wtorek, 22 stycznia 2013

32 " (...) James... (...) "

Dobrze,że już byliśmy w domu. Nie mogłam w to uwierzyć,że nareszcie tam dotarliśmy. Kiedy weszliśmy do środka rozwalimy się w salonie i zaczęliśmy rozmowę. W pewnym momencie Logan musiał zapytać mi się o to. Po co?!
- To co Vivienne? James wrócił, więc powiesz czemu taka szczęśliwa byłaś?
- No dobra,ale lepiej wygodnie usiądźcie.
- Siedzimy.-powiedział Carlos
- Więc?
- Wróciłam do Jacka. Aaaa!!!-zaczełam się cieszyć,ale po chwili przestałam.- A wy co tacy smutni?
- Czy ty wiesz co zrobiłaś!?-Camille zaczeła krzyczeć.
- Tak. W końcu będę szczęśliwa.
W tym momencie James wstał i skierował się w stronę schodów.
- James...-chwyciłam go za rękę i chciałam go zatrzymać.
- Zostaw mnie.-wymruczał po nosem i sobie poszedł. Wróciłam na miejsce.
- A jemu co się stało?
- Sama sobie na to pytanie odpowiedz.-powiedziała Camille i sobie poszła jak wszyscy, tylko Logan został.
- Logan?
- James myślał,że ty chciaż mu pomożesz,a ty zrobiłaś takie coś.
- Ale ja...
- Vivienne, nie.
I sobie poszedł. Ukryłam twarz w dłoniach. Nagle ktoś schodził po scodach. Podniosłam się i zobaczyłam Jamesa. Podeszłam do niego. Zakładał buty.
- James...
- Daj spokój. Nie interesuje mnie to.
- Ale...
- Skończ.-i sobie poszedł.
Oparłam się o ścianę i zjechałam po niej na dół. Co ja mam teraz zrobić? Do kogo iść? Przecież moge iść do Jacka. Założyłam kurtkę i wyszłam. Poruszałam się uliczkami Log Angeles. Było już późno. Dobrze,że nie mam do niego tak daleko. Pomyślałam i skręciłam do jego domu. Zadzowoniłam do drzwi. Po chwili jakaś laska mi otworzyła.
- Ej ty jesteś Vivienne?
- Tak,a ty to kto?
- Narzeczona Jacka.
- Co?-w tym momencie mnie zamurowało.
- Jesteś jego kuzynką,a nie wiedziałaś,że ma narzeczoną?
- Ale ja nie jestem jego kuzynką.-powiedziałam,a on w tym momencie ztanoł za ta dziewczyną.
- Jak nie kuzynką to kim?
- Jego byłą.
- Jakt to byłą?-Jack podeszedł do mnie.
- Tak byłą! Nie będziesz już nigdy moim chłopakiem!
- Ciszej, sąsiedzi usłyszą.
- Niech słyszą! Niech dowiedzą jakim jesteś idjotą! Proszę państwa to jest największa męska dziwka!
- Zamkni się!-krzyknoł i mnie uderzył.
- I po co ja ci wierzyłam? Dosyć,że jesteś zwykłym dupkiem to jeszcze damskim bokserem!
- Ta. Ja z Kate jesem od roku,a ty zmieniasz chłopaków jak rękawiszki. Najpier ja, a później ten gnój.
- Nie mów tak o nim!-spoliczkowalam go.
- Na co ty liczysz? Że Maslow albo Henderson będzie cię chciał!? Powiem ci coś. Oni cię wzieli z litości. Jesteś nikim bezemnie. Jesteś zwykłą nic nie wartą szmatą.
- Chyba mówisz o sobie.-i znowu zostałam spoliczkowana i wyszłam z tamtąd.
- I tylko to potrafisz. Ryczeć i uciekać. Gdy nie ma btych dupków nikt cię nie obroni.
- Ty jesteś dupkiem. Oni byli momi przyjaciółmi,a pewnie mnie mają za sukę. I to przez ciebie!-powiedziałam,a po mnoich policzkach spłyneły łzy. Wyszedłam na chodnik i ruszyłam w kierunku domu. Usłyszałam tylko ostatnie zdanie tego kretyna.
- Uważaj, bo może coś ci się stać!
Zasłoniłam twarz ręcami i pobiegłam jak tylko mogłam.  Nagle na kogoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam obcego faceta. Nie znałam go,ale jak widać on mnie tak.

Brak komentarzy: