No hej, hej ;* Przed Wami pierwsza część jednorazówki o Kendall'u. ;d
A teraz info ;d Otóż nie chce mi się pisać na razie bloga >,< Więc na razie dodam tylko tą jednorazówkę i być może potem zawieszę bloga na.... rok. Zrobię to albo po wakacjach, albo jeszcze w ciągu nich. Ale pamiętajcie. Wszytko co robię to tylko z miłości do Was ;* <3
Pzdr i zapraszam na pierwszą część opo ;*
Wszyscy wokół mnie są ubrani na czarno. Kobiety płaczą, a mężczyźni starają się tego nie robić. Wszyscy są przygnębieni. Panuje cisza. Słychać tylko zimne krople deszczu opadające na ziemię, parasole, słychać głośne szlochanie, które jest przerywane przez zimny wiatr i… księdza. Pewnie pytacie po co tu ksiądz? Otóż dziś jest pogrzeb mojej mamy. Wszyscy przyszli, prócz… jej męża i mojego ojca.
Wszystko to przez mojego ojca. To on jest winny śmierci
mamy. To on ją zabił. Prosiła, krzyczała, szarpała się, ale to nice nie dało.
Każdy zadany jej cios bolał coraz bardziej. Ją i mnie. Najpierw zaczął ją
okładać po twarzy, a potem już nie kontrolował się. Kiedy ledwo już oddychała
zadał ostateczny cios… wbił jej nóż w serce…
Zacisnęłam zęby, żeby nie wydać z siebie głośnego krzyku,
który był odzwierciedleniem mojego ogromnego bólu. Moje swobodne dłonie
zamieniły się w pięści, a zamknięte oczy zniknęły pod zaciśniętymi powiekami i
taflą łez. Słona woda wypływająca z moich oczy mieszała się z kroplami deszczu.
Kiedy tylko opuszczono trumnę wszyscy położyli kwiaty i się pomodlili, a
następnie… odeszli. Jedna chwila, minuta, a pozostałam sama na cmentarzu. Ale zdążyłam się już przyzwyczaić do
samotności.
Nagle poczułam czyjeś ręce na ramionach, a następnie
cichy, delikatny głos.
- Chodź – szepnął Mark i delikatnie mnie objął ramieniem,
a następnie zaprowadził do swojego auta i zawiózł do mojego domu. Mark – jest to mężczyzna w podeszłym wieku,
który zawsze mi pomagał, zawsze mogłam z nim porozmawiać, o wszystkim. Teraz
nawet jego nie chcę znać.
Siedziałam skulona w ciemnym kącie salonu. Dokładnie w
tym samym miejscu, gdzie dwa dni temu. To właśnie z tego miejsca widziałam
śmierć mojej matki. Za każdym razem ten obraz odtwarza się ze zdwojoną siłą.
Każdy zadany cios boli coraz bardziej i bardziej. Z każdą kolejną wizytą w tym
pomieszczeniu wszystko powraca na nowo, tak jakby to się działo właśnie w tej
chwili.
^^
Następnego dnia obudziłam się w salonie, tam gdzie
zasnęłam poprzedniego dnia. Ledwo
podniosłam się i wzięłam prysznic, a następnie ubrałam TO. Wzięłam swoją torbę
i powoli ruszyłam do szkoły. Kiedy tam dotarłam od razu poszłam do łazienki
zrobić sobie makijaż. Kiedy skończyłam
pochowałam wszystko do torby i wyszłam z łazienki. Zaraz po tym ktoś mnie
potrącił. Najwidoczniej się gdzieś spieszył, tak jak cała szkoła. Powoli
ruszyłam w tym samym kierunku co cała szkoła. Po jakiś paru minutach dotarłam
na naszą halę sportową. Usiadłam w kącie i podciągnęłam kolana pod siebie.
Chwilę po tym na salę weszło czterech chłopaków. Wszyscy zaczęli bić brawa i
gwizdać. Nie za bardzo wiedziałam o co chodzi, bo ich nie znałam. Tak jestem
jak jakiś odludek, bo nie lubię tego samego co wszyscy, czyli boysband’ów. Wolę
rap i hip - hop.
- Witajcie - powiedział blondyn.
- Jak wiecie przyjechaliśmy do Was na małą pogawędkę - dodał najwyższy.
- Więc zaczniemy z Wami gadać - wyszczerzył się Latynos.
- Ale prosimy o pokazanie prawdziwych siebie - dodał brunet, a wszyscy zaczęli bić brawa.
- To może zaczniemy od prawdzie? - zapytał blondyn, a wszyscy zaczęli krzyczeć Tak.
- Świetnie - powiedzieli wszyscy czterej równo.
- Jak wiecie prawda jest najważniejsza w życiu. Jeśli nie mówisz prawdy o sobie nie możesz mówić jej o innych. Takie jest prawo, bo skoro okłamujesz ich, siebie samego to po co masz mówić prawdę o tych, którzy tego nie chcą - powiedział brunet.
- Pokazuj światu jaki jesteś naprawdę i nigdy nie udawaj kogoś innego. Zawsze bądź sobą... po mimo wszystko, nigdy nie trać swojego szczęścia wewnętrznego, ale też nie pozwól go zabić - powiedział blondyn.
- A jeśli ktoś nie chce być sobą? - zapytałam głośniej, niż tego chciałam.
- To okłamuje samego siebie - odpowiedział zielonooki.
- A może boi się reakcji ludzi? Albo porostu nie może pokazać prawdziwego siebie, bo... bo nie ma dla kogo żyć, ale to robi, bo boi się śmierci? Nie pomyślałeś?
- Taka osoba powinna szukać pomocy.
- Czasami tej pomocy nie otrzymuje od nikogo, bo jest sama i... sama musi sobie radzić z całym złem tego popieprzonego świata - warknęłam.
- Angel! Wyrażaj się przy nich! - skarciła mnie szkolna barbie.
- Bo co?
- Bo oni nie zasłużyli na to - mówiła szybko swoim piszczącym głosem.
- Większość z nas nie zasłużyła na to pojebane życie, a i tak żyją - warknęłam i posłałam jej mordercze spojrzenie, a następnie wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wściekła, a zarazem zagubiona, ale nawet nie wiem co bardziej. nie miałam ochoty nikogo widzieć, więc poszłam do domu, gdzie zmieniłam swój wygląd ze słodkiej dziewczynki, na zupełnie INNY. Od tamtej pory zaczęłam malować oczy na czarno, paznokcie też, a także chodziłam w ciemnych kolorach. Opuściłam się w nauce, z szóstkowej uczennicy stałam się dwójkową. Chciałam dołączyć do mamy, ale bałam się, bałam się śmierci jak cholera.
Minął tydzień od wizyty tych czterech bałwanów, a nadal wszyscy tym żyją. Dlatego kiedy wchodzę do szkoły nachodzi mnie ochota zwymiotowania. Właśnie mam zajęcia w teatrze i znów nauczycielka czepia się o mój STRÓJ.
- Angelina, kiedy zaczniesz się inaczej ubierać?
- Nigdy - warknęłam i zaczęłam bawić się nitką.
- Kiedyś byłaś taka miła, miałaś taki ładny styl - mówiła przesłodzonym głosem.
- I to już nie wróci, nigdy!
- Chyba będę musiała porozmawiać z twoim ojcem - kiedy to powiedziała automatycznie rozerwałam nitkę, którą miałam w rękach, spuściłam wzrok i warknęłam.
- Nigdy więcej nie wspominaj o moim ojcu.
- Ale nic takiego nie powiedziałam.
- Nigdy więcej, rozumiesz?! - krzyknęła, a do środka wszedł ten sam blondyn co był u nas tydzień temu. - A ten kurwa po co tu?!
- Angelina wyrażaj się! - wrzasnęła nauczycielka.
- A co? Nie wyrażam? - prychnęłam.
- Słuchajce! Kendall pomoże nam w kolejnym przedstawieniu. Muzyka i tak dalej - uśmiechnęłam się Charllote.
- Tak!!! - krzyknęli wszyscy kiedy ja krzyknęłam Nie.
- Szlak! - warknęłam pod nosem.
- No to pokażcie mi co macie - uśmiechnął sie blodnyn.
- Ja muszę mamie pomóc - powiedziałam i zaczęłam się zbierać.
- Idziesz znowu na cmentarz? - zaśmiała się barbie. - W końcu twoja matka wącha kwiatki od dołu.
Kiedy to powiedziała rzuciłam się na nią i pewnie gdyby nie blodnyn zabiłabym.
- Puść mnie! - szarpałam się. - Zabije tą suke!
- Nie. Uspokój się - szepnął.
- Puść mnie do cholery!
- Nie.
- Póść mnie pedale jeden!
- Nie - powiedział, a ja z całej siły kopnęłam go w kostkę, syknął z bólu, ale i tak nie póścił. - Jak się uspokoisz to cię puszczę.
- Już - powiedziałam spokojnie, a on mnie puścił.
- Jeszcze trochę, a pozabija nas tak jej ojciec zrobił to z jej matką - dodała barbie.
- Za głośno szczekasz suko jak na swoją rasę - wycedziłam przez zęby.
- Angelina - upomniała mnie nauczycielka.
- Suką to była twoja matka, a nie ja.
- Zabiję cię dziwko. Obiecuję ci to - warknęłam i spojrzałam na nią, a blondyn złapał mnie za nadgarstek, który szybko mu wyrwałam.
- Angelina do dyrektora, natychmiast!
- Bo co?! Bo ta dziwka za dużo sobie pozwala?! Najlepiej strzelcie mi w łeb! Wszyscy by się cieszyli - krzyknęłam i wyszłam.
Szłam szybko przez korytarze szkolne i kiedy chciałam wejść do damskiej łazienki zostałam pociągnięta do tyłu i przytulona. Zdezorientowana szybko od siebie odepchnęłam napastnika i zobaczyłam blondyna.
- Co ty do cholery odpierdalasz?!
- Chcę ci pomóc.
- Molestując mnie?!
- Angel...
- Nie mów tak do mnie - warknęłam. - Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić.
Chłopak głośno westchnął i dodał.
- Wiem jak to jest stracić bliską osobę. Sam straciłem brata w wypadku.
- Tssa jasne... - prychnęłam.
- Serio, i wiem co czujesz. Ale... ale nie możesz tak reagować na świat, bo on nie jest niczemu winien. Tak miało być i koniec. Nic nie zrobisz.
- Aha. Czyli ojciec miał zakatować moją mamę? Dzięki, pocieszyłeś mnie jak cholera.
- Nie, nie wiem, ale nie możesz rozwiązywać problemów agresją, bo one potem narastają.
- Co ty o tym możesz wiedzieć?! Śpiewasz w jakiś tanim zespole i masz wszystko podstawione pod nos! Tylko, żebym Pan Blondasek nie był smutny! Nie wiesz co to prawdziwe życie, bo nigdy się źle nie czułeś! Miałeś matkę! Ojca! A ja?! Nie mam rodziców!
- Ale przecież ich miałaś.
- Tak! Ojca alkoholika i katowaną matkę, która zawsze mnie broniła i temu stracił życie! Miałam Zajebiste dzieciństwo!
- Agelina...
- Co?! - krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy, od śmierci matki. Chłopak nic nie powiedział tylko bez słowa mnie przytulił. Nawet nie wiedziałam czemu, ale odwzajemniłam to. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej bliskości... Nawet mnie to nie interesowało, że go nie znałam... Ważne, że był obok...
- Świetnie - powiedzieli wszyscy czterej równo.
- Jak wiecie prawda jest najważniejsza w życiu. Jeśli nie mówisz prawdy o sobie nie możesz mówić jej o innych. Takie jest prawo, bo skoro okłamujesz ich, siebie samego to po co masz mówić prawdę o tych, którzy tego nie chcą - powiedział brunet.
- Pokazuj światu jaki jesteś naprawdę i nigdy nie udawaj kogoś innego. Zawsze bądź sobą... po mimo wszystko, nigdy nie trać swojego szczęścia wewnętrznego, ale też nie pozwól go zabić - powiedział blondyn.
- A jeśli ktoś nie chce być sobą? - zapytałam głośniej, niż tego chciałam.
- To okłamuje samego siebie - odpowiedział zielonooki.
- A może boi się reakcji ludzi? Albo porostu nie może pokazać prawdziwego siebie, bo... bo nie ma dla kogo żyć, ale to robi, bo boi się śmierci? Nie pomyślałeś?
- Taka osoba powinna szukać pomocy.
- Czasami tej pomocy nie otrzymuje od nikogo, bo jest sama i... sama musi sobie radzić z całym złem tego popieprzonego świata - warknęłam.
- Angel! Wyrażaj się przy nich! - skarciła mnie szkolna barbie.
- Bo co?
- Bo oni nie zasłużyli na to - mówiła szybko swoim piszczącym głosem.
- Większość z nas nie zasłużyła na to pojebane życie, a i tak żyją - warknęłam i posłałam jej mordercze spojrzenie, a następnie wyszłam trzaskając drzwiami. Byłam wściekła, a zarazem zagubiona, ale nawet nie wiem co bardziej. nie miałam ochoty nikogo widzieć, więc poszłam do domu, gdzie zmieniłam swój wygląd ze słodkiej dziewczynki, na zupełnie INNY. Od tamtej pory zaczęłam malować oczy na czarno, paznokcie też, a także chodziłam w ciemnych kolorach. Opuściłam się w nauce, z szóstkowej uczennicy stałam się dwójkową. Chciałam dołączyć do mamy, ale bałam się, bałam się śmierci jak cholera.
^^
- Angelina, kiedy zaczniesz się inaczej ubierać?
- Nigdy - warknęłam i zaczęłam bawić się nitką.
- Kiedyś byłaś taka miła, miałaś taki ładny styl - mówiła przesłodzonym głosem.
- I to już nie wróci, nigdy!
- Chyba będę musiała porozmawiać z twoim ojcem - kiedy to powiedziała automatycznie rozerwałam nitkę, którą miałam w rękach, spuściłam wzrok i warknęłam.
- Nigdy więcej nie wspominaj o moim ojcu.
- Ale nic takiego nie powiedziałam.
- Nigdy więcej, rozumiesz?! - krzyknęła, a do środka wszedł ten sam blondyn co był u nas tydzień temu. - A ten kurwa po co tu?!
- Angelina wyrażaj się! - wrzasnęła nauczycielka.
- A co? Nie wyrażam? - prychnęłam.
- Słuchajce! Kendall pomoże nam w kolejnym przedstawieniu. Muzyka i tak dalej - uśmiechnęłam się Charllote.
- Tak!!! - krzyknęli wszyscy kiedy ja krzyknęłam Nie.
- Szlak! - warknęłam pod nosem.
- No to pokażcie mi co macie - uśmiechnął sie blodnyn.
- Ja muszę mamie pomóc - powiedziałam i zaczęłam się zbierać.
- Idziesz znowu na cmentarz? - zaśmiała się barbie. - W końcu twoja matka wącha kwiatki od dołu.
Kiedy to powiedziała rzuciłam się na nią i pewnie gdyby nie blodnyn zabiłabym.
- Puść mnie! - szarpałam się. - Zabije tą suke!
- Nie. Uspokój się - szepnął.
- Puść mnie do cholery!
- Nie.
- Póść mnie pedale jeden!
- Nie - powiedział, a ja z całej siły kopnęłam go w kostkę, syknął z bólu, ale i tak nie póścił. - Jak się uspokoisz to cię puszczę.
- Już - powiedziałam spokojnie, a on mnie puścił.
- Jeszcze trochę, a pozabija nas tak jej ojciec zrobił to z jej matką - dodała barbie.
- Za głośno szczekasz suko jak na swoją rasę - wycedziłam przez zęby.
- Angelina - upomniała mnie nauczycielka.
- Suką to była twoja matka, a nie ja.
- Zabiję cię dziwko. Obiecuję ci to - warknęłam i spojrzałam na nią, a blondyn złapał mnie za nadgarstek, który szybko mu wyrwałam.
- Angelina do dyrektora, natychmiast!
- Bo co?! Bo ta dziwka za dużo sobie pozwala?! Najlepiej strzelcie mi w łeb! Wszyscy by się cieszyli - krzyknęłam i wyszłam.
Szłam szybko przez korytarze szkolne i kiedy chciałam wejść do damskiej łazienki zostałam pociągnięta do tyłu i przytulona. Zdezorientowana szybko od siebie odepchnęłam napastnika i zobaczyłam blondyna.
- Co ty do cholery odpierdalasz?!
- Chcę ci pomóc.
- Molestując mnie?!
- Angel...
- Nie mów tak do mnie - warknęłam. - Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić.
Chłopak głośno westchnął i dodał.
- Wiem jak to jest stracić bliską osobę. Sam straciłem brata w wypadku.
- Tssa jasne... - prychnęłam.
- Serio, i wiem co czujesz. Ale... ale nie możesz tak reagować na świat, bo on nie jest niczemu winien. Tak miało być i koniec. Nic nie zrobisz.
- Aha. Czyli ojciec miał zakatować moją mamę? Dzięki, pocieszyłeś mnie jak cholera.
- Nie, nie wiem, ale nie możesz rozwiązywać problemów agresją, bo one potem narastają.
- Co ty o tym możesz wiedzieć?! Śpiewasz w jakiś tanim zespole i masz wszystko podstawione pod nos! Tylko, żebym Pan Blondasek nie był smutny! Nie wiesz co to prawdziwe życie, bo nigdy się źle nie czułeś! Miałeś matkę! Ojca! A ja?! Nie mam rodziców!
- Ale przecież ich miałaś.
- Tak! Ojca alkoholika i katowaną matkę, która zawsze mnie broniła i temu stracił życie! Miałam Zajebiste dzieciństwo!
- Agelina...
- Co?! - krzyknęłam, a po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy, od śmierci matki. Chłopak nic nie powiedział tylko bez słowa mnie przytulił. Nawet nie wiedziałam czemu, ale odwzajemniłam to. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej bliskości... Nawet mnie to nie interesowało, że go nie znałam... Ważne, że był obok...
4 komentarze:
Wzruszyłam się;(Opowiadanie jest świetne...ciekawe co dalej...Jest takie prawdziwe i główna bohaterka nie udaje grzecznej dziewczynki bo inni tego oczekują...JEST SZCZERA I PRAWDZIWA!Dzięki Kendallowi pewnie odzyska wiarę w życie...Oby tak było
Wow, to było, wow.
Zatkało mnie, opowiadanie straszne, oczywiście strasznie smutne!
Ale zakończenie spowodowało u mnie potok łez, szkoda, że ze mną tak nie było też by mi się przydał taki Kendall..
Jej nie powinnam się tak uwewnętrzniać, sorki za to..
Szkoda, że chcesz zawiesić, ale jeżeli jest jakiś ważny powód to jakoś wytrzymam te rozłąkę, co ja pieprzę nie wytrzymam:)
Też mam w klasie takie typowe barbie, które potrafią tak podgrzać moją krew. że czasami ze mnie kipi.. Czasem myślę o odwiedzeniu ich w ciemnej uliczce z taką fajną maczetą w dłoniach;*
Czekam na partII i zapraszam na moje blogi:)
[KLIK1] i [KLIK2]
Całusy:3
już wiem że to będzie zajebista jednorazówka. nie ogarniam takich ludzi jak ta cała szkolna barbie, jak można żywić się cudzym nieszczęściem i poprawiać sobie humor oraz status w społeczeństwie przez takie świństwa? a najgorsze jest to, że właśnie wszyscy na to pozwalają. muszę przyznać że to bardzo poważna i dojrzała jednorazówka, bardzo dobrze ją piszesz... i mam nadzieję że będzie jakaś kolejna część bo jestem ciekawa co mogłoby być dalej :3 i nie zawieszaj bloga, bd za tb tęsknić :c chyba że mi obiecasz że w końcu dokończymy opo xdd ale nie, i tak nie zawieszaj xd czekam na kolejną część :3
To była najlepsza jednorazówka którą kiedykolwiek czytałam.
Prześlij komentarz