wtorek, 22 stycznia 2013

103 " (...) Boskie! (...) "

Wszystkiego dobrego! Dużo zdrowia, szczęśćia pomylności. Wszytkiego najlepszego z okzji Świąt Bożego Narodzenia. Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku ;***

Życzenia składam Wam dziś, ponieważ nie jestem pewna czy jutro będę mogła wejść. ;) Więc jszcze raz. Wszystkiego dobrego i wszystkiego co najlepsze. ;****


~*~...~*~


Oczami Victorii

Prezydent, tata sama nie wiem jak mam go nazywać. Ale mniejsza oto. Ważne, że jesteśmy znów razem i to dzięki Loganowi. Pewnie gdyby nie od nie wróciłabym do domu. Dobrze też, że ochroniarze mnie rozpoznali i wpuścili z wielkimi zaciszami. Aktualnie siedziałam w swoim starym pokoju. Był odnowiony.
Dwie ściany były koloru czarnego. Jedna ściana była cała biała, a na niej namalowane czarne kwiaty. Ściana nad łóżkiem była zielona. Łóżko stało naprzeciwko drzwi, które były ogromne. Toaletka była na przeciw drzwi od łazienki. Na panelach na środku pokoju leżał duży, wełniany, okrągły dywan. Okno było ogromne, a zaraz obok niego drzwi na balkon. Były białe zasłony, które swobodnie opadały na podłogę. Drzwi szafy były lustrami, które wypełniały całą ścianę po drugiej stronie pokoju. Biurko stało niedaleko drzwi łazienki. Tak jak parę lat wcześniej wisiała nad nim tablica korkowa, a na niej zdjęcia z dzieciństwa. Rysunki, teksty piosenek, nuty, moje plany na przyszłość. Delikatnie odpięłam zieloną kartkę przyozdobioną brokatem.
- W przyszłości chcę mieć wspaniałego chłopaka, który będzie mnie rozśmieszał, dbał o mnie, będzie przystojny i będziemy mieszkali razem w wielkiej willi mojego taty. Będziemy mieli psa i dużo dzieci. Mała Vicki - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Karta wróciła na swoje miejsce, a ja do zwiedzania. 
Jak wcześniej wspomniałam na gazetce wisiały nuty, piosenki i rysunki. Pamiętam jak to wszystko tworzyłam.
Siedziałam z mamą na tarasie. Ona piła herbatę i czytała swoją ulubioną książkę, a ja tworzyłam. Miałam wtedy dziesięć lat. Wtedy też zaczęłam grać na gitarze i tańczyć. Rodzice zawsze mi powtarzali, że powinnam zostać tancerką albo piosenkarką. Zawsze słuchali moich "koncertów" wieczorem na tym samym tarasie co powstawały. Wspólne noce. Boże jak mi tego brakowało. Tych śmiechów, historii, rad, marzeń. Dlaczego byłam taka głupia i wtedy uciekłam? Przecież byliśmy tacy szczęśliwi. Byliśmy taką kochającą się rodziną. Pomyślałam i spojrzałam w okno. Słońce zachodziło.
Nagle do mojego pokoju ktoś zapukał.
- Proszę - szepnęłam.
- Pańscy rodzice chcieliby zjeść z tobą kolację na tarasie w ogrodzie - powiedziała dziewczyna i wyszła.
Moją uwagę przykuła gitara, która stała obok toaletki. Chwilę na nią popatrzyłam, a następnie wzięłam nią w ręce i skierowałam się na taras.
Po dziesięciu minutach byłam na miejscu.
- Kochanie witaj - powiedziała moja mama i mnie ucałowała.
- Cześć mamo.
- Siadaj proszę - dodał mój tata i wskazał na krzesło obok siebie.
- Chciałabym wam najpierw coś zagrać - powiedziałam i uniosłam instrument.
- A co takiego?
- Piosenkę o nieszczęśliwej miłości - powiedziałam niepewnie.
- A kiedy ją napisałaś?
- Nie dawno.
- Dawno nam niczego nie śpiewałaś - zauważyła mama, a ja się lekko uśmiechnęłam i zaczęłam grać.


Zawsze kiedy myślę o tobie
serce wali mi jak młot,
a i tak chce mi się płakać.
Zawsze już tak będzie,
bo ja to ja, a ty to ty.

Po co żyć, skoro bez ciebie.
Jaki ma sens życie bez ciebie?
Kiedy tylko Cię widzę uśmiecham się,
Ale i to mi sprawia ból,
Bo i tak wiem, że nie będziesz mój.

Szłam ulicą i wtedy zobaczyłam Cię,
Od razu wiedziałam, że to ty,
Że jesteś tym jedynym.
Ale co mi to da?
Skoro i tak nie możemy być razem,
bo ja to ja, a ty to ty.

Po co żyć, skoro bez ciebie.
Jaki ma sens życie bez ciebie?
Kiedy tylko Cię widzę uśmiecham się,
Ale i to mi sprawia ból,
Bo i tak wiem, że nie będziesz mój.

Dlaczego to życie jest takie okrutne?
Po co żyć skoro musisz walczyć z wszystkimi wokół?
To wszystko nie ma sensu bez ciebie.
Proszę choć raz spójrz na mnie
i powiedz co myślisz.
Zaraz oszaleję jeśli nie zrobisz tego!

Wiem, że nie będziemy razem, ale powiedz słowo,
A już mnie nie zobaczysz.
Bo ja to ja, a ty to ty.

Po co żyć, skoro bez ciebie.
Jaki ma sens życie bez ciebie?
Kiedy tylko Cię widzę uśmiecham się,
Ale i to mi sprawia ból,
Bo i tak wiem, że nie będziesz mój.


- Śliczna kochanie - powiedziała mama i zaczęła bić brawa.
- Dziękuję - dodałam i zabrałam się za posiłek.
Myślałam, że będzie wyglądał on inaczej, a tu takie zaskoczenie. Moi rodzice nic, a nic się nie zmienili. Wciąż tak samo roześmiani i kochani.

Oczami Vivienne

Położyłam się na kanapie i głośno westchnęłam. Meg włączyła MTV. Na ekranie pojawił się David.
- Odkryłem nową gwiazdę.
- A zdradzisz nam coś więcej?
- Mam tu jej płytę - powiedział i podał prezenterkę pudełko.
Już po chwili rozległa się moja piosenka. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Jedyny Carlos nie był w szoku.
- Co to było? - zapytał Kendall, który wyłączył telewizję.
- Wywiad? - udawałam głupią.
- Dlaczego nam nie powiedziałaś, że nagrywasz płytę? - Meg widocznie miała mi to za złe.
- Nie czym się chwalić - wzruszyłam ramionami i ruszyłam na górę, a oni za mną.
- Jak to nie ma czym się chwalić? - zapytała Christine kiedy znaleźliśmy się w mojej i James'a sypialni.
- Bo nie ma.
- Dobra wy idźcie, a ja z niej to wyciągnę - usłyszałam szept James'a.
Kiedy zamknął drzwi stanęłam za nim. Po odwróceniu się był "wystraszony".
- Więc kochanie... - zaczął i przyciągnął mnie do siebie tak, że nie było między nami wolnej przestrzeni.
- Jeśli dasz mi spokój to... - zaczęłam jeździć palcem po jego torsie.
- Ale nie masz mieć przede mną tajemnic - powiedział i mnie pocałował.
- Jasne - dodałam w przerwie pocałunku.
W tym momencie liczyliśmy się tylko my dwoje. Ja i on. Nikt inny. Już po chwili leżałam pod nim na naszym łóżku. Jego pocałunki stawały się coraz namiętniejsze i namiętniejsze.

Oczami Christine

- Już to widzę jak z niej to wyciąga  - powiedział Kendall.
- O Vivienne - Carlos zaczął go przedrzeźniać. - Kocham cię. Cmok, comk, comk, cmok.
- Normalnie M jak...
- Czyżby Kendall chciał powiedzieć miłości? - Meg znacząco poruszała brwiami.
- Mdłości - dokończył, a wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
- Weźcie się opanujcie dałny dwa - Logan pokręcił głową z dezaprobatą.
- Ale to nie nasza wina, że twoja laska wyjechała do... - zaczął Carlos, ale kiedy tylko napotkał wzrok Hendersona umilkł.
- Ej, a co ty tak reagujesz na Vicki? - zdziwiłam się.
- Bo wszyscy chcecie mnie z nią połączyć, ale ja tego nie chcę!
- Spokojnie. Przecież nikt wam nie każe być razem - broniłam się.
- Po prostu byłaby z was śliczna para - rozmarzyła się Meg.
- Culwa jaki motyl - wymruczał Kendall, a my spojrzeliśmy na niego jak na debila. - No co?
- Culwa? - pytała zdziwiona. - Motyl?
- Pamiętacie nasze spotkanie z fankami przed tym jak Stephanie... no wiecie...
- A tak - przypomniała sobie Meg.
- A culwa, bo...? - upewniałam się.
- Więc tak - Logan zaczął. - Mieliśmy spotkanie z fankami. Fajnie było. Śmiechy, żarty i w ogóle. Potem James do mikrofonu "Kurwa!" Dostał ochrzan od Vivienne. Potem chyba pięcioletnia dziewczynka zapytała się co to jest to "Kurwa", a Carlos jej na to, że "Piękne"
- I James wyjeżdża z tekstem "Jak ty sobie to wyobrażasz? Mała idzie z mamą przez park i mówi: Culwa jaki motyl? " - dodał Kendall.
- Wtedy Logan zrobił czary mary, a dokładniej mówiąc - Carlos zrobił jak jaday (czyt. dżedaj) - "Zapomnijcie o culwa".
- Boskie! - zaczęłam się śmiać.
- Ale to nie wszystko - powiedział brunet. - Potem zostałem wyśmiany i dostałem deprechy - gadał jak pięcioletnie dziecko.
- Wariaci - śmiałam się.
- Wiemy - powiedzieli równo.
- Przyzwyczaisz się do ich jakże inteligentnych historii, czynów i błyskotliwych komentarzy - śmiała sie Brown.
- Dzieci specjalnej troski?
- Więcej niż specjalnej.
- Nooooo... Ejjjjjj?!
- Sami to przyznaliście - dodałam.
- Ale to nie powód by obrażać dzieci - oburzył się Kendall.

~*~...~*~

Co powiecie na to by Loguś miał wypadek po tym jak dowie się o...? Kurde, bo za dużo wam powiem. Dowiecie się w następnych rozdziałach. Pa kochani ;****

Brak komentarzy: