niedziela, 20 października 2013

Czy prawdziwa miłość przetrwa wszystko? cz.2

Nagle do szpitala wpadła jakaś dziewczyna i zaczęła wydzierać się.
- Gdzie jest mój chłopak?! Gdzie jest Logan?! - biegała po wszystkich korytarzach. 
- Ona nie mówi o moim Loganie, prawda?-  zapytałam Kendalla. 
- Nie, to nie możliwe - powiedział, a z sali wyszedł lekarz, szybko do niego podeszłam. 
- I co z Loganem? -  zapytałam, a ta blondi podeszła do nas. 
- Panie doktorze, gdzie jest mój chłopka? Logan Henderson. Gdzie, on jest? 
- Przepraszam, ale mogę udzielić takich informacji jedynie rodzinie - powiedział i zwrócił się do mnie. - Pański narzeczony będzie mógł żyć normalnie, ale będzie potrzebował bardzo dużo pańskiej uwagi i czasu. 
- Oczywiście - powiedziałam. - Czy mogę...? - wskazałam na drzwi.
- Tak, ale proszę go za bardzo nie męczyć - skinęłam, a on odszedł.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do sali. Zobaczyłam jak mój chłopak jest po podłączany do różnych urządzeń. Miał owinięta głowę, nogę w gipsie po samo kolano, rękę to samo, no i do tego jeszcze kołnierz. Uśmiechnęłam się, a do moich oczu napłynęły łzy. Usiadłam na krześle obok niego i delikatnie ścisnełam jego zdrową dłoń.
- Hej - powiedziałam cicho.
 - Hej - odpowiedział słabo.
- Coś ty wywinął? - powiedziałam i dałam upust swoim łzą.
- Chciałem załatwić to szybko - powiedział słabo.
- Przecież mówiłam, że masz jechać ostrożnie głupku. 
- Przepraszam, skarbie.
- No już dobrze, ale możesz być pewnie, że gdyby nie to wszystko - wskazałam na opatrunki i sprzęt medyczny. - Byłbyś już martwy. 
Zaśmiał się cicho na co kąciki moich ust uniosły się delikatnie. Gadaliśmy już dłuższy czas, więc w końcu zapytałam. 
- Skarbie... W szpitalu jest jakaś dziewczyna i mówi, że jest twoją dziewczyną.
- Ale ja się spotykam tylko z tobą - zacisnął moją rękę mocniej. - Chyba powinnaś już iść. 
- Jasne. Pa - cmoknęłam go w policzek i wyszłam. 
Kiedy tylko wyszłam ze szpitala uświadomiłam sobie, że zapomniałam komórki, więc się po nią cofnęłam. A co zobaczyłam jak weszłam do sali, w której leżał Logan? Tą samą dziewczynę, która podawała się za jego dziewczynę. Najdziwniejsze jest to, że powiedział iż jej nie zna, a teraz się z nią całuje? Kiedy tylko to zobaczyłam serce pękło mi na pół, a jego kawałki posypały się we mnie. Nic nie pozostało z serca, które biło dla naszej miłości. W oczach zaczaiły mi się łzy, ale nie płakałam. Nie mogłam. Nie przy nich. Wzięłam swoją komórkę i dopiero wtedy mnie zauważyli. 
- Skarbie, ja ci to wyjaśnię - powiedział  szybko Logan.
- Nie masz mi co wyjaśniać - mruknęła i wyszłam. 
Wsiadłam w auto i tam dopiero się rozpłakałam. Odpaliłam auto i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Nie mogłam pojąć jak on mógł mi coś takiego zrobić Przez tyle lat razem, a on mnie zdradza. Jestem tylko ciekawa czy wie,  że będziemy mieli razem dziecko, że ja go kocham ponad życie. Czy on w ogóle wie, że nie robi się czegoś takiego? 
Ciekawe ile to już trwa i czy zamierzał mi powiedzieć. Dlaczego on w ogóle mnie zdradza? Aż taka zła jestem? Czegoś mu nie dałam? Nie rozumiem tego wszystkiego. 
Z moich rozmyślań wyrwał mnie klakson. Gwałtownie się zatrzymałam widząc co się dzieje. O mało co nie wjechałam pod ciężarówkę. Zaczęłam oddychać szybko. Wtedy miałam tylko jedną myśl w głowie. " Jeśli bym wjechała pod tą cholerną ciężarówkę nie cierpiałabym." Jedyne czego byłoby mi szkoda to  życie naszego maleństwa. A raczej już tylko mojego. Dziecko nie będzie miało takiego ojca. Na pewno nie. 


Osiem miesięcy później


- Skarbie, proszę - mówił Logan idąc wciąż za mną. Dlaczego chodził za mną? Bo właśnie pakowałam resztę jego rzeczy. - Daj mi to wyjaśnić. 
- Co chcesz wyjaśniać?! To, że mnie zdradziłeś?! Czy to, że nie posiadasz serca?! 
- Nie chciałem tego...
- Czyli zaraz mi powiesz, że zdradziłeś mnie przez przypadek. Albo jeszcze lepiej - uśmiechnęłam się głupio. - Ona cie do tego zmusiła! 
- Posłuchaj mnie - chwycił mnie za ramiona. 
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam i strąciłam jego dłonie. 
- Mamy dziecko...
- Nie. Ja mam - warknęła. - Harry nie będzie miał takiego ojca. 
- Nie pozbawisz mnie praw do własnego syna. 
- To nie jest twój syn! Jego ojciec jest porządnym, odpowiedzialnym, uczciwym człowiekiem!
- Przestań. 
- Nie! - krzyknęłam, ale zaraz złapałam się za brzuch. - Auł! 
- Co ci jest? - zapytał chłopak. 
- Nic. Zostaw mnie w spokoju. 
- Jedziemy do szpitala.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam, ale on nie posłuchał i wziął mnie na ręce, a następnie szybko zawiózł do szpitala. Nie minęło pół godziny, a już byłam na porodówce i rodziłam. Nie sądziłam, że tak piękna rzecz jak narodziny może tak boleć 
- Ma pani pięknego synka - uśmiechnęła się pielęgniarka po wielu godzinach . 
Uśmiechnęłam się i wzięłam go na ręce. 


Dwa miesiące później


- Witam moje skarby - powiedział Logan i pocałował mnie w czoło, a następnie naszego syna. 
Tak. Wybaczyłam mu, ale teraz trzymam go krótko. :D  Żartuję. Ale tak na poważnie, to się zmienił. Bardzo. No i spodziewamy się drugiego dziecka. 





THE END 

1 komentarz:

Nat Henderson ♥ pisze...

ooo boooziu dzieciaczek <333
szybka akcja powiem tyle i dlatego udało mi się przeczytać na jednym konkretnym wdechu :D supppper!!