wtorek, 22 stycznia 2013

100 " (...) Czym? (...) "



Hej! Dziś tak jakby są urodzinki mojego bloga. Wiecie 100 rozdział to nie wiem czy można nazwać to urodzinami, bo powstał 10 lutego, więc...
Ale rozdział będzie znacznie dłuższy i wyjątkowszy niż zwykle :D
Notkę dedykuję wszystkim czytelniczką mojego bloga ;p
Miego czytania życzę ;*

~*~...~*~

Oczami Logana

Właśnie wziąłem prysznic i wracałem do pokoju. Podszedłem do biurka i włączyłem laptopa. Szybko wszedłem na pocztę. Miałem maila od... Emily.
- Logan wiem, że to co powiedziałam zraniło cię i to bardzo. Proszę wybacz mi, ale nie miałam wyboru. Miałam Ci za złe to jak potraktowałeś Camille. Nie chciałam, żebyśmy się tak rozstali, ale... trudno stało się. Chcę tylko powiedzieć, że kochałam Cię odkąd zobaczyłam, ale potem ta miłość przerodziła się w... przerodziła się w nienawiść. Nienawidziłam Cię za to, że tak potraktowałeś Camill. Wiedziałam, że kiedy byliście razem wolałeś zajmować się inną... Vivienne. Na początku w to nie wierzyłam, ale kiedy zobaczyłam jak traktujesz, jak troszczy się, tęsknisz za nią. Serce mi pękło...pękło na pół. Wiedziałam, że jesteś... Nie cierpiałam zbytnio, bo wiedziałam, że zrobisz to prędzej czy później. Przespałam się z Carlosem, bo chciałam żebyś poczuł to co ja czułam kiedy martwiłeś się o Vivienne. Nie żałuję tego co zrobiłam, bo teraz wiem jaki jesteś. Zależy Ci tylko na seksie i tyle. Jesteś nic nie wart jak każdy facet żyjący na tym świecie. Nienawidzę cię!  Żegnaj. Emily - skoczyłem czytać i schowałem twarz w dłoniach.
- Była zazdrosna o naszą wspólną przyjaciółkę - zaśmiałem się. - Chore i tyle.
- Logan - usłyszałem damski szept. Odwróciłem się i zobaczyłem Vicki.
 Zapomniałem, że ona tu jest. Boże! Słyszała mojego maila. Jaki ja jestem głupi!
- Vicki...
- Wybacz, ale nie potrafiłabym spać w jednym łóżku z człowiekiem, któremu tylko seks w głowie - powiedziała i skierowała się do drzwi.
- Dziwne, bo chciałem to samo powiedzieć - odgryzłem się.
Bez słowa wyszła.
- Nawet nie potrafisz porozmawiać ze znajomą - westchnąłem i wyłączyłem komputer.
Siarkowałem się do starego pokoju Vivienne. Już miałem pukać gdy usłyszałem płacz. Cichy płacz dziewczyny. Wycofałem się i wróciłem do siebie.
 Leżałem na łóżku i bez sensu gapiłem się w sufit.

Oczami Carlosa

- Dziękują, że mi wybaczyłaś - powiedziałem i zacząłem całować ręce brunetki.
- Nie do końca jestem pewna tej decyzji, ale...
- Ale? - przestałem i spojrzałem na nią poważnie.
- Kocham cię i to się liczy - szepnęła.
- Ja ciebie też - powiedziałem i pocałowałem ją.

Oczami Kendalla

- Nad czym tak myślisz? - zapytałem mojej dziewczyny, która siedziała z podciągniętymi nogami po siebie na łóżku.
Nic mi nie odpowiedziała tylko objęła je jeszcze bardziej.
- Nad czym tak myślisz? - powtórzyłem i cmoknąłem ją w policzek.
- Nad Victorią i Loganem, Emily...Jo - szepnęła nie odrywając wzroku od ściany.
- Dlaczego?
- A jeśli Jo zrobi coś takiego jak Emily? - spojrzała na mnie oczami pełnymi smutku i łez. - Co wtedy? Kendall ja nie chcę cię stracić. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Rozumiesz? Nie przeżyję tego.
- Kochanie - otarłem jej łzę. - Nic mi się nie stanie. Zawsze będę obok ciebie. Obiecuję ci to.
- Skąd masz taką pewność?
- Bo cię kocham, a to mi wystarczy - powiedziałem i delikatnie musnąłem jej ciepłe wargi.
- Ja ciebie też.

Oczami Vivienne

Leżałam i bez sensu gapiłam się w sufit.
- Nad czym moje kochanie myśli? - zapytał James, który właśnie położył się obok mnie.
- Martwię się.
- Czym?
- Victorią i Loganem.
- Co, dlaczego? -  widocznie był zaskoczony moją odpowiedzią.
- Boję się, że...
- Kochanie posłuchaj mnie - powiedział i odwrócił moją głowę tak, bym na niego spojrzała. - Popatrz na nich i powiedz co widzisz.
- Co masz na myśli?
- Kiedy Victoria jest w pobliżu Logan się uśmiecha i  na odwrót. Oni cieszą się swoim towarzystem... to widać.
- Myślisz, że będą razem?
- Tego nie wiem, ale wiem, że wywołują nawzajem uśmiech na swoich twarzach, a spędzony czas ze sobą dobrze wykorzystują.
- Czyli myślisz, że będą razem? - upewniałam się.
- Nie mogę tego powiedzieć, ale to możliwe - puścił mi oczko.
- A co z nami? - zapytałam, a Fox wskoczył mi na brzuch.
- Coś nie tak?
- Twoja matka mnie nienawidzi.
- A ty jej.
- Nie powiedziałam tego.
- " (...) I jak najmniej zmarszczek stara wiedźmo (...) " - zaśmiał się. - Nie wiesz kogo to są słowa?
- No, bo mnie zdenerwowała.
- Czym?
- Powiedziała, że życzy mi jak najwięcej urody.
- Ale po co? - wytrzeszczyłam na niego gały. - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie.
- No. Masz szczęście.
- Była by kanapa?
- Nie - odetchnął z ulgą. - Ogród.
- Co?
- Kanapa niewygodna.
- A w ogrodzie zimno.
- Przeżyłbyś.
- Osz ty mała - powiedział i zaczął całować moją szyję.
- Przestań - śmiałam się, ale on mnie nie słuchał.
- Auł! - zawył.
- Co się stało? - zapytałam, a on położył się obok mnie.
- Fox mnie ugryzł - powiedział, a ja zaczęłam się śmiać.
- Śpi kochanie - powiedziałam i wtuliłam się w jego tors.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęliśmy wtuleni w siebie.


Obudziłam się dość wcześnie. Powoli wstałam i skierowałam się do łazienki. Po chwili wyszłam ubrana w spodenki, długi seter w biało-różowe szerokie paski, szary kapelusz i białe konwersy. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż. Już po chwili byłam na dole i piłam kawę. Nagle na dół zeszła Victoria. Oczy miała czerwone jakby całą noc płakała. Coś się stało?
- Hej - powiedziała ledwo przytomna.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nie, a dlaczego?
- Płakałaś.
- Wydaje ci się.
- Pokłóciłaś się z Loganem?
- Nie, no coś ty.
- To, dlaczego...
- Vivienne, rozumiem, że się martwisz, ale nie musisz mówić takich rzeczy. Nic się nie stało - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
- Jak uważasz, ale i tak wiem swoje - wystawiłam jej język. - A zostajesz z nami?
- Nie chcę robić problemu.
- Jakiego problemu? - zaśmiałam się. - Podaj mi adres, a pojadę po twoje rzeczy.
- Markplatc 23.
- Masz jakieś torby?
- Na górze, drugi pokój po prawej. Pod łóżkiem powinny być.
- To ja zabieram samochód Jamesa i jadę - powiedziałam kończąc kawę.
- Ale wiesz, że tam jest mój chłopak?
- Dam sobie radę - uśmiechnęłam się i już po chwili byłam w drodze do domu Bell.
 Nie minęło dziesięć minut, a byłam na miejscu. Od kluczyłam drzwi i weszłam do środka. Powolnym krokiem skierowałam się do jej pokoju.
Wyciągnęłam z pod łóżka walizki i zaczęłam pakować rzeczy dziewczyny. Po pół godziny wszystkie torby i walizki były w bagażniku. Wróciłam się jeszcze po laptopa i dwa kartony książek. Kiedy wkładałam je do samochody poczułam czyjś oddech na szyi.  Powoli się odwróciłam i zobaczyłam... Luck'a. Serce mi stanęło, ale nie dałam poznać tego po sobie.
- Witaj księżniczko. Dawno się nie widzieliśmy - powiedział i zaczął gładzić mój policzek.
- Nie dotykaj mnie - strąciłam jego brudną rękę.
- Jak tam życie? - zapytał kiedy wsiadałam do samochodu.
- Bez ciebie raj - warknęłam.
- Będzie to trzeba zmienić co, nie? - powiedział, a ja ruszyłam.
Boże kiedy go zobaczyłam rzygać mi się chciało.

Oczami Logana

James chodził z miejsca w miejsce. Był tak zdenerwowany faktem, że Vivienne pojechała sama do Luk'a, że głowa boli.
- Boże jak jej coś się stanie to się zabiję - jęknął siadając na fotel.
- Nic jej nie będzie - powiedział Kendall.
- To silna dziewczyna - dodał Carlos.
- Jasne - odpowiedział z lekka wkurzony ich komentarzami.
- Pomocy! - usłyszeliśmy krzyk Vivienne.
Szybko ruszyliśmy przed dom. To co tam zobaczyliśmy wmurowało nas. Dziewczyna stała sobie z walizkami, torbami i kartonami wokół siebie.
- Pomożecie mi z tym czy nie? - zapytała pokazując na rzeczy.
- Jasne - odpowiedziałem i wszystko wnieśliśmy do środka. 
Już po chwili Victora się rozpakowywała w starym pokoju Justice, a my siedzieliśmy w salonie.

Oczami Vivienne

- Wiesz jak się o ciebie martwiłem? - zapytał James.
- Jak widzisz nie potrzebnie - odpowiedziałam z uśmiechem. - Logan?
- Tak?
- Pokłóciłeś się z Victorią?
- Dlaczego?
- Chodzi taka przybita...
- Jasne! Jeśli dziewczyna jest przybita to moja wina! - poderwała się z fotelu. - Dajcie mi wszyscy święty spokój! - i już po chwili zniknął na schodach.
- Nawet zapytać się nie można. - powiedziałam.
- Oj kochanie, kochanie.
- Bo odpadnie ci ta głowa - fuknęłam, ale James dalej kręcił tym utalentowanym łbem.

Oczami Victorii

Siedziałam na łóżku tępo gapiłam się w podłogę.
- Po co żyć, skoro bez ciebie.
Jaki ma sens życie bez ciebie?
Kiedy tylko Cię widzę uśmiecham się,
Ale i to mi sprawia ból,
Bo i tak wiem, że nie będziesz mój.
- Boże! – zakryłam twarz dłońmi. – Dlaczego to życie jest takie trudne? Dlaczego nie mogę po prostu powiedzieć ci tego co czuję? Dlaczego muszę ukrywać swoje uczucia do ciebie?
Wstałam i podeszłam do szuflady. Wyciągnęłam z niej Jego zdjęcie i dodałam;
- Dlaczego to życie jest takie okrutne?
Po co żyć skoro musisz walczyć z wszystkimi wokół?
To wszystko nie ma sensu bez ciebie.
Proszę choć raz spójrz na mnie
i powiedz co myślisz.
Zaraz oszaleję jeśli nie zrobisz tego!

Wiem, że nie będziemy razem, ale powiedz słowo,
A już mnie nie zobaczysz.
Bo ja to ja, a ty to ty.

Włożyłam zdjęcie na swoje miejsce i wróciłam do rozpakowywania.
Serce mi pękało, ale co miałam zrobić?
- Szkoda, że nie czujesz do mnie tego samego – szepnęłam i położyłam się na łóżku.
Już po chwili leżałam we własnych łzach… tonęłam w nich.

~*~...~*~

Mam nadzieję, że podobała się notka.

Brak komentarzy: