wtorek, 22 stycznia 2013

39 " (...) Już wszystko wiem. (...) "


Akcję w tym rozdziale troszkę przyśpieszymy. A i chcę was przeprsić jeśli rozdziały na blogach bdą pojawiały się po dłuższym czasie. Ja po prostu nie mam tyle czasu co na początku. Ale wiem,że w lato, WAKACJE to wszystko nadrobię. Obiecuję. Rozdziały staną się dłuższe albo będą dodawane częściej.  Jeszcze nie wie jak tam z wyjazdami i zajęciami,ale to najwyżej was o tym poimformuje. Jeju jak się rozpisałam i was zanudziłam. Dobra nie przedużam i zapraszam na rozdział. Mam nadzieję,że się wam spodoba.
;**********

~*~

Jezu gdyby nie przyjaciele to bym się zanudziła w tym szpitalu. Dziewczyny co godzinę do mnie dzwoniły. Logan przyniusł mi jedzenie i mp3, James laptopa z wgranymi zdjęciami i krótkie opisy każdego, Kendall jakieś magazyny, Carlos to książkę hmm..."Zakazana miłość". Bardzo mi się podobała. Trafił w mój gust. Ona opowiadała o historii młodej dziewczyny, która nie była nikim ważnym,a jej marzeniem było zostanie tancerką. Kiedy dostała się na studia i wyjechała z kraju, poznała tam chłopaka. Byli szczęśliw,ale był jeden mały problem. A mianowicie ich rodzice zabraniali im się spotykać, bo byli z dwóch różnych światów. On sławny,a ona nikim ważnym z małego miasteczka, o którym nie było duże mówione. Jednak oni nie słuchali zakazów rodziców i zgineli razem w walce za swą miłość. Skończyłam tą książkę w niecałą godzinę. Odrazu wziełam telefon do ręki i wybrałam numer do Carlosa. Odebrał po trzech sygnałach.
- Carlos? Przynieś mi jakieś książki.
- Ale jakie?
- No, nie wiem. Jakieś tam dramaciki miłosne, o przyjaźni i jakie tam weźmiesz.
- No dobra. Będę za pół godziny.
- Czekam. - powiedziałam i się rozłączyłam.
W tym czasie włączłam laptopa od Jamesa. Zaczełam oglądać zdjęcia. Na samym początku natrafiłam

na chłopaków. Później na Camille i Jo. Stephanie. Moje i Logana. Moje. James i...ja? Carlos. Kendall. Wspólne. I znowu razem. I ponownie moje? Dziwne. Było tam dużo takich zdjęć. Przypomniałm sobie i to dużo. A ta ksiżka dała mi dała do myślenia.

Sobota

Nareście do domu. Byłm taka szczęśliwa,że mogę wrócić do przyjaciół. Połowę pamięci odzyskałam. Przynajmniej ja tak stwierdziłam,ale czy to prawda? Tego nikt nie wie. Kiedy skończyłam rozczesywać włosy do pokoju wszedł James. Spojrzałam na niego. ( włączyć http://www.youtube.com/watch?v=YX4SeQIJ-qE&feature=fvwrel ) Widać było,że też się cieszy. Ciekawe czy coś czuje do mnie? Nie! No gdzie. To jest James Maslow. On nie umawia się z byle kim... Ale on jest przystojny. A ten jego uśmiech sparwia,że moje nogi zamieniają się w watę. Przestań! On nigdy nie będzie twój! Nawet nie pmiętasz jakie miałaś z nim relackje. Wiesz tylko,że byliście przyjaciółmi i nic więcej. Daj sobie spokój z nim! Kiedy tak rozmyślałam dojechaliśmy do domu. Kiedy chciałam wysiadać z auta zostałam zatrzymana przez Jamesa. Odwróciła się  jego stronę i uważnie na niego spojrzałam. Był czymś zdenerwowany. Szczerze to ja też. Bałam sie tego co chce mi powiedzieć.
- James czy coś się stało? Wszystko wporzątku?-zapytałam niepwena.
- Nie. Nic nie jest wporzątku. Jesteśmy przyjaciólmi,a ty nawet nie wiesz co ja myślę o tobie.
- James...
- Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty. Takiej zabawnej, wyluzowanej. Takiej, która nie przejmowała by się opinia innych.
- James...
- Vivienne kiedy tylko cię zobaczyłem to wiedziałem odrazu,że nie będziesz mi obojętna. Kiedy tylko Miranda mnie zdradziła,a ty byłaś przymnie cały ten czas. Kiedy trafiłaś do szpitala to wiedziałem,że to ty, że ty tylko byłaś mi zawsze wierna. Ryzykoałaś dla mnie wszystko.
- James...
- Vivienne ja cię kocham. Rozumiesz? Ja cię kocham.
- Ja...-nie dokończyłam, bo Maslow zatkał mi usta pocałunkiem.
~*~
Podoba się? Końcówkę spiepszyłam. :(

Brak komentarzy: