czwartek, 31 maja 2012

19 " (...) Zazdrościsz? (...) "


Ta notka jest dla dziewczyny,która ma takie same imię jak ja. Martusia;)
W tej notce może pojawić się trochę brzytkich słów. Sory z góry.
~*~
Jak ja się cieszyłam,że wtedy Logan przyszedł. Teraz siedziałam w jego pokoju na łóżku i czekałam aż przyjdzie z apteczką. Wstałam i przejrzałam sie w lustrze. Mój policzek był siny i spuchnięty, był na nim też ślad po krwi. Moja dolna warga i broda były całe od krwi. Podniosłam delikatnie bluzkę. Na moim brzuchu był ogromny siniec. Zamknełam oczy,a z moich oczu popłyneły łzy. Do pokoju wszedł Logan. Wróciłam na łóżko i delikatnie usiadłam.
- Wszystko ok?
- Po za tym,że moja twarz jest cała spuchnięta i w krwi to tak.
- Hmm...Daj pomogę ci.-Logan oparł się o moje kolano i dotknoł mojego brzucha. Syknełam z bulu.
- Boli cię brzuch?
- Nie, no coś ty.
Chłopak podniósł delikatnie moję bluzkę. Jego oczy powiększyły się.
- Co za sukinsyn. Jak mógł coś takiego ci zrobić?
- Nie wiem.
Henderson poszedł do łazienki i wrócił z wilgotnym ręcznikiem. Delikatnie otarł mój policzek,a następnie moją brodę i wargę. Policzek posmarował czymś i wzioł się za brzuch. Delikatnie posmarował jakąś maścią na opuchliznę i zaczoł owijać bandarzem.
- Wiesz co to chyba tak nie wyjdzie.
- Chyba tak.
- Yyy... mogła byś siągnąć koszulkę?
- Tak tylko proszę bądź delikatny.
- Dobrze.
Siciągnełam koszulkę,a on zaczoł owijać od nowa. Po 10 minutach skończył. Założyłam spowrotem bluzkę i wstałam.
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Jest. Gdyby nie ty to pewnie skończyło by się to inaczej.
- Od tego mnie masz.-oboje się zaczeliśmy śmiać.
- Ej,a ty tek zejdziesz?
- Hmm?
- Nie boisz się reakcji dziewczyn i chłopaków na widok towjego policzka?
- Masz rację. Zaraz wrócę.
Pobiegłam do pokoju po moje okluray słoneczne. Po chwili byłam spowrotem. Oboje zadowoleni wróciliśmy na dół. Nagle nie wiem nawet skąd podbiegła do nas Selena.
- Hej ty jesteś Vivienne?
- Tak, a co?
- To ty w zeszłym roku porwałaś mojego chłopaka?
- Nie.
- Aha. To pa.
- Pa.
Poszliśmy do kuchni. Było w niej pusto. Usiadłam na szafie,a Logan stanoł przedemną i położył ręce na moje kolana. Zarumieniłam się,ale pewnie tego nie było widać w takim świetle. No i dobrze. Stał tak chwilę i w końcu się odezwał.
- Powiesz mi coś?
- No, tylko mi powiedz o co chodzi.
- Czy ty coś czujesz do Jamesa?
- Muszę odpowiadać?
- Tak.
- Ok, ale obiecaj,że mu tego nie powiesz.
- Obiecuje.
- Tak. Kocham go,ale nie możemy być razem.
- Bo?
- Jest z Mirandą.
- Tak, która śpi z innym.
- To co mam mu o tym powiedzieć i zniszczyć życie?
- Powinnaś być szczera w stosunku do niego.
- Ale on mnie znienawidzi za to.
- Uwierz mi będzie ci wdzięczny.
- Ok,ale mogę to zrobić po koncercie?
- Co możesz zrobić po koncercie? - do kuni wszedł James
- Poprosić cię byś ją zabrał na przejażdżkę po Los Angels.
- Nie ma sprawy,ale to sami czy wszyscy?
- Sami.
- To jesteśmy umuieni.
James wyszedł,a ja o mało co nie zabiłam Logana.
- Zwariowałeś?
- Wolałaś mu to teraz powiedzieć?
- No nie.
- Więc?
- Dziękuję.
Chciałam dać mu buci w policzek,ale idiota się odwrócił i trafiłam w usta. No teraz to go zamorduję. Zeskoczyłam z szafy i zaczełam go bić.
- Po co to zrobiłeś?
- No dobra to było przez przypadek.
- Niech ci będzie,ale nigdy więcej.
- Ok.
James znowu pojawił się u nas w kuchni. Podszedł do mnie i ściągnoł mi okulary.
- Tak myślałem.
- James ja ci wytłumaczę.
- Kto ci to zrobił?
- To ja spadam. Pa.
- Uderzyłam się w rug stołu.
- I tak trafiłaś.
- Tak.
- Ok,wierzę ci,ale...
- Ale co?
- To jest nie możliwe. Powiedz mi kto ci to zrobił.
- No przecież ci mówię.
- Jack.
- Co?
- Jack ci to zrobił.
Zamknełam oczy i zaczełam płakać. James mnie przytulił mocno. Nie przszkadzał mi nawet ból na brzuchu. Cieszyłam się tylko,że tak się martwi o mnie. Nie mogłam przestać znowu płakać. Miałam wszystkiego dosyć. Najchętniej wyjechałabym na drugi koniec świata.
- Dlaczego wszystko co najgorsze spotyka mnie?
- Gdzie on jest?
- Pojechał.
- Skąd wiedział,że tu jesteś?
- Nie wiem. Pomóż mi, proszę.-nie mogłam powstrzymać sie od płaczu.
- Pomogę. Nie opuszczę cię nigdy.
- Dziękuję.
James delikatnie przetarl moje łzy i zabrał mnie do salonu. Zdziwiłam się, bo już nikogo tam nie było. No oprócz naszych przyjaciół. Oglądali oni Piratów z Karaibów. Nie wiem jaka to była część, bo była połowa filmu, chyba połowa. Wróciłam do kuchni po szklankę wody. Popijałam sobie. Nagle Gibs powiedział.
- Nie ma już wody.
A ja na to.
- A ja mam. Zazdrościsz?
Wszyscy wybuchneli śmiechem,a ja razem z nimi. To było dobre. Przynajmniej ja tak twierdzę. Nie wiem która była godzina,ale poszłam do góry się przebrać w piżamę. To znaczy bluzkę na cienkich ramiążkach i długie spodnie. Położyłam się do łóżka. Czekałam tylko na to. Już prawie spałam,a do pokoju wszedł James. Otworzyłam lekko oczy. Starał się być cicho, bo szedł na palcach. Po kilku minutach wrócił i położył się obok mnie. Delikatnie obją mnie ręką  tali.
- Co ty robisz?
- Chciałem,żebyś czuła się bezpieczna.
Odwróciłam się twarzą do niego. Nasze usta były centymetry od siebie.
- James, nie wystarczy,że śpię z tobą w jdnym pokoju i łóżku? Chyba jestem bezpieczna, tak?
- Mi się wydaje,że tak,ale nie wiem jak ty uważasz.
- Kochany mieszkam z czwórką wspaniałych chłopaków.
- No to fakt.
- Śpi już jutro mamy koncert.
-Ok.
Oboje zasneliśmy.

Brak komentarzy: