Sorki,że mnie tak długo nie było,ale jakoś nie mogłam znaleźć czasu.
Wszystkie myśli,sny,wspomnienia będą pisane kursywą.
Dzięki za ponad 1000 wejść i ponad 30 komentarzy. Dzięki,że czytacie mojego bloga.
~*~
- Co!?-krzyknęłam z całych swoich sił.
- Mówiłem.-usłyszałam jak James szepce mi na prawe ucho. Wyprostowałam rękę przez co on otrzymał cios w brzuch.
- Ale ja go nie pocałuje. Nie chce.
- Vivienne przestań byliście dzisiaj rano o tyle-Carlos pokazał mały odcinek między palcami.-od pocałunku,a ty mówisz,że nie chcesz.
- To były wygłupy. A nie.
- To też są wygłupy,tylko przed publicznością.
- Chciałeś powiedzieć tłumami piszczących lasek?
- Nie,nie Camilla.-powiedział Logan.
- Zgódź się,bo bez tego to koncert nie uda się.-powiedział Kendall.
- Vivienne,proszę.-powiedział Logan.
- Zrób to dla nas.-powiedziały razem Camilla i Stephanie.
- Ok,ale pod jednym warunkiem.
- Jeszcze warunki stawia.
- Przestań marudzić Carlos.-powiedziała Stephanie i zdzieliła Carlosa przez łeb.
- Znamy się od jakiś dwóch godzin,a ty już mnie bijesz.
- Kiedyś trzeba zacząć.
- Hahaha. Bardzo śmieszne.
- Dla mnie tak.
-Możecie przestać.-co za Kendall,przerwał taki śmieszny moment.
- Vivienne. Jaki masz warunek?
- Co!?-krzyknęłam z całych swoich sił.
- Mówiłem.-usłyszałam jak James szepce mi na prawe ucho. Wyprostowałam rękę przez co on otrzymał cios w brzuch.
- Ale ja go nie pocałuje. Nie chce.
- Vivienne przestań byliście dzisiaj rano o tyle-Carlos pokazał mały odcinek między palcami.-od pocałunku,a ty mówisz,że nie chcesz.
- To były wygłupy. A nie.
- To też są wygłupy,tylko przed publicznością.
- Chciałeś powiedzieć tłumami piszczących lasek?
- Nie,nie Camilla.-powiedział Logan.
- Zgódź się,bo bez tego to koncert nie uda się.-powiedział Kendall.
- Vivienne,proszę.-powiedział Logan.
- Zrób to dla nas.-powiedziały razem Camilla i Stephanie.
- Ok,ale pod jednym warunkiem.
- Jeszcze warunki stawia.
- Przestań marudzić Carlos.-powiedziała Stephanie i zdzieliła Carlosa przez łeb.
- Znamy się od jakiś dwóch godzin,a ty już mnie bijesz.
- Kiedyś trzeba zacząć.
- Hahaha. Bardzo śmieszne.
- Dla mnie tak.
-Możecie przestać.-co za Kendall,przerwał taki śmieszny moment.
- Vivienne. Jaki masz warunek?
- Ten cały pocałunek nie będzie nic znaczył, ale to nic. Jasne?
- A co miałby znaczyć?-pytanie Carlosa zabolało mnie,ale skąd on ma wiedzieć,że James to wymarzony chłopak dla mnie. Musiałam coś zrobić, coś powiedzieć. Hmm... Ale co? Co? Na pewno pomyślą,że chciałabym,żeby coś znaczył. Może to by się skończyło związkiem. Vivienne! Pobudka! Wracaj do rzeczywistości. To jest nie możliwe. On ma dziewczynę,która jest dla niego okropna.
- No to co? Zaczynamy próbę.
- No to co? Zaczynamy próbę.
Zaczęliśmy tańczyć. Nie wiem ile ich uczyłam choreografii,ale było warto. Efekt był super. Na sam koniec mieliśmy zatańczyć całość. David włączył światła takie jaki miały być na scenie. Zaczęłyśmy tańczyć.(taniec będzie taki sam jak w teledysku dop.aut) Wczułam się w to. Zbliżaliśmy się do końca. I już. Stałam na przeciwko Jamesa. Nasze twarze powoli zbliżały się do siebie. Nagle nasze usta zetknęły się. Była to dla mnie cudowna chwila. Nie myślałam wtedy o niczym. Istniał tylko on i ja. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Carlosa.
- Ej powrót do rzeczywistości!
- Ej powrót do rzeczywistości!
- Wow. Ten pocałunek nie wyglądał mi na udawany.-zaczął się nabijać Kendall. Uderzyłam go w ramię.
- On nic nie znaczył.
- Taa. Jasne.
Wszyscy wyszli i zostałam tylko ja i James. Panowała niezręczna cisza. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jego białe zęby. Dobra raz kozie śmierć.
- Wiesz,że masz piękny uśmiech?
- Wow. Długo to trwało.
- Ale co?
- Długo z tym zalegałaś.
- Hmm?
- Słyszałem twoją i Camill rozmowę.
- A co usłyszałeś?
- Końcówkę. Że chciała byś z nim być,ale to nie możliwe i czy widziała mój uśmiech,a później wróciłyście do poprzedniego tematu.
- Aha. A wiesz o kim mówiłam?
- Nie. A powiesz mi?
- Przyjdzie na to czas.
Pociągnęłam go za rękę i razem wyszliśmy z studia. Dziwiłam się,że nie puszczał mojej ręki. Kiedy byliśmy na dworze zobaczyliśmy jak chłopacy pozują do zdjęć. O ile można tak to nazwać.
- Ej patrzcie James wyszedł.-powiedział Carlos i wskazał mnie i Jamesa palcem.
Tłumny pa-parci podbiegło do nas. Myślałam,że go wtedy zabiję. James nie puszczał mojej ręki. A mało tego to jeszcze przytulił mnie. Przy pa-parci. To było dziwne. Kiedy dotarliśmy do samochodu cudem udało nam się wsiąść. Odetchnęłam z ulgą i poprawiłam włosy,które spadały mi na twarz. Byłam tak zmęczona,że nie zauważyłam,że zasnęłam Jamesowi na ramieniu. Miałam piękny sen. Dzięki niemu wpadłam na świetny pomysł. Poczułam jak ktoś mnie szturcha. Otworzyłam powoli oczy i je przetarłam.
- Co, co się dzieje?
- Jesteśmy w domu.
Chłopacy wyszli. Byłam tak zmęczona,że ledwie widziałam gdzie idę. Szłam jak piana. Wyglądało to śmiesznie. Nagle poczułam,że na kogoś wpadłam. Podniosłam głowę lekko w górę i zobaczyłam twarz Jamesa. Uśmiechnęłam się lekko i upadłam. Upadłam w jego ramiona.
- Jesteś piana.
Chciałam go uderzyć,ale nie miałam siły. Przytuliłam się tylko do niego. Podobało mi się to nawet,że byłam noszona przez Jamesa Maslowa. Oboje weszliśmy do domu. Nic już nie słyszałam. Tylko ukradkiem usłyszałam jak ktoś w telewizji mówi o mnie i Jamesie, a później chłopcy o tym rozmawiają. Nie wiem czy mi się wydawało,ale czułam jak James siada i kładzie mnie sobie na kolana. Nie chciałam się budzić. Byłam zbyt zmęczona. Oczy mnie nie chciały słuchać. Tak około 10 minut później już nic nie słyszałam ani nie czułam. Nie wiem ile czasu minęło,ale poczułam jak ktoś kładzie mnie na łóżko, przykrywa kołdrą i całuje w czoło. Uśmiechnęłam się przez sen.
~*~
Notka wyszła mi okropnie. Sory. Postaram się by następna była lepsza.