Myślałam,że on już nigdy nie zejdzie na dół. Krzyczałam i prosiłam. Chyba to pomogło, bo powoli zaczął schodzić na dół. Po chwili byliśmy na dole.
- Po co to zrobiłeś? Wiedziałeś,że nie chcę! Musiałeś nie?! Nie mogłeś się powstrzymać?! Musiałeś zrobić mi na złość?!
- Ale ja myślałem,że ty lubisz wspinaczki.
- To źle myślałeś!-byłam bliska płaczu, już myślałam,że obejdzie się bez tego,ale z moich oczu popłynął wielki strumień wody.- Ja chcę do domu! Zabierz mnie stąd! Nie chcę już tu być! Ja chcę do domu! Proszę, zabierz mnie tam!
- Dobrze, spokojnie, nie płacz.
- Nie dotykaj mnie! Masz mnie zabrać tylko do domu! Czy to jest takie trudne?!
- Nie.
Wyszłam z budynku. Nawet mnie nie obchodziło czy pomyślą sobie,że jestem jakąś histeryczką czy nie. Chciałam w tej chwili być sama w domu. Nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. I to chyba, dlatego też w limuzynie siedziałam i milczałam aż do samego domu. Weszłam szybko do środka i pobiegłam do swojego pokoju. Schowałam głowę między nogami i zaczęłam płakać. Myślałam,że wtedy oszaleję. Jak on mógł coś takiego zrobić? Dobrze wiedział,że nie chciałam się wspinać.
- Hej, Vivienne mogę?
Nie wiem skąd,ale w drzwiach mojego pokoju stał Logan.
- Wejdź.
Logan usiadł obok mnie na podłodze i głośno westchnął.
- Czemu nie chciałaś się wspinać?
- No, bo,ale nikomu tego nie powiesz?
- Nie, jeśli nie chcesz to nie.
- Więc tak. Kiedyś razem z tatą pojechałam na ścianę wspinaczkową,a dokładnie w prawdziwe góry. Kiedy już byłam w połowie upsząsz pękła,a ja spadłam z dużej wysokości. Złamałam nogę i rękę. Leżałam w szpitalu przez dwa miesiące. Nigdy już nie zbliżałam się do gór. Minęło od tego dużo czasu,ale nadal mam strach,że to może się powtórzyć. Dzisiaj dzięki Jamesowi to wszystko wróciło. Ten strach. Te wspomnienia i uczucia kiedy cierpiałam.
- Vivienne, gdyby James wiedział to by tego nie zrobił. Znam go długo i wiem,że jeśli miał ktoś takie przeżycie to go do niczego nie zmusza,a on chciał tylko,żeby to były twoje najlepsze wakacje. Nie chciał źle.
- Aha. Ale ja wolałabym,żeby nie robił nic na siłę. Boję się.
- Ale czego?
- Jack też mnie zmuszał do wszystkiego i co z tego wynikło?
- Co?
- Zostałam zgwałcona przez jego samego i kolegów i spoliczkowana dwa razy.
- A to debil.
- Hmm...
- Co?
- Może powinnam przeprosić Jamesa za to,że na niego nawrzeszczałam.
- Nie.
- Nie?
- On cię powinien przeprosić,a i teraz go nie ma w domu.
- Aha.
- Idziesz na dół?
- No ok.
Razem z Loganem zeszłam na dół. Kłamał,bo James był na dole i rozmawiał z Camill. Słyszałam tylko fragment rozmowy.
- Jak mam to zrobić?
- Normalnie.
Camill dołączyła do nas. Usiadła na kanapie. Nie wiem czemu,ale Carlos ustąpił mi miejsca na fotelu. Wygodnie się usadowiłam. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy dziwnie patrzyli się na mnie. Nie wiem o co im chodziło. Nagle światło zgasło. Zapaliły się tylko niektóre lampki. Do pokoju wszedł James. Miał dwa pudełka w rękach. Podszedł do mnie i otworzył jedno. Był w nim srebrny naszyjnik z literką "V". Był przepiękny. Drugie dał mi zamknięte. Kiedy je otworzyłam zobaczyłam niebieski gruszkofon. To był szok.
- A to za co?
- Chciałem cię przeprosić,za to,że zrobiłem ci takie świństwo.
- James.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc rzuciłam mu się na szyję i go przytuliłam. Nie sądziłam,że to zrobi,ale on odwzajemnił uścisk. Byłam taka szczęśliwa. Ale to szczęście długo nie potrwało, bo Carlos wrzucił nasze zdjęcie na Twittera i zaraz dzwoniła dziewczyna Jamesa. Odebrał nie odsuwając się ode mnie.
-Kochanie (...) Co nie zdradzam cię. (...) Co? (...) Nie ty chyba oszalałaś. (...) Ale ty nie możesz się wprowadzić. (...) Nie ma mowy. (...) Nie (...) Jasne,że Logan się nie zgodzi (...) Nie (...) Miranda nie wprowadzasz się (...).
- Co się stało?
- Świetnie. Miranda się do nas wprowadza.
- Że co?
W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. To chyba był taki odruch z przyzwyczajenia. W drzwiach ujrzałam jakąś dziewczynę,która po chwili rzuciła się na mnie i obje wylądowałyśmy na ziemi.
- Ty ździro!!! Nie masz prawa dotykać Jamesa!!!
- Puść moje włosy!!!!
Głowa mnie bolała jak nigdy dotąd. Do wejścia przybiegli chłopacy. Carlos był zadowolony widząc bitwę dziewczyn.
- Wow!!! Dziewczyny się biją!!!
- Co w tym śmiesznego?! Trzeba je rozdzielić!!!
Szybko się wyrwałam z uścisku Mirandy i role się odwróciły. Chyba nie była zadowolona z tego.
- Zostaw mnie szmato!!! James jest mój!!! Nie dostaniesz go!!! Zostaw mnie!!! Nie dotykaj moich włosów!!!! Spieprzaj!!!
Zostałam kopnięta w brzuch i uderzyłam głową o szafkę na buty. Straciłam chyba przytomność,bo nie wiedziałam co się dzieje. Obudziłam się leżąca w łóżku,którego dotąd nie widziałam. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam twarz Jamesa przed sobą.
- Nic ci nie jest?
Próbowałam się podnieść. Syknełam z bólu i złapałam się za głowę.
- Co się stało?
- Biłaś się z Mirandą.
- Gdzie jestem?
- W moim pokoju.
- Co?
Szybko się zerwałam z łóżka i ruszyłam w kierunku salonu. James zszedł za mną. Zobaczyłam jak wszyscy siedzą na kanapie,a Miranda przy barze w kuchni. Zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się ściany,ale szybko mi przeszło. Nagle straciłam kontakt z świtem, słyszałam tylko jak Camill krzyczała. Nic więcej nie zobaczyłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz