Zapraszam ;*
Wróciłem do hotelu około 9:00 pm. W tym czasie dużo sobie przemyślałem i postanowiłem. Zdeterminowany wszedłem do pokoju i zobaczyłem jak Vivienne ogląda telewizor. Natychmiast go wyłączyłem.
- Oglądałam to - mruknęła niezadowolona.
- Pakuj się. Wracamy - powiedziałem stanowczo.
- Co? Ty chyba sobie żartujesz! - wrzasnęła. - Mieliśmy być tutaj tydzień, a nawet jednego dnia nie spędziliśmy!- Pakuj się! - warknąłem.
- Nie.
- Za dziesięć minut masz być gotowa - syknąłem olewając jej wcześniejszą wypowiedź. Poszedłem do swojej sypialni, gdzie się szybko spakowałem, układając w głowie już plan działania. Chcę wszystko naprawić. Nie dam się już poniżać. Harry pożałuje tego, że wplątał mnie w te całe narkotyki. Nie będę już mu chronił jego tyłka. Jest w końcu dorosły, więc mam to w nosie czy go zamkną czy nie. Mam też już plan jak wrócić na szczyt. Big Time Rush powróci na szczyt.
Tak jak powiedziałem Vivienne była gotowa w dziesięć minut i czekała na mnie. Szybko ją wyprowadziłem z apartamentu poszedłem oddać klucz.
Już po chwili pakowałem nasze bagaże do samochodu.
- A tobie co odbiło? - zapytała brunetka kiedy zamknąłem bagażnik.
Szybko wyjechałem na autostradę, więc przed północą mieliśmy być w domu.
- Powiesz mi w końcu co ci odbiło? - zapytała brązowooka.
- A interesuje cię to w ogóle? - warknąłem. - W końcu nie chcesz się ze mną zadawać. Chcesz mnie unikać.
- James, to nie tak.
- A jak? Może zaraz mi powiesz, że to dla mojego dobra, co? Daruj sobie.
Tak jak powiedziałem Vivienne była gotowa w dziesięć minut i czekała na mnie. Szybko ją wyprowadziłem z apartamentu poszedłem oddać klucz.
Już po chwili pakowałem nasze bagaże do samochodu.
- A tobie co odbiło? - zapytała brunetka kiedy zamknąłem bagażnik.
Szybko chwyciłem ją za rękę i wsadziłem do samochodu.
- Wiesz, że to bolało? - zapytała kiedy usiadłem obok niej i ruszyłem z piskiem opon. Szybko wyjechałem na autostradę, więc przed północą mieliśmy być w domu.
- Powiesz mi w końcu co ci odbiło? - zapytała brązowooka.
- A interesuje cię to w ogóle? - warknąłem. - W końcu nie chcesz się ze mną zadawać. Chcesz mnie unikać.
- James, to nie tak.
- A jak? Może zaraz mi powiesz, że to dla mojego dobra, co? Daruj sobie.
- Co cię ugryzło?
- Prawda - warknąłem i dodałem gazu.
- Ej! - krzyknęła, kiedy wjechaliśmy do miasta. - Zwolnij!
- Jak sobie życzysz - uśmiechnąłem się cwanie i gwałtownie skręciłem na nasz podjazd, a następnie ostro zahamowałem. - Proszę bardzo - uśmiechnąłem się wrednie.
- Idiota - skwitowała i wyszła z auta.
Oczami Vivienne
- Nie zapominaj, że ten idiota cię kochał - dodał, uśmiechając się wrednie. I tym trafił w mój czuły punkt. Jak to kochał? Przecież mówił, że mnie kocha. To niemożliwe.
- Rusz się księżniczko - mruknął i wziąwszy nasze bagaże pchnął mnie w stronę drzwi. - Otwieraj. Na co liczysz? - Na... Na nic - szepnęłam i wykonałam jego polecenie. Kiedy weszliśmy do salonu rzucił nasze bagaże na podłogę i poszedł do kuchni, a ja za nim.
- James, co ci odbiło? Ty taki nie jesteś - szepnęłam kładąc rękę na jego ramieniu.
Gwałtownie ją strącił i ścisnął mój nadgarstek. Poczułam jakby mi kości miażdżył. Zawsze zapominam ile on ma siły.
- Hej, nie płacz - szepnął i zaczął gładzić mnie po plecach. - Powiedz mi co się dzieje.
- No dobra - szepnęłam i poszliśmy do mojego pokoju.
Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca. Podziwiam go, że potrafi tak dobrze słuchać.
- Skąd wiesz?
- Bo sam tak miałem z Stephanie - uśmiechnął się.
- Jesteś wspaniały - uśmiechnęłam się i przytuliłam go do siebie.
- Wybaczcie, że przeszkadzam tą ckliwą chwilę, ale jesteś mi potrzebna księżniczko - mruknął Maslow. - Po co? - zdziwiłam się.
- Załóż coś skąpego i za dziesięć minut widzę cię w aucie - warknął i wyszedł.
- Nigdy się tak do mnie nie odzywaj - warknął i zwrócił się do mnie. - Gdzie miałaś być?!
- J... Już - jąkałam się i ze łzami w oczach poszłam do samochodu. Po jakiś dziesięciu minutach chłopak do mnie dołączył.
- Jedyne co masz robić to wyglądasz seksownie. Czaisz?
- Prawda - warknąłem i dodałem gazu.
- Ej! - krzyknęła, kiedy wjechaliśmy do miasta. - Zwolnij!
- Jak sobie życzysz - uśmiechnąłem się cwanie i gwałtownie skręciłem na nasz podjazd, a następnie ostro zahamowałem. - Proszę bardzo - uśmiechnąłem się wrednie.
- Idiota - skwitowała i wyszła z auta.
Oczami Vivienne
- Nie zapominaj, że ten idiota cię kochał - dodał, uśmiechając się wrednie. I tym trafił w mój czuły punkt. Jak to kochał? Przecież mówił, że mnie kocha. To niemożliwe.
- Rusz się księżniczko - mruknął i wziąwszy nasze bagaże pchnął mnie w stronę drzwi. - Otwieraj. Na co liczysz? - Na... Na nic - szepnęłam i wykonałam jego polecenie. Kiedy weszliśmy do salonu rzucił nasze bagaże na podłogę i poszedł do kuchni, a ja za nim.
- James, co ci odbiło? Ty taki nie jesteś - szepnęłam kładąc rękę na jego ramieniu.
Gwałtownie ją strącił i ścisnął mój nadgarstek. Poczułam jakby mi kości miażdżył. Zawsze zapominam ile on ma siły.
- Nie dotykaj mnie - wycedził przez zęby. - Nigdy mnie nie dotykaj, nie patrz mi w oczy i nie stawiaj oporu - syknął i puścił mnie, a następnie wyszedł trzaskając drzwiami. Słyszałam jak stawia ciężkie kroki na schodach, a następnie wchodzi do swojego pokoju.
Powoli wyszłam z kuchni i wzięłam swoje walizki, a następnie ruszyłam na górę. Oczywiście jak to ja musiałam się potknąć i pobudzić przyjaciół.
- Co się dzieje? - z pokoju wyszedł zaspany Carlos.
- Ktoś jest w domu? - zapytał śpiący Kendall.
- Jasne - dodali chłopcy i wzięli ode mnie bagaże, a następnie zanieśli je do mojego pokoju. - Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Nie ma sprawy - dodał Kendall czochrając moje włosy.
- Twoje słowa mogą mnie oszukać, ale wzrok tego nie zrobi - powiedział i stanął na przeciw mnie. - Co tam się wydarzyło?
- No nic.
- Vivienne, przecież widzę.
- Nic nie widzisz! - warknęłam.
- Carlos - szepnęłam i bez zastanowienia go do siebie przytuliłam.Powoli wyszłam z kuchni i wzięłam swoje walizki, a następnie ruszyłam na górę. Oczywiście jak to ja musiałam się potknąć i pobudzić przyjaciół.
- Co się dzieje? - z pokoju wyszedł zaspany Carlos.
- Ktoś jest w domu? - zapytał śpiący Kendall.
- Początkujący złodziej? - zapytał ledwo przytomny Logan, ale kiedy wszyscy zobaczyli, że to ja zaczęli się śmiać.
- Ona by się na złodzieja nie nadawała - zaśmiała się Christine. - Dzięki - mruknęłam z uśmiechem. - Pomożecie? - Jasne - dodali chłopcy i wzięli ode mnie bagaże, a następnie zanieśli je do mojego pokoju. - Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Nie ma sprawy - dodał Kendall czochrając moje włosy.
- Następnym razem jak będziesz się włamywać to rób to ciszej - dodał Logan i cmoknął mnie w policzek. - Dobranoc.
- Ty też - uśmiechnęłam się i zniknęliśmy w sowich sypialniach.
Z uśmiechem położyłam się spać i o dziwo po chwili odpłynęłam.
Obudziły mnie promienie słońca. Przeciągnęłam się jak kotka i wstałam. Wzięłam ubrania i poszłam się przebrać. Gotowa zeszłam na dół. W salonie siedział Carlos i oglądał telewizor.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Gdzie wszyscy?
- Cześć księżniczko - uśmiechnął się. - James gdzieś wybył, dziewczyny na zakupach, a Kendall i Logan poszli do kina.
- A ty dlaczego zostałeś? - zapytałam i poszłam do kuchni. Pena wyłączył TV i poszedł za mną
- Bo chciałem z tobą porozmawiać - dodał i usiadł do stołu.
- O czym? - zdziwiłam się.
- Nic - wzruszyłam ramionami. - A co miało się wydarzyć?
- Dobranoc - szepnęłam i razem z blondaskiem sobie poszedł.
- Śpi dobrze mała - dodał Latynos i pocałował mnie w czoło. - Ty też - uśmiechnęłam się i zniknęliśmy w sowich sypialniach.
Z uśmiechem położyłam się spać i o dziwo po chwili odpłynęłam.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Gdzie wszyscy?
- Cześć księżniczko - uśmiechnął się. - James gdzieś wybył, dziewczyny na zakupach, a Kendall i Logan poszli do kina.
- A ty dlaczego zostałeś? - zapytałam i poszłam do kuchni. Pena wyłączył TV i poszedł za mną
- Bo chciałem z tobą porozmawiać - dodał i usiadł do stołu.
- O czym? - zdziwiłam się.
- Co się wydarzyło w Malibu?
- Twoje słowa mogą mnie oszukać, ale wzrok tego nie zrobi - powiedział i stanął na przeciw mnie. - Co tam się wydarzyło?
- No nic.
- Chcesz mi powiedzieć, że James od tak zmienił się w nieczułego gościa, a ty się go zaczęłaś bać? - uniósł brew do góry.
- Wcale się go nie boję! - zaprzeczyłam szybko. - Vivienne, przecież widzę.
- Nic nie widzisz! - warknęłam.
- Nie wmówisz mi, że od tak się tak zmienił! - podniósł głos, ale szybko wrócił do poprzedniego tonu. - Vivienne, martwię się. Rozumiesz? Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.
- Hej, nie płacz - szepnął i zaczął gładzić mnie po plecach. - Powiedz mi co się dzieje.
- No dobra - szepnęłam i poszliśmy do mojego pokoju.
Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca. Podziwiam go, że potrafi tak dobrze słuchać.
- Najgorsze jest to, że chyba nadal go kocham, ale ja tego nie chcę - szepnęłam.
- Rozumiem - dodał. - Ale to minie. Zobaczysz. - Skąd wiesz?
- Bo sam tak miałem z Stephanie - uśmiechnął się.
- Wybaczcie, że przeszkadzam tą ckliwą chwilę, ale jesteś mi potrzebna księżniczko - mruknął Maslow. - Po co? - zdziwiłam się.
- Załóż coś skąpego i za dziesięć minut widzę cię w aucie - warknął i wyszedł.
- Widzisz? - zwróciłam się do Peny. - I weź się go nie bój.
- Pogadam z nim - dodał i wstał.
Usłyszałam tylko jak coś ciężkiego upada na ziemię. Szybko wybiegłam z pokoju i zobaczyłam jak Carlos leży na ziemi ze złamanym nosem. Wszyscy już tam byli. - Pogadam z nim - dodał i wstał.
- Nigdy się tak do mnie nie odzywaj - warknął i zwrócił się do mnie. - Gdzie miałaś być?!
- J... Już - jąkałam się i ze łzami w oczach poszłam do samochodu. Po jakiś dziesięciu minutach chłopak do mnie dołączył.
- Jedyne co masz robić to wyglądasz seksownie. Czaisz?
- Tak, ale...- Żadnych pytań - warknął. - Masz siedzieć cicho!
- Yhym...
Jedną ręką chwycił mnie za włosy i porządnie szarpnął, a drugą ręką ścisnął mi twarz.
- Nie podnoś na mnie głosu, bo twoja buźka ucierpi na tym - warknął i puścił mnie, a następnie gwałtownie ruszył w kierunku nieznanych mi dzielnic Los Angeles.
No i jest! ;p Mam nadzieję, że nie zasnęliście ;p Postaram się skończyć Hate is my environment i dodać w najbliższym czasie ;p a jeśli nie to napazgram 125 xd ;p ;) Do zobaczyszka kochani ;* <3
- Yhym...
- A i możesz czuć się jak panienka do towarzystwa - uśmiechnął się cwanie.
- Ty chyba żartujesz?! - poniosłam głos. Jedną ręką chwycił mnie za włosy i porządnie szarpnął, a drugą ręką ścisnął mi twarz.
- Nie podnoś na mnie głosu, bo twoja buźka ucierpi na tym - warknął i puścił mnie, a następnie gwałtownie ruszył w kierunku nieznanych mi dzielnic Los Angeles.
No i jest! ;p Mam nadzieję, że nie zasnęliście ;p Postaram się skończyć Hate is my environment i dodać w najbliższym czasie ;p a jeśli nie to napazgram 125 xd ;p ;) Do zobaczyszka kochani ;* <3
8 komentarzy:
James co w ciebie wstąpiło?? Czekam na nn
James co w ciebie wstąpiło?? Czekam na nn
OMG . o_O
Jamesa diabeł opętał czy jak ?! No normalnie aż ja zaczęłam się go bać .
Rozdział wspaniały . Czekam z niecierpliwością na nn i na jednorazówkę . :)
Paaati .
PS Zapraszam cię do mnie. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie . Mam nadzieję, że ci się spodoba . http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/
Niewierze że James z takiego fajnego chłopaka zamienił się w nieczułego dupka. Mam nadzieje że kiedyś powróci ten stary dobry James. Momentami nie mogłam uwierzyć w to co robił. Rozdział naprawdę super. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, mam nadzieje że szybko go dodasz. Pozdrawiam i życzę dużo weny :*
J...JA..JAM...JAME..JAMES CO TY DO CHOLERY WYPRAWIASZ?! JESTEŚ CHORY CZY CO?! Ona nie jest ZABAWKĄ!!!!
Rozdział fenomenalny ! Czekam na kolejny!
P.S. Przepraszam, że teraz daje ci spam, ale.. serdecznie zapraszam na mojego bloga http://missing-ideals.blogspot.com/ mile widziane komentarze! :) <3
No świetnie i popierdoliło nam Jamesa do reszty, co za kretyn ?! Co mu wgl odwaliło? I jak to jest nudny rozdział przy którym mieliśmy zasnąć to ja chcę takich więcej :D
mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny !! ;*
Kiedy dodasz kolejny ?
Nie wierzę w to co robi James ... ; (
JJJJJJJJAAAAAAAAMMMMMMMMMMMMMEEEEEESSS!!!! CO CI ODBIŁO???? CZEKAM NN
Prześlij komentarz