poniedziałek, 22 kwietnia 2013

116 " (...) Zabije się? (...) "

Hejoooo... ta notka może być nieco dłuższa, ponieważ chcę w niej zawszeć bardzo ważną rzecz. Pamiętacie Jane? Pewnie tak. Jest to ośmioletnie dziewczynka, która zmarła w wrześniu tuż przed spotkaniem z BTR. Powiem szczerze, że ja do dziś mam jej twarzyczkę przed oczyma. Mam wrażenie jakby ona nadal żyła, jakby spotkała się z BTR i wyzdrowiała. Jakby jej śmierć nie nastąpiła, jakby Kendall nigdy nie płakał... Jakby jej rodzina była szczęśliwa, jakby nigdy mała Jane nie miała raka mózgu...

...

...

...

...

...



Dwa dni później


Między mną, a Jamesem nadal panuje napięta atmosfera. Rzadko rozmawiamy. Nie tylko nad nami wiszą czarne chmury, a w całym domu. Chłopcy są przygnębieni. Kendall nie wychodzi prawie z pokoju. Całymi dniami tam siedzi i... gapi się w sufit. On najbardziej z nas wszystkich przeżył śmierć Jane Fiemeyeri. Miała ona osiem lat i zmarła na raka mózgu. Tak młody wiek, a umarła. Biedulka. Dosyć, że cierpiała, walczyła z całych sił z rakiem to jeszcze przegrała. Była to dobra dziewczynka. Zawsze uśmiechnięta po mimo, że wiedziała iż czeka ją śmierć. Kiedy tylko dowiedzieli się, że dziewczynka, którą mieli odwiedzić... zmarła załamali się totalnie. Dzięki temu choć trochę moje relacje z Jamesem się polepszyły. Żałuję tylko, że kosztem tej małej.
Jest dwunasta, a ja jeszcze nie wstałam. Leżę bez sensu w łóżku i gapię się w okno. James natomiast nie śpi już od dawna i kręci się bez sensu po domu.
- Hej. A ty nie wstajesz? - obok łóżka kucnął zmartwiony James.
- Nie. - mruknęłam.
- Nie możesz przecież przez wieczność leżeć w łóżku. - włożył mały kosmyk włosów za ucho.
- To podaj chociaż jeden powód dla którego miałabym wyjść z łóżka.
- Idziemy na obiad do moich rodziców. Zapomniałaś? Urodziny taty.
- Powiedz, że jestem chora.
- Nie ma tak dobrze. - powiedział i mnie odkrył. - Albo pójdziesz sama się przygotować albo ja ci pomogę.
- Pomożesz? A to w jaki sposób? - stanęłam obok niego.
- Wsadzę cię pod prysznic i umyję, a następnie ubiorę.
- Nie odważysz się.
- Załóż się. - powiedział i przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do łazienki. - A teraz zapraszam do wanny.
- Sam to zrobiłeś?
- Specjalnie dla ciebie.
- Dziękuję - cmoknęłam go w policzek.
- Potrzebujesz choć chwili spokoju - powiedział i delikatnie musnął moje moje usta.
Zamknął drzwi, a ja po chwili weszłam do wanny. Kiedy tylko się zanurzyłam poczułam jakby ulgę. Jakby wszystkie problemy, smutki zniknęły z minuty na minutę. Wtedy od kilku dni po raz pierwszy poczułam jakby ulgę.

Oczami Victorii

Siedzieliśmy i oglądaliśmy TV. Oczywiście nie było z nami Vivienne. Odkąd dowiedzieliśmy się o śmierci małej Jane nie wychodzi z pokoju. Z resztą Kendall też. Najgorzej to przeżyli. James poszedł do niej sprawdzić co się z nią dzieje, no i właśnie wrócił.
- I co z nią? - zapytałam kiedy usiadł w fotelu.
- Namówiłem ją do wyjścia na urodziny mojego taty.
- To już coś. - mruknął Logan.
- A Kendall? - zapytał.
- Nadal u siebie... - powiedział Carlos, a na dół zeszła Meg. Płakała?
- Meg! Co się stało?! - szybko do niej podeszłam.
- Kendall powiedział, że jeśli mała Jane nie wróci to się zabije, że to jego wina, że to przez niego umarła i jeśli jej to wróci życie to się zabije... - płakała.
- Zabije się? - Christine do nas podeszła.
- On tego nie zrobi, prawda? - Meg uważnie spojrzała na Logana.
Chłopcy bez słowa pobiegli na górę, a my za nimi zobaczyliśmy jak Kendall stoi przy otwartym oknie. Logan szybko do niego podszedł i złapał za ramie i spojrzał z troską prosto w oczy.
- Przepraszam... - szepnął Kendall.
- To nie twoja wina, a teraz chodź. Potrzebujesz trochę rozrywki. - powiedział Logan i poklepał go po ramieniu.
- Może pojedziemy na quady? - zaproponowałam.
- Wolałbym gokarty. - dodał Kendall.
- James? Na którą musicie być u twoich rodziców?
- Na obiad.
- No to pojedziemy wieczorem, a teraz zapraszam na skoki spadochronowe.- dodał Logan.
- Dla mnie bomba! - uśmiechnął się Carlos.
- To my się już zmyjemy. - dodałam i wyszłam.  Tak po dziesięciu minutach jechaliśmy już do naszego celu.

Oczami Vivienne

Po dwudziestu minutach wyszłam z wanny i ubrana zeszłam na dół. Tam czekał na mnie James w swoim nowym garniturze. Założyłam buty, wzięłam torebkę i razem z Jamesem poszłam do samochodu. Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy u jego rodziców. Zawsze nie mogę się napatrzeć na ich dom.  James mi powiedział, że ogród jego mama sama wyhodowała. Piękny mają dom. Powoli razem z Jamesem weszłam do środka. Kiedy tylko znaleźliśmy się w salonie jego matka od razu zaciągnęła mnie do kuchni, a jego tata Jamesa do ogrodu.
- W czym mam pani pomóc? - zapytałam.
- Nie mów do mnie pani. - uśmiechnęła się ciepło. - Jestem Catherine, ale mów mi mamo.
- Dobrze, mamo. - uśmiechnęłam się.
- Zabierz tą sałatkę do ogródka, a ja za chwilę przyniosę picie. - dodała, a ja wykonałam jej polecenie.
Kiedy tylko weszłam do ogródka usłyszałam kawałek rozmowy Jamesa z panem Christopherem.
- Tylko pamiętaj, synu, nie posuwaj się za daleko.
- Zniszczyła wszystko co kochałem. Zasłużyła na karę, a wyjazd Vivienne ułatwi mi tylko całą tą sprawę. - powiedział poważnie i jakby z nutką nienawiści.
- Ale pamiętaj, że... - wtedy bez zastanowienia weszłam, a oni zamilkli.
- O czym masz pamiętać kochanie? - zapytałam i lekko musnęłam jego usta.
- O niczym serce, o niczym. - mruknął i uśmiechnął się.
- Vivienne, możesz mi pomóc? - z domu dobiegło wołanie mojej " mamy", więc szybko poszłam tam.
- Zabierzesz jeszcze to? - zapytała i pokazała na tacę z owocami i cztery szklanki.
- Oczywiście. - zabrałam wszystko i ruszyłam do ogrodu, gdzie usłyszałam ciekawy fragment monologu Jamesa.
- ... Rozumiesz tato? Nie po to wszystko robię, żeby iść do więzienia.
- Ale jeśli cię złapią?
- Nie będą mieli pewności, że to ja zrobię. - powiedział, a ja się przestraszyłam. Powoli doszłam do stołu i postawiłam wszystko. Kiedy tylko przyszła pani Cathy zaczęliśmy jeść, ale i nawet wspólne śmiechy mi nie pomogły. Po jakiś dwóch godzinach wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu i zaczęłam, żałować, że nie mam nikogo bliskiego z kim mogłabym porozmawiać o moich podejrzeniach. Do dziewczyn nie pójdę. Co prawda przyjaźnimy się, ale nie. Mogłyby o tym wszystkim powiedzieć Jamesowi. Wzięłam szybko telefon i napisałam do Mirandy.
" Hej! Jesteś jutro zajęta? "
Po chwili dostałam odpowiedź:
" Nie, zbytnio nie, a co? Stało się coś? "
" Nie, chyba nie. "
" Będę po ciebie z samego rana. Ok? "
" Ok. Będę czekała. Pa ;* "
" Pa ;* Trzymaj się. :* "
- A ty z kim tyle piszesz? - zaśmiał się James.
- Z Mirandą.
- Z Mirandą?
- Tak, a co? Nie wolno?
- Nie, no wolno. Tylko się dziwię, że tak się teraz zaprzyjaźniłyście.
- Po prostu mamy wspólny interes.
- Czyli?
- A ty mi mówisz o wszystkim?
- Co? Co to miało znaczyć? - zapytał ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie, nic. - dodałam i wysiadłam. Po kilku minutach byłam w gotowa na wyście na gokarty. Szybko zeszłam na dół, gdzie wpadłam na Kendalla.
- Hej, a ty co taka agresywna? - zaśmiał się.
- Jestem sobą. - uśmiechnęłam się słodko.
- Jedziemy?
- Tak, tylko wezmę wodę.
- Po gokartach pojedziemy na pizzę.
- Okay. - powiedziałam, a on objął mnie ramieniem.
- A teraz ładnie pojedziesz z nami na gokarty i będę mógł skopać ci ten twój zacny tyłek.
- A czemu zacny? - zdziwiłam się. 
- Bo jest tak zacny, że aż zacny. - dodał.
- Hahaha... Okay. - zaśmiałam się i już po chwili byliśmy na miejscu. Gdzie nieźle się zdziwiłam.


Hejooo :D
A teraz taki mały dodatek do notki :D Wiem, że Was zanudzę, ale cóż... Tak bywa :D ;**
Chciałam poruszyć kilka tematów niezwiązanych z blogiem, ale jednak dla mnie ważnych.
Więc:
1. Pewnie każdy z Was zauważył, że fanki BTR, 1D, The Wanted, Justnin'a Bieber'a czy innych artystów są ciągle hejtowane. Dlaczego? Ponieważ Ci co na nas jadą, próbują nas zniszczyć nie rozumieją co to tak naprawdę jest muzyka. Myślą, że jak zniszczą taką osobę to coś osiągną? Nie. W ten sposób pokazują jacy są, swój niski poziom inteligencji. Może nie każda fanka jest normalna, ale większość owszem. Da się z nami pogadać normalnie, bo można powiedzieć, że różni nas TYLKO muzyka. Spotkałam się z wieloma przeciwnikami tych artystów, ale jeszcze, żaden z nich mnie nie pokonał psychicznie, ani fizycznie. Może dlatego, że przyjaźnię się właśnie z anty fanką tych artystów?  Nie raz próbuje mi wmówić, że to są geje, pedały, ale zawsze udowadniam jej, że się myli. Dobrze wiemy, że to nie wina chłopaków, że tworzą muzykę, która potrafi WSZYSTKO, dosłownie WSZYSTKO. Podnosi na duchu, pomaga w życiowych wyborach, pomaga się nie załamać. Mi przynajmniej pomagają, pomagają spełniać swoje marzenia. I mam nadzieję, że ŻADNE z fanów nie załamie się, bo jakiś kretyn próbuje zaświecić swoją inteligencją. Wiadomo,że mu się to nie uda, ale dziecku trzeba dać się pobawić zabawką. Szkoda tylko, że w tym przypadku zabawkami są nasi idole. :( Przykre, ale prawdziwe.

2.  Tęsknice za małą Jane? Bo ja tak i to bardzo. Żałuję, że umarła. Szkoda, że nie mogła spotkać się z chłopakami. Chociaż nagrali dla niej SPECJALNE video, ale czy zdążyła je zobaczyć? Tego nie wiem. Chętnie bym oddała za życie tej małej wszystko co mam. Tylko po to, by mogła spełnić swoje NAJWIĘKSZE marzenie... SPOTKAĆ BIG TIME RUSH.

3. Słyszeliście już o hejterach, którzy okradli BTR? Pewnie tak. Chciałam się tylko krótko na ten temat wypowiedzieć. To nie fair, że na świecie są tacy ludzie, którzy nie potrafią docenić pracy innych. Chłopcy ciężko pracowali nad piosenkami na 24/seven, a tu proszę. Znaleźli się idioci, którzy wykradli SIEDEM piosenek i świecą, że są fajnie. GÓWNO PRAWDA!!! Nie są fajni? A dlaczego? Bo ukradli podstępnie owoce pracy ludzi, którzy posiadają wielki talent. Takich zazdrośników powinno się tępić.  Jeżeli nie potrafisz docenić pracy innych nie odzywaj się wcale, bo pokażesz tylko jaki jesteś głupi. Współczuję tylko chłopcom, że ten rok się tak fatalnie dla nich zaczął. Najpierw przekręt na KCA, a teraz to. :( Chciałabym, żeby  już NIGDY ich nic złego nie spotkało. NIGDY PRZE NIGDY!!!!

PS: Dziękuję za uwagę ;***

5 komentarzy:

Unknown pisze...

Więc na sam początek, chciałam się wypowiedzieć na temat Jane. Tak młoda dziewczynka, zachorowała na poważną chorobę. Może gdyby chłopaki się zdążyli z nią spotkać, coś by pomogło w jej wyzdrowieniu. Przecież cuda się zdarzają. Kiedy sobie przypomniałam, jak wszyscy składali kondolencje jej rodzicą, w oczach pojawiły się łzy. Powiem szczerze, że dobiło mnie to bardziej, ponieważ jedna z moich przyjaciółek ma teraz niezbyt ciekawą sytuację w rodzinie.
A teraz co do rozdziału, cieszę się, że pomiędzy James'em, a Viv się polepszyło, jednak smutno mi, że kosztem małej. A co do rozmowy Maslow'a z ojcem... aż się boję co ci przyszło do głowy. Zabójstwo, kradzież, włamanie. No kurde kompletnie nic mi nie przychodzi do głowy.
Taa, skąd ja znam obrażanie. U nas w szkole - i chyba nie tylko u mnie - muzyką, która góruje jest Rap.Jeżeli słuchasz pop - u, od razu cię wyśmieją, a jeszcze gorzej, gdy jest to Justin Bieber. Wtedy tracisz jakikolwiek szacunek w szkole, choć zależy to od osoby. Jeżeli jest dobrze ustawiona, nic jej nie zrobią.
A w sprawie tych piosenek... może się nie będę wypowiadać. Za bardzo szanuję chłopaków, aby cokolwiek powiedzieć.
Uff... zdaję mi się, czy ja za mądrze rozmawiam? Ależ się rozpisałam! Już siedzę cicho :D

Red Rose ~Justme pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Red Rose ~Justme pisze...

Asia ;p dobrze, że masz tyle do powiedzenia ;p i też się cieszę, że nie jestem sama jeśli chodzi o mała Jane. Gdyby jej to pomogło oddałabym życie, żeby spełniła swoje marzenie i wyzdorwiała. <33333 :-* Red Rose

Nat Henderson ♥ pisze...

Mi też jest bardzo szkoda małej Jane :c przykro, naprawdę przykro... Była tak blisko spełnienia swojego największego marzenia ale cóż... choroba miała inne plany...
Co do tych co wykradli piosenki: jakbym dorwała tych idiotów to bym ich powiesiła na suchej gałęzi!
A propos hejterów: też mnie to boli zwłaszcza, że tacy hejterzy myślą że ich już nikt nie zaatakuje, no żal...
no i w końcu. na deser przejdziemy do rozdziału.
Jest super! Na początku myślałam że Jamesowi chodziło o Vivienne że wszystko zniszczyła itp. ale teraz to mi się wydaje że on po prostu wykorzysta czas jej wyjazdu na jakieś "swoje sprawy". Tylko żeby za bardzo nie narozrabiał bo to z kiciem mnie trochę przeraziło o.O
i przeraziłam się tym tekstem że Kends chce się zabić, wgl WTF?! o.O to by było straszne...
w skrócie mówiąc, rozdział jest naprawdę SUUUUUUPERRRR!!!! Czekam na kolejny, jestem pełna nadziei że ten kolejny rozdziałek pojawi się szybciutko :*

Unknown pisze...

Mi też jest bardzo szkoda Jane ;( To straszne co się z nią stało! Nie zdążyła spotkać chłopców, a tak bardzo o tym marzyła :( Życie jest czasami bardzo niesprawiedliwe... Mimo że miała raka mózgu zawsze na jej twarzy gościł uśmiech... Tak strasznie mi jest przykro, że nie zdążyła spełnić swojego największego marzenia! Zrobiłabym wszystko, żeby tylko móc cofnąć czas i przyspieszyć spotkanie Jane z Big Time Rush... Bardzo szkoda, że umarła ;( Kiedy sobie o tym pomyślę chce mi się płakać ;((
A co do rozdziału to... Strasznie mnie ciekawi co takiego wymyślił James! Gadał z ojcem że może trafić do więzienia?! James! Coś ty wymyślił? Lepiej wybij sobie to z głowy... I niech Kendall się tak nie obwinia o śmierć Jane... Nic przecież nie mógł poradzić! I błagam! Niech nie próbuje się zabić! Rozdział naprawdę świetny ;) Czekam niecierpliwie na nn ;**