niedziela, 12 lutego 2012

7 " (...) Całe wakacje spędzisz tu z nami (...) "


Wesołych Świąt...
Może jest trochę mało wejść,ale i tak was kocham...
Mokrego Dyngusa...
Podawajcie w komentarzach linki na swoje blogi...napewno wpadnę...
Wesołych Świąt...
A i trochę teraz będzie pisane oczami bochaterów...ciekawy taki styl...
Zapraszam na notkę...
Pozdrawiam wszystkich...

~*~

Oczkami Vivienne

Sam nie wiem czy to mi się śni czy to rzeczywistość. Właśnie teraz jestem w Los Angeles z Jamesem Maslowem i Loganem Hendersonem. W czwórkę jedziemy do ich domu. Powiedziałam w czwórkę? Tak, bo jest z nami moja koleżanka, Camill Roberts. Mówiła mi,że zna BTR,ale jej nie wierzyłam aż do wczoraj. Dobra mniejsza z tym. Mam nadzieję,że te wakacje będą najlepszymi w moim życiu. Już są, bo rodzice pozwolili mi jechać do Los Angeles z Jamesem i Loganem. Myślę,że to nie koniec tych wrażeń. Mam poznać jeszcze Kendalla i Carlosa, no i Jo. Ciekawe jaka ona jest. Czym się zajmuje. Żadne z pism,które czytałam nie wspomniało,że Kendal Schmidt ma dziewczynę. Może to ukrywają? Kto wie? Wow... To Los Angeles jest przepiękne. Chociaż wiele nie widziałam. Jaki ogromny dom. Ciekawe do kogo należy. Hej, my zawlniamy? Czy to jest ten dom? To chyba sen. James się zatrzymał,a Logan wyciągnoł walizki z bagażnika. Ja i Camill wziełyśmy plecaki i torbki. Stanełam jak wryta przed furtką. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nagle usłyszałam jego głos za plecami.
- Zdziwiona?
- Trochę. Ale Logan nie uważasz,że on jest trochę za duży.
- Nie, to tylko tak sie wydaje.
- Aha.
Weszliśmy do srodka. Samo wejście mnie zdziwiło. Po jednej stronie stał mały stolik na klucze, a nad nim wisiało lustro. Na przeciwko stała szafa, napewno na buty. Ciekawe jaki będzie salon. Po lewej stronie były schody. To chba były schody. Była metalowa, srenrana poręcz i białe stopnie. Obok stał kwiat. Na przeciwko był salon wpuszczony w podłogę. Był też bar,który wskazywał,że tam jest kuchnia. Były dwa skórzane fotele i kanapa. Na ścianie wisiała plazma. W ścianie było duże okno,a raczej ściana była dużym oknem z widokiem na basen. Weszliśmy do kuchni. Po środku stał mały stół. Były tam szafki, lodówka i gazówka jak w każdej kuchni. Na dole była łazienka z prysznicem,toaletą i zlewem. Normalne. Na górze było sześć pokoi. Chłopacy mieli osobne,a dziewczyny w dwójkę. Camill wybrała obok Logana, więc mi pozostał obok Jamesa. Zaniosłyśmy walizki i wróciłyśmy do chłopaków.
- No to teraz trzeba dokończyć zwiedzanie.
- A to nie koniec?
- Co? Nie, jeszcze ogród.
Wyszliśmy na zewnątrz. Obok szklanej ściany był basen. A ogród? Ogród jak ogród. Cały zielony. Tu roślinki,tam roślinki. Wróciliśmy do salonu.
- I co podoba Ci się?
- Czy podoba? James ja nigdy nie widziałam takiego domu.
- To się ciesz, bo całe wakacje spędzisz tu, z nami.- jego bri się zaczeły poruszać.
- Czuj się jak u siebie.
- Ok.
Usiadłam się na kanapę,a James obok mnie. Logan i Camill na fotelach. James przyniósł wodę i gadaliśmy do wieczora.
- Ej wiecie gdzie jest Ke...
Logan nie dokończył, bo ktoś wpadł do domu. Dało się tylko słyszeć krzyki.
- Szybko zamykaj to!!!
- Próbuje!!!
- Pchaj!!!
- Daj im coś!!!
- Rzuć to.
- Kwiata?! Serio?!
- Co? Skuteczne.
- Dobra. Do góry!!!
Przez salon przebiegli Kendall i Carlos. Mieli całe ubrania podarte.
- Hej Kendall, Carlos!!!-krzykneła Camill
- O nie weszły do domu!!! AAAAAA!!!!!
Wszyscy pobiegliśmy na górę. Nikogo tam nie było. Zobaczyliśmy tylko jak drzwi do pokoju Kendalla zamykają się. James podszedł do nich i próbował otworzyć,ale to nic nie dało. Logan też próbował. W końcu się odezwali.
- Kendall otwórz.
- James?
- Tak.
Z pokoju wybiegł przerażony Carlos i rzucił się Jamesowi na szyję.
- One były takie małe,a takie złe.
- Ale co się stało?
- Był złe...
- Dobra przebierzcie sie...
- AAAAAAAA!!!!Ona jest tu,ale większa!!!
Carlos rzucił się na mnie z doniczką w ręku. Oboje wylądowaliśmy na ziemi.
- Co ty robisz?-zaczełam wrzeszczeć- Złaź ze mnie!!!
- Nigdy.
- Złaź! James.
- Carlos co ty wyprawiasz?
- To ona.
- Ale co Vivienne ci zrobiła?
- Vivienne? Sory,myślałem,że to taka jedna świruska. Wybacz. Podobne jeseście.
- Spoko. Napewno pomyliłeś mnie z moją kuzynką.
- To ty masz kuzynkę w L.A
- Tak,ale wole się do niej nie przyznawać, bo ostatnio przez nią wylądowałam na komisariacie.
- Dlaczego?
- Prowała Justina Bibera.
- Co?
- No.
- Przebieście się i będziemy oglądać film.
My zeszliśmy na dół. Usiadłam wygodnie na kanapie,a James obok mnie. Logan i Camil przed nami. Fotele były dla Carlosa i Kendalla. Kiedy zeszli Kendall podszedł do stojaka z płytami.
- Moze jakiś horror?
- Tak.
- Nie.-powiedziałam
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Ok, to horror.
Kendall włożył płytę,a na ekranie pojawił się napis Dom woskowych ciał. Po moim ciele przeszły dreszcze. James gdzieś poszedł i wrócił z dwoma miskami popcornu. Camill i Logan chcieli się zamienić miejscami na początku. Siedziałam przed kanapą i obok Jamesa, trzymałam miskę z popcornem i oglądałam potwornie straszny film. James objął mnie ręką. Spojrzałam na niego,a on tylko wyszeptał.
- Nie bój się. To nic nie znaczy.
Uśmiechnęłam się. No, bo co miałam zrobić? W połowie filmu zadzwonił telefon Jamesa. Ja zaczęłam krzyczeć jak wariatka i wyrzuciłam miskę z popcornem na głowę Camill. Potworność....

~*~

Pozdrawiam i Wesołych Świąt i Mokrego Dyngusa.

Brak komentarzy: