wtorek, 20 sierpnia 2013

Czy prawdziwa miłość przetrwa wszystko? cz.1

Hej ;* to jest moja kolejna jednorazówka, tym razem o Loganie ;d Mam nadzieję, że spodoba się wszystkim Hendersonkom i nie tylko ;d
 Zapraszam <3333



 Dwa lata wcześniej





Przed chwilą odebrałam telefon z wojska. Mój ukochany został zabity. Mówił, że wróci, że weźmiemy ślub, że kupimy nowe auto, że będziemy mieli piękny dom, w którym wychowamy nasze wspólne dzieci. Po co mu pozwoliłam jechać na tą misję? Dlaczego dałam sobie wmówić, że będzie bezpieczeny? Po co mu uwierzyłam? Teraz nie ma go przy mnie... i już nigdy nie będzie.
Siedziałam  w salonie i płakałam. Z tęsknoty, pustki, złości, miłości... miałam takie mieszane uczucia. Byłam na siebie wściekła, że pozwoliłam mu jechać. Brakowało mi jego głosu i bliskości. Kochałam go i nie mogłam sobie wybaczyć, że pozwoliłam na coś takiego...


Teraz...

 - Kochanie, nie widziałaś mojej białej koszuli? - zapytał mój narzeczony wchodząc do kuchni.
 - A widziałam - zaśmiałam się. Tak, zawsze mu ją zabierałam. Tak ślicznie pachniała, Nim.
 - Wiem, że uwielbiasz mieć ją na sobie, ale... - zaczął odpinać guziki. - Muszę ci ją niestety zabrać.
 - A to niby dlaczego? - zaczęłam gładzić jego policzek.
 - Ponieważ spotykamy się dzisiaj z radą i chciałem ją założyć - dodał całując mnie po szyji i ściągając koszule.
 - I mam siedzieć w samej bieliźnie? - zapytałam podejrzliwie.
 - Powiedziałbym tak, ale nie powiem, bo nie możesz się przeziębić, tak jak i naszego malucha - powiedział i pocałował mój brzuch. Tak byłam w dziewiętnastym tygodniu ciąży.
 - To ja idę się ubrać, a ty dokończ śniadanie - pocałowałam go krótko i pobiegłam na górę założyć sukienkę, którą dostałam od niego na urodziny. Na mój widok uśmiechnął się i mnie przytulił.
 - Wiesz, że ślicznie wyglądasz? - zapytał patrząc mi w oczy.
 - Dziękuję - szepnęłam i się lekko zarumieniłam.
 - Wiesz co jest najlepsze na rumieńce? - zapytał i podprowadził mnie do stołu i posadził na krześle. - Świeży sok wyciskany przeze mnie i do tego moje kanapeczki i twoja sałateczka - pocałował mnie w policzek.
 - Logan.
 - Tak kwiatuszku? - zapytał pochylając się w moją stronę.
 - Kocham cię jak jakaś szesnastolatka - zaśmiałam się.
 - Ale jesteś tylko cztery lata starsza - zaśmiał się. - I wyglądasz jak szesnastolatka - skradł mi pocałunek i zaczął jeść.
 - Dziękuję kochanie - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść.
 Śniadanie minęło nam jak zwykle. Czyli dużo śmiechu i rozmowy, a także komplementów.
 - Obiecuję, że wrócę jak najszybciej - cmoknął mnie w policzek.
 - Jedź ostrożnie i się nie śpiesz - powiedziałam i go przytuliłam.
 - Tak jest skarbie - zaśmiał się i mnie krótko pocałował, a następnie wsiadł do auta i odjechał machajac mi.
 Głośno westchnęłam i poszłam sprzątać po śniadaniu. Nie minęło dziesięć minut, a kuchnia liśniła się.
 - No, Viola, przeszłaś samą siebie - zaśmiałam się. - Teraz tylko ci pozostało ogarnąć dom i zrobić pranie.
 Szybko włączyłam pralkę pełną naszych ciuchów i wzięłam się za sprzątanie. Kiedy skończyłam, a pranie było poskładanie i gotowe do ułożenia zadzwonił telefon. Odebrałam go bez wahania i spokojnie. Nie sądziłam, że może to być początek powtórki z rozrywki.
 - Halo? - zapytałam.
 - Dzień dobry. Z tej strony Margaret Wilson pielęgniarka szpitala na Winterburn. Pański narzeczony jest u nas i... - nie pozwoliłam jej dokończyć tylko szybko zabrałam torebkę, kurtkę i kluczyki od mojego auta. Jechałam ze zwariowaną prędkością. Po jakiś dziesięciu minutach byłam pod szpitalem. Szybko podeszłam do recepcji.
 - Logan Henderson! Jest tutaj? - mówiłam przerażona.
 - O pani Violetta - podeszła do mnie jakaś pielęgniarka. - Ja panią wzywałam.
 - Co z Loganem? - zapytałam idąc za nią.
 - Miał bardzo poważny wypadek. Ma kilka złamań i poważnych ran. Głównie głowy - powiedziała i weszliśmy na jakąś salę. Szybko podbiegłam do łóżka, na którym leżał brunet.
 - Sakrbie - powiedziałam i zaczęłam  płakać.
 - Violetta - szepnął i spojrzał na mnie z trudem. - Samochód... on jest... zniszczony... totalnie...
 - Nie obchodzi mnie jakieś durne auto - powiedziałam i zaczęłam całować jego rękę.
 - Ale to był prezent... od ciebie.
 - Logan teraz ty jesteś najważniejszy. Samochód można zreperować albo kupić nowy. Ważne, że żyjesz.
 - Violetta, k... - nie dokończył, bo jego serce przestało bić. Zaczęłam jeszcze głośniej płakać, a lekarze go próbowali ratować.
 - Proszę stąd wyjść - powiedział lekarz.
 - Nie, ja muszę być przy nim - płakałam.
 - Margaret, zabierz ją stąd - powiedział, a kobieta zaczęła mnie prowadzić siłą do wyjścia.
 - Ja muszę tam być - szepnęłam, kiedy pielęgniarka  zamknęła mi drzwi przed nosem. - Muszę być przy nim...
 Siedziałam pod tą salą jak głupia i czekałam aż lekarz stamtąd wyjdzie. W tym czasie przyjechali wszyscy i zrobiło się ciemno na dworze. Po kolejnej godzinie zostałam sama z Kendallem. Kiedy na zegarach wybiła 11 pm lekarz wyszedł. Nie miał dobrej miny i ja też. W końcu był tam kilka godzin.
 - I co z Loganem? - poderwałam się z miejsca, kiedy drzwi ustąpiły.
 - Pański narzeczony ma krwiaka mózgu - powiedział. - I napękniętą czaszkę.
 - Co? To nie możliwe - złapałam się za głowę.
 - Przykro mi, naprawdę.
 - Ale to da się leczyć, prawda? - zapytał Schmidt.
 - Tak, owszem. Ale w tym przypadku jest potrzebna pani zgoda na operację.
 - Jasne, a jeśli się nie zgodzi? - zapytał blondyn.
 - Inaczej kwestią czasu jest śmierć pana Hendersona.
 - Co muszę podpisać? - zapytałam bez wahania.
 - Proszę za mną - powiedział mężczyzna w białym fartuchu i zaprowadził mnie do swojego gabinetu gdzie podpisałam papiery.
 - Jest to bardzo skomplikowana operacja, podczad której będziemy otwierać czaszkę pańskiemu narzeczonemu.
 - I usunięcie krwiaka? - upewniałam się.
 - Tak.
 - I będzie mógł dalej żyć normalnie?
 - Tak oczywiście.
 - A czy nasze dziecko...?
 - Nie proszę pani. Krwiak nastąpił w skutek wypadku, więc nie ma się pani czego obawiać.
 - Dziękuję - szepnęłam i wróciłam na korytarz gdzie siedziałam z Kendallem i czekałam aż operacja dobiegnie końca. Gdy nagle do szpitala wpadła...



















Mam nadzieję, że podobała się pierwsza część. Ale nie martwcie się. Będzie jeszcze gorzej ;d xD Bay ;*

2 komentarze:

Kini ♛ pisze...

Wow.. spodobała mi się ta jednorazówka. Czekam na dalszą część! *o* Biedny Logan.. :c

Anonimowy pisze...

No kobieto, kto wpadła???? Aj mam nadzieję, że dodasz szybko. Wróciłaś z wakacji z mnóstwem sił :) Pozdrawiam, Ciri