wtorek, 22 stycznia 2013

88 " (...) Lepiej nie pytaj. (...) "

Hej. Dawno mnie nie było, ale tylko, dlatego, że mam urwanie głowy w szkole. Ale nadrobię to obiecuję. Notka jest ze specjalną dedykacją dla zwariowanej ~Justme i dla mniej zakręconej Kini ;p.
Notkę także dedykuję Ciri, Juli ;p and Epic. Macie świetne bogi. ;***

Zapraszam na notkę.

Miłego czytania ;***

~*~...~*~

Dwa tygodnie później

~*~...~*~

Właśnie wychodziłam z domu i kierowałam się do parku. Miałam właśnie wchodzić do parku, a nagle w koło moich nóg zaczął skakać...Fox? Co on tu robi? I to jeszcze sam?
- Skarbie, a gdzie masz pana? - zapytała kucając do pieska, a ten zaczął tylko szczekać.
- Fox! Fox! Gdzie jesteś! - usłyszałam wołanie Jamesa.
- O wilku mowa - powiedziałam i wstałam. Po chwili szatyn stał naprzeciw mnie. Jego mina? Bezcenna.
- James? Co ty? - udawałam głupią.
- Vi...Vivienne. Co ty tu robisz? - zapytał nadal nie w małym szoku.
- Czekam aż zaprosisz mnie na kawę - powiedziałam głupio się uśmiechając.
- J...Jasne. Chodź - powiedział i założył Fox'owi smycz.
Szliśmy w ciszy. Pewnie gdybym nie zaczęła rozmowy to byśmy tak szli.
- To co tam słychać u was?
- Lepiej nie pytaj.
- Aż tak źle?- zapytałam, patrząc na niego.
- Dziewczyny chodzą całymi dniami, "normalnie nie podchodź" albo cały czas siedzą u siebie i płaczą.
- A co z wami? Jak wy się trzymacie? - zapytałam ze zmartwieniem, które James wyczuł.
- Martwimy się. Nie dałaś znaku życia odkąd wróciłaś do Los Angeles. Myśleliśmy, że coś ci się stało.
- Jak widzisz jestem cała i zdrowa. No prawie.
- Coś nie tak?
- No miałam dwa wypadki.
- Co?!
- Spadłam z krzesła jak wymieniałam żarówkę i jak widzisz - pokazałam mu wnętrze dłoni - rozbiłam szklankę.
- Aha.
- Zupełnie jak ty wtedy. - powiedziałam i spojrzałam w niebo.
- Pamiętam to. Wtedy jeszcze byłem z Mirandą.
- No. A wiesz, że ona się zaręczyła.
- Serio?
- No. Byś widział jej partnera. Cud miód.
- Taki ładny?
- Yhym. Ale i tak nigdy was nie przebije. - powiedziałam wtulając się w jego ramię.
- Was?
- Ciebie, Carlosa, Logana i Kendalla.
- Wróć do nas.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- yyy...po prostu nie mogę.
- To chociaż wejdź na chwilę - powiedział kiedy znaleźliśmy się pod ich domem.
- Zgoda. Ale jak dostanę ochrzan to oberwiesz - pogroziłam mu palcem.
- A Vivienne.
- Tak?
- Będziemy jeszcze razem?
- Nie wiem. Trudno mi powiedzieć.
- Obiecaj, że tak. Oszaleję jeśli nie.
- Na razie chcę odpocząć, a potem się zobaczy. - puściłam mu oczko i weszłam do środka.
James poszedł za mną. Kiedy tylko znaleźliśmy się w środku chłopak ściągnął smycz Fox'owi, a ten pobiegł do kuchni. Popatrzyłam na Jamesa. Był taki smutny. Pokręciłam głową z dezaprobatą i pociągnęłam go w stronę salonu.
- James gdzieś...- Logan się zaciął.
- Vivienne! - dziewczyny rzuciły się na mnie.
- Nawet nie wiesz jak się cieszymy, że ci nic nie jest - powiedziała Emily.
- Zaraz będzie jak nie puścicie - dodałam, a one wykonały moją prośbę.
- Gdzieś ty była?! - zaczęła Meg.
- Wiesz jak się martwiłyśmy?! -dodała Emily.
- Mogłaś dać chociaż znać, że nic ci nie jest! - dodała Christine.
- A nie mówiłam! - spojrzałam na Jamesa, który był w siódmym niebie.
- Trzeba było dać znać.
- Dobra. Teraz gadaj - powiedział Carlos i posadził mnie na fotelu.
- Gdzieś ty była? - dodał Kendall.
- Jak to gdzie? Na spacerze - odpowiedziałam.
- Tyle to wiemy. Ale cały miesiąc?
- W domu?
- U kogo?
- U przyjaciela.
- Jakiego?
- Chcielibyście wszystko wiedzieć.
- Tak! - krzyknęli wszyscy razem.
- Jestem bezpieczna.
- Ale u kogo? - Meg nie odpuszczała.
- Dajcie jej spokój, bo i tak nam nie powie - powiedział Kendall.
- Dziękuję.
- Ale masz codziennie przychodzić. - Emily pogroziła mi palcem.
- Jak będę miała taką eskortę. - powiedziałam i spojrzałam na Jamesa, który się uśmiechnął. Nagle Fox wskoczył mi na kolana i tak pozostał. Pogadaliśmy jeszcze przez jakieś trzy godziny no i wróciłam do domu.
Weszłam do środka i skierowałam się do kuchni. Podobnie jak w salonie nikogo nie było. Kiedy miałam już wychodzić zauważyłam jakąś kartkę na stole. Szybko ją przeczytałam.


 Przepraszamy, że w taki sposób Cię informujemy, ale sami byliśmy zaskoczeni i postawieni pod ścianę. Wyjechaliśmy do Hiszpanii. Dostałem tam zlecenie. Do świąt będziesz sama. Przepraszamy. 
                                         

                                                                                                    Christine, Jack


-Super.Będę sama w domu, aż do świąt. - powiedziałam sama do siebie.
Poszłam do góry do mojego pokoju. Włączyłam laptopa i położyłam się na łóżku. Sprawdziłam pocztę i  strony plotkarskie. Pisali o moim rozstaniu z Jamesem. O związku Christine z Carlosem i o nowej płycie chłopaków. Włączyłam TV. Leciał wywiad z Jamesem.
- James powiedz. Dlaczego rozstałeś się z Vivienne?
- Sam nie wiem. Vivienne jest cudowną dziewczyną, której nie brak niczego. Jest wprost idealna. - mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- To, dlaczego się rozstaliście?
- Czasami tak bywa, że związki się rozpadają i nic na to nie poradzimy.
- Kto jest winny waszemu rozstania?
- Nie ma winnego.
- Nie rozumiem.
- Winna leży po obu stronach. Vivienne zawiniła, ale ja też ma w tym swój udział. I to nie mały.
- Czyli uważasz, że to jest twoja wina?
- Po większej części.
- Zobaczymy jak uważają twoi fani. - powiedziała prezenterka, a na ekranie za nimi pojawiła się dziewczyna gdzieś w moim wieku. Może młodsza.
- Nie pozwól odejść Vivienne. Pasujecie do siebie. Ona Cię kocha, a ty ją i to powinno wam wystarczyć.
No i cały program tak zleciał. Dziewczyny mówiły jak to do siebie pasujemy i dlaczego powinniśmy być znowu razem. Kiedy się skończył mój telefon zaczął dzwonić. Nie znałam tego numeru, ale odebrałam.
- Halo?
- Idę po ciebie. - usłyszałam Lucka, a po chwili kroki na schodach. Serce momentalnie mi stanęło.

Brak komentarzy: