej mnie. Pokręciłam znowu głową i usiadłam na podłodze. A można powiedzieć,że położyłam się.Nie mineło dużo czasu,a dotarliśmy na miejsce. Weszłam z samochodu i otworzyłam szeroko oczy na widok ich studia. Nagle usłyszałam za placami głos, który zawsze podnosi mni na duchu. Odwróciłm sie i zobaczyłam Logana.
- W środku to nie jest takie ogromne.
Chciałam ejśc jak wszyscy do środka,ale na moim ramieniu spoczeła kogoś ręka. Odwróciłam głowę i zobaczyłam zasmuconego Jamesa.
- Nadal jsteś na mnie zła?
- Nie, no coś ty.
- To czem,u si tak zachowujesz?
- Bo w pewnej chwili przypomniałes mi o moim eks.
- Przepraszam, Już nie będę tak robił.
- Nie ms za co przepraszać.
Razem szczęśliwi weszliśmy do środka. Nawet podobało mi się kiedy ręka Jamesa objeła mnie. Kiedy weszliśmy do środka,zobaczyłam instrumenty,które stały w kącie i stojaki z mikrofonami. Na ścianach wisiały złote płyty,a po środku stali nasi przyjaciele. Podeszliśmy do nich,a James zaczoł nas przedstawiać, Oczywiście kiedy to zrobił ich menadżer.
- Cześć  jestem David, menadżer BTR.
- Cześć David. To jest Camilla…
- Dziewczyna Logana.-powiedział z rozbawieniem Carlos
-…Jo…- znowu biednemu Jamesowi przerwano.
- Laska Kendalla.
- Stefani.
- Koleżanka.
- Twoja laska.-powiedziałam z rozbawieniem po czym zostałam lekko uderzona ramię przez Carlosa.
-  I Vivienne.
- Miło mi.
- Mi również.
- Dobra koniec tego witania. - zarządził Kendall
- Mamy nowe tancerki na koncert.
- To gdzie one są?
- Tu, stoją tu.
- One? One nie potrafią tańczyć.
- Co?!-krzyknęłyśmy wszystkie razem.
-  Zdobyłam trzy razy tytuł najlepszej tancerki w Nowym Yorku.
- Ja zdobyłam trzy razy tytuł najlepszej tancerki w liceum, pięć razy na zawodach krajowych.
- Wow.
- Trochę tego jest Vivienne.
- Wiem.
- A wy dwie?
- Ja, ja wymyślałam wszystkie choreografie dla Kelly Clarkson i Justina Bibera.
-  Ja wymyśliłam choreografię dla Kety Pery i zatańczyłam z nią na scenie!
- No to mamy tancerki. - powiedział Carlos.
- To, która wymyśla choreografię.-powiedział Logan z rozbawieniem i zatarł ręce.
- Ja.-byłam pewna, że sobie poradzę z takim prostym zadaniem.
- Ok.
Chłopacy zaczęli śpiewać jakąś piosenkę. Nie znałam jej. Najwyraźniej była nowy hitem. Posłuchałam jej chwilę i tylko wpadł mi pomysł na refren i parę zwrotek. Pokazałam je im. Najwyraźniej byli zachwyceni, bo bili mi brawo.
-Tylko na koniec trzeba coś wymyślić.
- Co masz na myśli?-spytał przerażony Kendall.
-  Np. ty i Jo mogli byście się przytulić. Takie zakończenie będzie najlepsze. Ale to już pozostawiam Davidowi.
- Dobra, więc tak Jo i Kendalla zostawiamy, Logan przytuli Camill od tyłu i da jej całusa w policzek, Carlos i Stefani przytulą się jak przyjaciele.
- A co z tymi?- zapytał Carlos wskazując na mnie i Jamesa swoim kciukiem.
- A James i Vivienne pocałują się.

13 " (...) Chcesz ją poznać? (...) "

- Hej!
Wszyscy spojrzeli w moją stronę.
- Dzisiaj są moje urodziny,więc nie chcę widzieć na waszych twarzach smutku.
- A które?-zapytał wyszczerzony Carlos.
- 17. A co?
- Na krzesło z nią!-Jamesowi najwyraźniej poprawił się humor. Przerzucił mnie przez ramię i położył na krześle. Nagle na mojej pupie poczułam czyjąś rękę.
- Aaaaaaaa!!! To boli!!!-zaczęłam krzyczeć. Po chwili doszło szesnaście klapsów. Kiedy wstałam tylko pomasowałam pośladki.
- Jesteś głupi!!!-uderzyła Jamesa w ramię,a on je pomasował.
- Dziś są twoje urodziny.-na jego twarzy ujrzałam rząd białych zębów. Uwielbiam kiedy się tak uśmiecha. Nagle usłyszałam piosenkę Kelly Clarkson Mr. Know It All. Szybko wyszłam z kuchni i stanęłam naprzeciwko telewizora. Zamknęłam oczy i zaczęłam kołysać się w rytm piosenki. Nagle na swoim ramieniu poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam uśmiech.
- Chcesz ją poznać?
- Co? Znasz Kelly Clarkson?
- Tak, przyjaźnimy się.-przyłoży telefon do ucha.
- Co ty robisz?
- Halo? Kelly? (...) Gdzie jesteś? (...) To świetnie. Wpadnij do mnie. (...) Moja przyjaciółka chciałaby Cię poznać. (...) Ok. Będę czekał.
- Czy ty właśnie załatwiłeś mi spotkanie z Kelly Clarkson? Niewierze.
- To uwierz. Dziś są twoje urodziny.
- Wszystko jest dla ciebie.-powiedział Carlos i się znowu wyszczerzył.
- Wasze plany runą o 12:00.
- O czym ty mówisz Kendall?
- Mamy być w studiu na naradę.
- Jaką naradę?
- Katie skręciła kostkę,a Rose, Alexis i Nicole nie chcą tańczyć z nikim innym.
- A to pech.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. W salonie pojawiła się jakaś blondynka. Zdziwiło mnie to, bo ona i Kendall przytulili się. Może to jest ta Jo. No na pewno skoro ona i Kendall się przytulali. Po chwili dzwonek się powtórzył. Poszłam otworzyć. W drzwiach stała Kelly i jakaś dziewczyna. Z wrażenia moja buzia się otworzyła.
- Hej. Jest James?
- Kelly Clarkson. O matko.
- Ty pewnie jesteś Vivienne. Miło mi.
- To mi jest miło.
- Mogę wejść?
- Pewnie.
Zachwycona odsunęłam się i zamknęłam drzwi. Nie wiedziałam co mam powiedzieć,a tym bardziej powiedzieć.

niedziela, 18 marca 2012

12 " (...) Jesteś okropna! (...) "

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam przed sobą płaczącą Camill. Byłam w swoim pokoju. Promienie słońca odbijały się od łez płynących z oczu Camill. Położyłam rękę na jej kolanie.
- Czemu płaczesz?
- Obudziłaś się. Jak dobrze.
- Ale co się stało?
- Zemdlałaś.
- A jaki jest dziś dzień?
- 1 lipca. Twoje urodziny.- na twarzy mojej przyjaciółki pojawił się delikatny uśmiech. Czemu by tego nie wykorzystać? Wstałam i podeszłam do szafy. Wzięłam pierwsze lepsze ciuchy i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Miałam na sobie białą bluzkę na ramionkach i na to różową bluzeczkę zawiązaną pod klatką piersiową. Założyłam czarne spodenki w białe groszki i biało-czarne trampki. Rozpuściłam włosy i zawiesiłam na szyi naszyjnik od Jamesa i jakiś złoty łańcuszek. Kupiłam go na wakacjach w San Diego. Byłam wtedy u cioci Avril. Ciarki przechodzą  mi po plecach kiedy myślę o tamtych wakacjach. Ciocia Avril chciała poznać mnie z Davidem. To było straszne. Dobra wolę tego nie wspominać. Lepiej zajmę się tym co teraz jest. Razem z Camill,która była ubrana w czerwone spodenki i bluzkę w czarno-białe paski. Miała koka i białe trampki, zeszłyśmy na dół. Chłopacy siedzieli przy barze i rozmawiali o czymś,a dokładniej szeptali. Na kanapie siedziała nasza królowa piękności. Na jej sam widok myślałam,że zemdleję. Miała na sobie niebieską,jeansową spódniczkę i luźną czerwoną bluzkę. Jej włosy były spięte w kitkę, o ile można tak to nazwać. Na ustach miała tonę czerwonej szminki,a w buzi żuła gumę. Żuła? To nie było żucie, to było okropne. Dosyć,że nie umie się malować to jeszcze gumy żuć. Kiedy stanęłam z Camill w salonie chłopacy spojrzeli się na nas jak na jakieś boginie. Czułam się dziwnie,ale Camill chyba nie, bo śmiało pociągnęła mnie w stronę kuchni. Kiedy przechodziłam obok "zołzy" spojrzałam na nią morderczym wzrokiem,a ona miała taki strach w oczach jak małe dziecko. Ale nie obchodziło mnie to. Po chwili byłam z przyjaciółką w kuchni. Królowa weszła za nami i usiadła się przy stole zajmując wszystkie krzesła. Sama nie wiem jak ona to zrobiła. Ja stanęłam między Jamesem,a Loganem,,a Camill obok  Logana,ale z drugiej strony.
- Siadaj.-powiedział Logan przyciągając do siebie Camille. Efekt był taki,że wylądowała mu na kolanie. Spojrzałam na nich na twarzy Logana był chytry uśmiech. Cieszyłam się z szczęścia przyjaciółki. Widziałam jak Henderson wykonuje jakiś gest oczami w stronę Jamesa. Nagle wylądowałam na ziemi. Wszyscy się zaczeli śmiać, no oczywiście oprócz Mirandy. Usłyszałam tylko obelgę do mojej osoby,ale postanowiłam,że nie będę się nią przejmować, przecież są dzisiaj moje urodziny. Miałam dobry humor i nikt nie mógł mi tego popsuć.
- To nie tak miało być.-powiedział James w przerwie śmiechu.
- Nie? A jak?- wstałam z podłogi i zrobiłam dziwną minę.
- Miałaś usiąść mi na kolanie.
 Nagle znowu znalazłam się na podłodze. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Mirandę. James pomógł mi wstać i stanął przede mną.
- Co to miało być?
- Jesteś moim chłopakiem i tylko ja ci mogę siadać na kolanie.
- To jest moje kolano i ja o tym decyduje kto na nim siedzi.
- Chyba nie.
- Jesteś okropna! Mieszkasz tu od wczoraj,a już mam cię dosyć!
- James...
Miranda wybiegła z kuchni z płaczem. Byłam dumna,ale też było mi jej szkoda. Nigdy nie widziałam,żeby James na kogoś krzyczał. Chociaż nie powinna tego mówić. Tylko dlaczego wybiegła? Chciałam położyć mu rękę na ramieniu,ale on usiadł na szafie. Schował twarz w dłoniach.
- Czemu to zrobiłem?
- James nie przejmuj się. Może teraz się wyprowadzi.-pocieszał go Logan. Zaczęłam brechtać,ale szybko skończyłam, bo James zabił by mnie wzrokiem. Musiałam jakoś załagodzić sytuację. Tylko co by tu zrobić? Myśl Vivienne, myśl szybko.

niedziela, 11 marca 2012

11 " (...) Jak mam to zrobić? (...) "

Myślałam,że on już nigdy nie zejdzie na dół. Krzyczałam i prosiłam. Chyba to pomogło, bo powoli zaczął schodzić na dół. Po chwili byliśmy na dole.
- Po co to zrobiłeś? Wiedziałeś,że nie chcę! Musiałeś nie?! Nie mogłeś się powstrzymać?! Musiałeś zrobić mi na złość?!
- Ale ja myślałem,że ty lubisz wspinaczki.
- To źle myślałeś!-byłam bliska płaczu, już myślałam,że obejdzie się bez tego,ale z moich oczu popłynął wielki strumień wody.- Ja chcę do domu! Zabierz mnie stąd! Nie chcę już tu być! Ja chcę do domu! Proszę, zabierz mnie tam!
- Dobrze, spokojnie, nie płacz.
- Nie dotykaj mnie! Masz mnie zabrać tylko do domu! Czy to jest takie trudne?!
- Nie.
Wyszłam z budynku. Nawet mnie nie obchodziło czy pomyślą sobie,że jestem jakąś histeryczką czy nie. Chciałam w tej chwili być sama w domu. Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. I to chyba, dlatego też w limuzynie siedziałam i milczałam aż do samego domu. Weszłam szybko  do środka i pobiegłam do swojego pokoju. Schowałam głowę między nogami i zaczęłam płakać. Myślałam,że wtedy oszaleję. Jak on mógł coś takiego zrobić? Dobrze wiedział,że nie chciałam się wspinać.
- Hej, Vivienne mogę?
Nie wiem skąd,ale w drzwiach mojego pokoju stał Logan.
- Wejdź.
Logan usiadł obok mnie na podłodze i głośno westchnął.
- Czemu nie chciałaś się wspinać?
- No, bo,ale nikomu tego nie powiesz?
- Nie, jeśli nie chcesz to nie.
- Więc tak. Kiedyś razem z tatą pojechałam na ścianę wspinaczkową,a dokładnie w prawdziwe góry. Kiedy już byłam w połowie upsząsz pękła,a ja spadłam z dużej wysokości. Złamałam nogę i rękę. Leżałam w szpitalu przez dwa miesiące. Nigdy już nie zbliżałam się do gór. Minęło od tego dużo czasu,ale nadal mam strach,że to może się powtórzyć. Dzisiaj dzięki Jamesowi to wszystko wróciło. Ten strach. Te wspomnienia i uczucia kiedy cierpiałam.
- Vivienne, gdyby James wiedział to by tego nie zrobił. Znam go długo i wiem,że jeśli miał ktoś takie przeżycie to go do niczego nie zmusza,a on chciał tylko,żeby to były twoje najlepsze wakacje. Nie chciał źle.
- Aha. Ale ja wolałabym,żeby nie robił nic na siłę. Boję się.
- Ale czego?
- Jack też mnie zmuszał do wszystkiego i co z tego wynikło?
- Co?
- Zostałam zgwałcona przez jego samego i kolegów i spoliczkowana dwa razy.
- A to debil.
- Hmm...
- Co?
- Może powinnam przeprosić Jamesa za to,że na niego nawrzeszczałam.
- Nie.
- Nie?
- On cię powinien przeprosić,a i teraz go nie ma w domu.
- Aha.
- Idziesz na dół?
- No ok.
Razem z Loganem zeszłam na dół. Kłamał,bo James był na dole i rozmawiał z Camill. Słyszałam tylko fragment rozmowy.
- Jak mam to zrobić?
- Normalnie.
Camill dołączyła do nas. Usiadła na kanapie. Nie wiem czemu,ale Carlos ustąpił mi miejsca na fotelu. Wygodnie się usadowiłam. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy dziwnie patrzyli się na mnie. Nie wiem o co im chodziło. Nagle światło zgasło. Zapaliły się tylko niektóre lampki. Do pokoju wszedł James. Miał dwa pudełka w rękach. Podszedł do mnie i otworzył jedno. Był w nim srebrny naszyjnik z literką "V". Był przepiękny. Drugie dał mi zamknięte. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam niebieski gruszkofon. To był szok.
- A to za co?
- Chciałem cię przeprosić,za to,że zrobiłem ci takie świństwo.
- James.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc rzuciłam mu się na szyję i go przytuliłam. Nie sądziłam,że to zrobi,ale on odwzajemnił uścisk. Byłam taka szczęśliwa. Ale to szczęście długo nie potrwało, bo Carlos wrzucił nasze zdjęcie na Twittera i zaraz dzwoniła dziewczyna Jamesa. Odebrał nie odsuwając się ode mnie.
-Kochanie (...) Co nie zdradzam cię. (...) Co? (...) Nie ty chyba oszalałaś. (...) Ale ty nie możesz się wprowadzić. (...) Nie ma mowy. (...) Nie (...) Jasne,że Logan się nie zgodzi (...) Nie (...) Miranda nie wprowadzasz się (...).
- Co się stało?
- Świetnie. Miranda się do nas wprowadza.
- Że co?
W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. To chyba był taki odruch z przyzwyczajenia. W drzwiach ujrzałam jakąś dziewczynę,która po chwili rzuciła się na mnie i obje wylądowałyśmy na ziemi.
- Ty ździro!!! Nie masz prawa dotykać Jamesa!!!
- Puść moje włosy!!!!
Głowa mnie  bolała jak nigdy dotąd. Do wejścia przybiegli chłopacy. Carlos był zadowolony widząc bitwę dziewczyn.
- Wow!!! Dziewczyny się biją!!!
- Co w tym śmiesznego?! Trzeba je rozdzielić!!!
Szybko się wyrwałam z uścisku Mirandy i role się odwróciły. Chyba nie była zadowolona z tego.
- Zostaw mnie szmato!!! James jest mój!!! Nie dostaniesz go!!! Zostaw mnie!!! Nie dotykaj moich włosów!!!! Spieprzaj!!!
Zostałam kopnięta w brzuch i uderzyłam głową o szafkę na buty. Straciłam chyba przytomność,bo nie wiedziałam co się dzieje. Obudziłam się leżąca w łóżku,którego dotąd nie widziałam. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam twarz Jamesa przed sobą.
- Nic ci nie jest?
Próbowałam się podnieść. Syknełam z bólu i złapałam się za głowę.
- Co się stało?
- Biłaś się z Mirandą.
- Gdzie jestem?
- W moim pokoju.
- Co?
Szybko się zerwałam z łóżka i ruszyłam w kierunku salonu. James zszedł za mną. Zobaczyłam jak wszyscy siedzą na kanapie,a Miranda przy barze w kuchni. Zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się ściany,ale szybko mi przeszło. Nagle straciłam kontakt z świtem, słyszałam tylko jak Camill krzyczała. Nic więcej nie zobaczyłam.

niedziela, 4 marca 2012

10 " (...) Co mam zrobić (...) "

Myślałam,że on już nigdy nie zejdzie. Krzyczałam,prosiłam,ale on wchodził wyżej i wyżej. To było straszne.
- Ja chcę na dół!!!!James proszę!!!-bylam bliska płaczu.
Chyba nie jest takim potworem, bo uległ mojej prośbie i zszedł na dół. Szybko się od niego odsunęłam.
- Spokojnie. Nie bój się.
- Mówiłam,że nie chcę!!!
- Ale czego ty się tak boisz?
- Nie wystarczyło ci słowo nie chcę!? Jesteś okropny! Nie nawidzę cię! Ja nie chciałam,a ty tego nie mogłeś zrozumieć?!-moje oczy były przepełnione łzami.
- Spokojnie już nie będę cię zmuszać.
- Ja chcę do domu.-w tym momęcie łzy popłyneły mi z oczu niczym strumyk-Zabierz mnie do domu. Już. Nie chcę tu być. Ja chcę do domu. Proszę.
- Dobrze. Nie płacz.
James chciał mnie przytulić,ale ja się od niego odsunełam.
- Do domu. Teraz. Proszę.
Wszyscy wyszliśmy. Ja i Camill szłyśmy jako pierwsze. Camill próbowała mnie pocieszyć,ale to nic nie dało. Byłam zabardzo przestraszona,że to sie powtórzy. Nie mogłam się opanować. Usiadłam w kącie w limuzynie i milczałam aż dotarliśmy do domu. Szybko weszłam do środka i skuliłam się na kanapie. James usiadł kołomnie. Szybko wstałam i pobiegłam na górę. Nie wiem o czym rozmawiali,ale Camill darła się na Jamesa. Ulrzyło mi,ale też nie chciałam,żeby oni pokłucili się przezemnie. Zerwałam się z łóżka i zbiegłam na dół.
- Camill.
- Vivienne, ja cię strasznie przepraszam myślałem,że...
- Że co? Że będe zadowolona z tego?
- Myślałem,że lubisz wspinaczki.
- To źle myślałeś. Daj mi spokój.
Weszłam do kuchni i usiadłam na szafie.