wtorek, 22 stycznia 2013

104 " (...) ciebie! (...) "

Sobotni wieczór

Oczami Victorii

Siedziałam przed toaletką i kończyłam swój makijaż. W lustrze widziałam znajomą, a zarazem nieznajomą. Znałam ją z wyglądu, ale jej cechy, jej charakter... Tak bardzo zmieniła się przez te ostatnie dni, tygodnie. Kiedyś była inna. Zupełnie inna, a teraz? Teraz jej nie poznawałam. Była taka zagubiona, nie wiedział już co jest dobre, a co złe, na kim może polegać, komu może zaufać, kto chce ją tylko wykorzystać, czy dobrze robi ukrywając swoje uczucia. Sama nie wiedziałam co mam robić. Może źle zrobiłam zapraszając ich tu. A jeśli pójdzie coś nie tak? A jeśli mnie znienawidzą? Co wtedy? Co ja wtedy zrobię? Przecież nie przeżyję jeśli On mnie zostawi, jeśli On mnie opuści. Nie przeżyję tego.
 Dokończyłam swój makijaż i stanęłam prze lustrem. Wyglądałam nieźle, ale czy świetnie? Tego nie potrafię powiedzieć. Sukienka była ładna, ale czy makijaż i dodatki pasowały? Sama nie wiem.
- Kochanie twoi przyjaciele przyjechali - powiedział mój tata, któy właśnie wszedł do pokoju.
- Myślisz, że będą źli?
- Kochanie - powiedział i zamknął drzwi. - Wątpię. To są twoi przyjaciele.
- Masz rację tato.
- Idziemy?
- Tak.
Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę jadalni. Kiedy tylko zobaczyłam jacy są szczęśliwi uśmiech mi od razu pojawił się na twarzy.
- Możemy zacząć jeść - powiedział mój tata, a wszyscy spojrzeli w naszą stronę.
- Vicki? - byli tak zdziwieni, że to szok.
- Co ty tu robisz? - zapytała Vivienne i mnie przytuliła na powitanie.
- Mieszkam - powiedziałam przytulając Christine.
- Ale dlaczego? - zapytała Meg.
- Córciu śliczna sukienka - powiedział moja mama, która właśnie weszła.
- Dziękuję.
- Chwila - powiedzieli równo chłopcy. - To są twoi rodzice?
- Yhym.
- Spoko - powiedział James nadal w niemałym szoku.
Powolnym krokiem zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść kolację. Przebiegała ona w ciszy aż do pewnego momentu.
- Dziękuję wam, że zajęliście się moją córką - powiedział mój tata, a ja lekko się uśmiechnęłam. - Prawdę mówiąc nie miałem zielonego pojęcia co może się z nią dziać.
- To dobrze, że pan tego nie wie - powiedział Logan.
- Co? Dlaczego?
- Przepraszam - powiedziałam i wstałam, a następnie ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
Poczułam jak po moich policzkach spływają łzy.

Oczami Vivienne

Victoria wyszła, a my wszyscy spojrzeliśmy na Logana.
- Victoria zaczekaj! - krzyknął i pobiegł z brunetką.
- Ej, a właściwie to co tu się przed chwilą stało? - zapytał James.
- Ogarnij się stary - dodał Kendall.

Oczami Logana

Biegłem za Victorią i wołałem ją, ale ona nie reagowała. W końcu ją dogoniłem i wtedy zobaczyłem, że płacze.
- Dlaczego tak zareagowałaś na to co powiedziałem?
- A co? Może powinnam się cieszyć? - zapytała, a ja się nie odzywałem. - Oceniasz ludzi nawet ich nie znając. Skąd możesz wiedzieć jaka jestem, skoro nie wiesz jakie miałam życie, czego pragnę...
- To mi powiedz.
- Ciebie kretynie! Ciebie pragnę! - krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły kolejne łzy.
- Co? - wydukałem.
- Kocham cię! Rozumiesz?! Kocham! - krzyknęła i odbiegła, a ja stałem tam jak kołek.
Nie mogłem uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałem. Ona powiedziała, że mnie kocha. Kocha mnie, a znamy się niecały miesiąc. Jak to możliwe, żeby mnie kochała? Nie rozumiem tego. Przecież to nie jest Romeo i Julia, ani Julia i Romeo. To nie jest bajka, anie film. To rzeczywistość, a ona mi mówi, że w tak krótkim czasie się zakochała. Nie rozumiem dziewczyn. Zrezygnowany ruszyłem w kierunku ogrodu.
Może świeże powietrze mi pomoże to wszystko zrozumieć. Pomyślałem i  włożyłem ręce do kieszeni spodni.
Powolnym krokiem spacerowałem po ścieżkach. Nagle usłyszałem cichy płacz. Powoli ruszyłem w kierunku skąd on dochodził. Rozejrzałem się wokół, ale nikogo nie było.
- Może mi się wydawało - wzruszyłem ramionami i się odwróciłem.
Wtedy zobaczyłem jak Vicki próbuje szybko uciec do środka. Szybko do niej podszedłem i chwyciłem ją za nadgarstek.
- Zaczekaj - powiedziałem delikatnie.
- Po co? Może masz ochotę powiedzieć mi jaka jestem? - warknęła i chciała odejść, ale ją zatrzymałem.
- Nie puszczę cię dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Nie obchodzi mnie to co o mnie myślisz.
- Porozmawiaj ze mną.
- A mam o czym?
- Proszę - szepnąłem, a ona głośno westchnęła.
- Chodź - powiedziała i zaczęła mnie ciągnąć do środka.
Po chwili byliśmy w jakimś pokoju. Pewnie to była jej sypialnia.
- Więc? - zapytała otwierając balkon.
- Przepraszam.
- Za co?
- Nie powinienem się wtrącać w nie swoje sprawy. To jest twoje życie i twoja sprawa. Nawet jak jesteś dziwką.
- Co?!
- A nie jest tak? - zdziwiłem się. - Przecież byłaś niedawno z Luck'iem i mówiłaś, że go kochasz, a przed chwilą powiedziałaś, że mnie kochasz.
- Przestałam go kochać odkąd podniósł na mnie rękę.
- To dlaczego z nim jesteś?
- To skomplikowane - westchnęła i wyszła na zewnątrz.
- To mi to wytłumacz - poszedłem za nią.
- Ale co mam ci wytłumaczyć? Że bałam się własnego chłopaka? Że bałam się wyjść z domu? Logan ja nie miałam przyjaciół od trzech lat. Nie kontaktowałam się z rodziną, z żadnymi ludźmi. Po prostu siedziałam zamknięta w domu i czekałam, patrzyłam, cierpiałam. Od dobrych trzech lat nie odczułam uczucia, które teraz czuję - szepnęła.
- A co czujesz? - zapytałem cicho.
- Miłość, bezpieczeństwo - wyszeptała, a ja bez zastanowienia ją przytuliłem.
- Nie pozwolę, żeby cię ktokolwiek zranił - szepnąłem. - Ze mną jesteś bezpieczna.
- Dziękuję - szepnęła i odsunęła się ode mnie. - Za wszystko.
Delikatnie się uśmiechnąłem, a nasze twarze zaczęły się powoli zbliżać.

Brak komentarzy: