O dziwo Vivienne się zgodziła ze mną pojechać. Ale dlaczego? Tutaj ma fanów, przyjaciół... A jednak zgodziła się pojechać ze mną. Może nadal mnie kocha? Może tylko udaje niechęć do mnie? Może uważa, że jestem szczęśliwy nie będąc z nią? Nie wiem. Naprawdę nie wiem co mam już myśleć.
Tego samego dnia, poznałem Halston i się jej oświadczyłem. To naprawdę trzeba być idiotą. Logicznie myśląc to ja jej wcale nie znam. Poprosiłem o rękę po pijanemu. A przecież jak budzisz się obok "narzeczonej" to nie wypada powiedzieć, że ma wypierdalać. Zwłaszcza kiedy oboje byliśmy nadzy. Mam tylko nadzieję, że nie zaszła w ciążę.
Teraz muszę udawać miłość,ale może sama przyjdzie? Przecież z czasem mogę ją pokochać.
Oczami Victorii
- On jest naprawdę nienormalny? - siedziałam na łóżku w pokoju przyjaciółki i pomagałam się jej pakować.
- Najwyraźniej. - włożyła kolejne rzeczy do walizki. - Tylko kompletny idiota oświadcza się nieznajomej. W dodatku robi to po pijaku,
- Dokładnie. Robi jej tylko nadzieję. I jeszcze tchórz teraz ucieka...
- Tego tchórza trzeba przypilnować. - mruknęła. - Jeszcze może sobie coś zrobić w tym Miami.
- Dobrze, że ty z nim jedziesz. Może przemówisz mu do rozsądku.
- Wiesz co mu przemówi do rozsądku? - zapięła walizkę. - Kij baseballowy.
Zaśmiałam się cicho, a brunetka do mnie dołączyła. Uwielbiałam z nią rozmawiać. Jako jedyna traktowała mnie normalnie. Logan, który kochał mnie niby nad życie, mówił do mnie "córko prezydenta", "bo powie tacie". Czasami nawet "żartował", że teraz ma szanse zostać prezydentem. Żartował. Tak uważał. Nie sadzę, żeby to brzmiało jak żart. Nawet już ze mną nie chce się kochać. Uważa, że ktoś nas obserwuję, albo że kamery są zamontowane w pokoju. Niech nie przesadza. Już nigdzie razem nie wychodzimy, ciągle tylko siedzimy w domu. To znaczy, on jeszcze jeździ od czasu do czasu do studia. Raz mnie nawet zakluczył w naszej sypialni, bo stwierdził, że mogę mieć kochanka. Jednym słowem. To nie jest mój Logan.
- Hahaha... - postawiłyśmy jej walizki w wejściu. - Tego nigdy nie zapomnę.
- Ja też nie. - zawtórowałam brunetce.
- Z czego się tak śmiejecie? - zapytał Carlos odwracając się do nas na fotelu.
- I tak nie zrozumiesz. - powiedziałam chichocząc jak opętana.
- Damy z białego domu nie zrozumiecie. - mruknął Logan gapiąc się w telewizor. Od razu przestałyśmy się śmiać, a on dopiero wtedy spojrzał na nas. - Powiedziałem coś nie tak?
- Nigdy nie myślisz za nim coś powiesz? - do salonu wszedł Kendall.
- Przecież nic złego nie powiedziałem. - bronił się.
- Jesteś idiotą. - warknęła Vivienne.
- Bo zaraz nigdzie nie pojedziesz. - pogroził mi palcem.
- A kto mi zabroni? Ty? - prychnęła.
- Jestem twoim kuzynem. Starszym. Jesteś niepełnoletnia.
- Zjebanym kuzynem. - warknęła, a wszyscy na nią spojrzeli zszokowani. Przecież ona nigdy nie klęła. Zawsze była spokojniejsza od nas, a teraz? Zmieniła się i to bardzo.
- Vivienne, taksówka już jest? - do salonu wszedł James.
- Już idę. - mruknęła i się ze mną pożegnała. - Będę co dziennie dzwonić.
- Trzymam cię za słowo. - uściskałam ją.
- Pa. - pomachała reszcie i razem z Jamesem wyszła. Chłopak włożył jej walizki do bagażnika, a następnie odjechali. Jeszcze raz jej pomachałam, a następnie wróciłam do salonu. Usiadłam w fotelu i głośno wypuściłam powietrze.
- Aż tak się zmęczyłaś? - zaśmiał się Latynos.
- Carlos... - zrobiłam minę słodkiego szczeniaczka. - A zrobiłbyś mi ten swój deser lodowy?
- Nie mam wyboru, prawda? - zaśmiał się cicho wstając i kierując do kuchni.
- Dziękuję! - krzyknęłam za nim.
- Ja też chcę! - krzyknęli pozostali.
Oczami Jamesa
Odkąd weszliśmy do samolotu nie spojrzała na mnie ani razu. Cały czas siedziała i patrzyła w okno. Tak jakby chmury były ciekawszą rzeczą niż rozmowa ze mną. Może dla niej były? Pewnie nie chciała ze mną tam lecieć i zgodziła się tylko z litości. To na pewno była litość. Nic innego, tylko litość, której nienawidziłem.
- Zrobiłaś to z litości? - spojrzałem na nią, a ona nawet nie drgnęła. - Vivienne? - lekko ją szturchnąłem.
- Hmm? Mówiłeś coś? - zapytała powoli odwracając się do mnie.
- Zrobiłaś to z litości? - powtórzyłem.
- Ale co? - zmarszczyła brwi.
- Zgodziłaś się ze mną tam pojechać.
Nie odpowiedziała. Włożyła słuchawki w uszy i znów spojrzała w okno.
- Nigdy nie litowałam się na tobą i nie zamierzam. - mruknęła i to były jej ostatnie słowa skierowane do mnie. Potem zasnąłem. Śniłem o plaży. O Vivienne. Byliśmy razem na plaży. Leżeliśmy na kocu. Przytulała się do mnie. Całowała moją dłoń. Czułem zapach jej miękkich włosów. Jej brązowe oczy badały każdy szczegół mojej dłoni...
- Proszę pana. Proszę pana. - usłyszałem jak przez mgłę. Powoli otworzyłem oczy. Przede mną stała nachylona stewardesa. Spojrzałem w bok. Nie było jej. - Proszę wysiąść. Pańska dziewczyna czeka na pana w środku.
- Co? - zapytałem przecierając oczy.
- Pańska dziewczyna jest już w budynku.
Szybko wstałem i skierowałem się do wyjścia. Nie minęło dużo czasu,a mogłem zobaczyć jak Vivienne rozmawia z jakimś chłopakiem. Chyba był od niej młodszy. Nie wiem. Nie znałem go, ale ona przeciwnie... Może to jej nowy chłopak? Może dlatego się zgodziła?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~* ~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Hejj ;* Pojawiła się nowa zakładka "Konkurs" Prosiłabym, żeby chętni do niej zajrzeli. Wicie co? Chyba znów powracam do akcji. xd Notki będą się pojawiać w miarę regularnie, ale niczego nie obiecuję, bo zbliżają się egzaminy. Mam nadzieję, że moi czytelnicy wciąż są ze mną. :) Dajce o sobie trochę znać, bo tęsknię za wami. Bardzo... ;ccc
Lofffkii ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz