Więc tak: notka jest dla Justme, Epic, Ciri, Vivienne Maslow, Wiktorii Natalii, BTRki Hendersonki i wszystkich, którzy czytają mojego bloga. ;***
W zakładce Bohaterowie nastąpiły małe zmiany... :D
Auto Vicki: http://m.ocdn.eu/_m/3eaa72336aeaf4c4aac64aef395d3681,0,1.jpg
Rozpoczyna Logan ;D
~*~...~*~
- Myślisz, że zrobili to celowo? - zapytałem niepewnie.
- Wiesz, co? Mam to w nosie.
- Co?
- Jeśli Carlosowi zależało tylko na seksie to mógł od razu powiedzieć. Przynajmniej bym nie cierpiała i pomogłabym mu nawet znaleźć dziwkę.
- Co? - nie sądziłem, że Christine potrafi tak dopiec. Wydawała się taka grzeczna, miła...
- Mówię prawdę. Skoro mu na mnie nie zależało to po co ze mną był? Mógł powiedzieć, że chce szybki numerek i dostałby po ryju...to jest myśl.
- Co? Pobijesz go?
- Tak. Oberwie w ten swój...
- Przepraszam - usłyszeliśmy cichutki głosik. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy jakąś dziewczynę. - Przepraszam, że się wtrącam, ale usłyszałam waszą rozmowę i...
- Siadaj - powiedziała Christi i pokazała miejsce obok siebie. - Opowiedz coś o sobie.
- Więc mam 20 lat.
- Ja też.
- A ja 23.
- Mam na imię Victoria Bell i mieszkam na Wichmondstreet 280 z chłopakiem.
- Jestem Christine Martinez, a to jest Logan Henderson i mieszkamy na Wichmondstreet 26.
- Naprawdę?
- Yhym.
- I jeszcze nigdy się nie widzieliśmy?
- Jednak nie.
- A wracając do tematu - zacząłem. - Chciałaś coś powiedzieć.
- Właśnie. No, bo mówisz, że twojemu chłopakowi zależało na szybkim numerku, tak? - zwróciła się do brunetki.
- Tak.
- A mówił ci, że cię kocha?
- Tak i to nie raz.
- Więc wątpię, żeby zależało mu na seksie.
- Co? - zdziwiła się Christine, nagle zaczął dzwonić jej telefon i poszła odebrać.
- Skąd to wiesz?
- Bo mój chłopak co dziennie śpi z inną, więc...
- Zdradza cię i ty z nim jesteś?
- A co mam zrobić?
- No nie wiem. Zerwać z nim?
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo jeśli to zrobię to mnie zabije.
- Gadasz głupoty.
- Nie wiesz do czego jest zdolny.
- Bije cię?
- A jeśli tak, to co z tego?
- Powinnaś się wyprowadzić i zerwać z nim kontakt.
- Przeżyję bez tego.
- Nie rozumiesz, że chcę ci pomóc.
- Ale ty mi nie możesz pomóc!
- Dlaczego?
- Bo nie chcę, żebyś cierpiał, rozumiesz?!
- Ale tak czy tak cierpię, więc mniej czy wiecej bólu to bezróżnicy.
- Ale on może cię zabić! - poderwała się z miejsca.
- Jak się nazywa? - też wstałem.
- Luck Jonshon - szepnęła.
- Znam go.
- Skąd?
- Powiedzmy, że odegrał dużą rolę w moim życiu tak jak i moich przyjaciół.
~*~...~*~
Oczami Christine
~*~...~*~
- Ale, dlaczego? - zapytałam, a po moim policzku spłynęła kolejna łza.
- Zrozum nie chciałem. Uwierz mi, że cię kocham i zawsze będę.
- Nie składaj obietnic...
- Których nie potrafię dotrzymać, tak wiem. Ale tej dotrzymam.
- Carlos...
- Uwierz mi. Nie zapomnę o tobie nigdy.
- Carlos...
- Nawet jak już...nie będziemy razem...to i tak będę cię kochał.
- Carlos...
- Proszę wybacz mi - szybko rozłączyłam się, żeby mu nie powiedzieć...Ogarnęłam się i wróciłam do Logana i Victorii.
- Idziemy? - spytałam, a Logan pokiwał głową na znak, że tak.
- Mam samochód, jeśli chcecie to...?
- Chętnie - powiedział brunet, a ja spojrzałm na niego zaskoczona.
Już po chwili byliśmy w drodze powrotnej.
~*~...~*~
Oczami Emily
~*~...~*~
Właśnie miałam wychodzić z parku kiedy poczułam jak ktoś mnie szarpnął. Przewróciłam się na ziemię i zaraz po tym poczułam potworny ból brzucha. Zostałam w niego kopnięta. Po chwili na swoich ramionach poczułam zimne narzędzie...nóż. Już po chwili z moich obu ramion ciekła krew. Moje spodnie zostały zerwane, a zaraz po tym bluzka. Szarpałam się, ale to nic nie dało. Zostałam ponownie uderzona. Po moich policzkach spływały łzy...po chwili poczułam dotyk. Ten ochydny dotyk. Kopnęłam z całej siły, ale to i tak nic nie dawało. Czułam to wszystko co i robł, jego zapach i...ból. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam wydobyc z siebie żadnego dźwięku. Leżałam tam i cierpiałam. Chciałam umrzeć, ale nie mogłam. Żałowałam, że żyję. po chwili zostałam sama. Leżałam na ziemi i płakałam. Z trudnością podniosłam się i ruszyłam do domu. Nagle sobaczyłam jak jakiś samochód podjeżdża pod nasz dom, a z niego wysiada Christine i...Logan. Zatrzymałam się i poczekałam aż wejdą do środka. Z trudnością doszłam do drzwi. Drżącymi ręcami otworzyłam je i weszłam do środka. Z salonu usłyszaam śmiechy. Szybko założyłam kurtkę, która wisiała na wieszaku i zakryłam bluzkę, któa była cała od krwi. Powolnym krokiem ruszyłam na górę.
- Emily, nie zostajesz? - usłyszałam Vivienne.
- Nie - powiedziałam i weszłam do swojego pokoju. Rzuciłam kurtkę na łóżko i ruszyłam do łazienki, która była naprzeciwko pokoju. Z trudem podeszłam do niej. Już po chwili leżałam w wannie i płakałam. Płakałam, bo zostałam zgwałcona i rzucona przez Logana. Wyglądam jak wrak człowieka. Cała we krwi i posinaczona. Chciałam teraz umrzeć...nigdy się nienarodzić...
~*~...~*~
Oczami Vivienne
~*~...~*~
Szłam sprawdzić czy z Emily wszystko w porządku kiedy coś przykuło moją uwagę. A mianowicie ścierzka krwi prowadząca do łazinki. Delikatnie zapukałam...cisza...powtórzyłam czynność...cisza...jeszcze raz...w drzwiach stanęła Emily na pół żywa. Była cała blada.
- Nic ci nie jest? Jesteś strasznie blada.
- Nie.
- A krew?
- Rozciełam tylko rękę. To nic takiego.
- Jeśli tak mówisz.
- Przepraszam, ale chciałbym się położyć.
- Okay. Dobanoc.
Zdziwiona zeszłam na dół. usiadłam obok Jamesa.
- I co?
- Zmęczona jest.
- A krew? - wypytywała Meg.
- Rozcieła rękę.
- Co zrobiła? - Logan udawał głupiego.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- No, bo była na pół żywa.
- Może zmęczona jest.
- Może.
Około 21:00 poszliśmy spać. Jutro trzeba wstać i przygotować całą wigilię. Popakować prezenty, dokończyć dania, ubrać choinkę, iść na zakupy...I tak dalej, i tak dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz