wtorek, 22 stycznia 2013

102 " (...) Hallo? (...) "

Oczami Victorii

Siedziałam i pakowałam swoje rzeczy. Chciałam wyjechać jeszcze dzisiaj. Jeszcze dzisiaj zapomnieć o... Chciałam jak najszybciej stąd uciec i nie myśleć o Nim. Dlaczego to życie musi być takie trudne? Dlaczego po prostu nie mogę mu powiedzieć tego czego czuję?
- Jesteś moim marzeniem - westchnęłam i zapięłam walizkę.
Powolnym krokiem ruszyłam na dół. Taksówka miała już czekać, więc... Wzięłam głęboki oddech i weszłam do salonu. Wszyscy spojrzeli w moją stronę. Nawet On. Mimowolnie uśmiech wskoczył mi na twarz.
- To jadę - powiedziałam, a Logan wszedł na górę.
- Nie przejmuj się nim - powiedział James i mnie przytulił. - Wróć do nas jak najszybciej.
- Postaram się.
- Pa kochana - powiedziała Vivienne i wykonała tą samą czynnośc co jej chłopak.
- Cześć piękna - powiedział Carlos, a Christine prawie zabiła go swoim wzrokiem.
- Będę tęsknić - dodała Meg.
- Przecież nie znamy się nawet miesiąc, a wy żegnacie mnie jakbym była częścią waszej paczki - zaśmiałam się.
- Bo nią jesteś - powiedział Kendall.
- Dziękuję - powiedziałam i przytuliłam Christine. - Za wszystko wam dziękuję.
- To my ci dziękujemy - dodała Justice i jeszcze raz mnie przytuliła.
- Pa - powiedziałam i wyszłam z domu.
Szłam chodnikiem. Kiedy znalazłam się obok taksówki spojrzałam w okno Logana. Stał tam i patrzył. Patrzył na mnie z taką... odrazą, nienawiścią, a jednocześnie troską, czułością. Sama nie wiem czemu mu tak szybko zaufałam. Dlaczego ten wyjazd mnie tak bolał. Serce mnie tak bolało jak nigdy.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam. Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Jedna, a tyle znaczyła, tyle mówiła...

Oczami Logana

Stałem tam jak ten kołek. Nawet się z nią nie porzegnałem. Nie powiedziałem "Żegnaj". Nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy i z czystym sumieniem powiedzieć, że cieszę się z jej decyzji.
- Pogłubiłeś się stary, pogłubiłeś - powiedziałem sam do siebie i odszedłem od okna.

Oczami Vivienne

- Szkoda, że pojechała - powiedziała Christi.
- No - przyznałam jej rację. - Bez niej jakoś smutno się zrobiło.
- Przecież to ona ostatnio była... - zaczęła Meg, ale Kendall jej przerwał.
- Ej jedziecie z nami do studia? - zapytał kiedy wrócił do salonu.
- David dzwonił? - upewniał się James.
- No. Mamy przećwiczyć nowe piosenki.
- Jakie? - zdziwiłam się.
- Invisible i You're not alone.Jeżeli mnie pamięć nie myli to jest jeszcze jedna, ale nie pamiętam jej nazwy.
- Logan! Jedziemy do studia! - wydarł się szatyn, a ja aż podskoczyłam.
- Czego się drzesz? - zapytał i stanął w salonie. - Jestem tutaj.
- Aha. To jedziemy! - i znowu podskoczyłam. Jeszcze raz tak zrobi, a oguchnę przez niego.
Już po dwudziestu minutach byliśmy w studiu. Siedziałam z dziewczynami i słuchałyśmy jak chłopcy śpiewają. Boże jak na nich tak patrzę to chce mi się płakać. Oni robią to z taką pasją, z taką miłościąm. Widać, że kochają to co robią.
- Vivienn mogę cię prosić na chwilę - spojrzałam na Davida, a następnie ruszyłam za nim.
- Coś się stało? - zapytałam kiedy byliśmy w jego gabinecie.
- Co robimy dalej? - zapytał i oparł się o biurko.
- Ale z czym? - nie wiedziałam o co mu może chodzi.
- Nagrałaś płytę tak? Więc co robimy dalej?
- Nic.
- Jak nic?
- To była tylko zabawa - wzruszyłam ramionami. - Myślałeś, że będę sławna czy coś w tym stylu?
- Wiesz. Pokazałam twoją płytę producentą i chcieli by...
- Ale ja nie chcę być sławna - upierałam się przy swoim. - To była tylko zabawa i nic więcej. Fajnie byłoby być rozpoznawaną, ale sława to nie dla mnie.
- Jasne.
- Pozwolisz, że swoje zachowam?
- Jasne. Miej pamiątke z tej "zabawy".
- Dzięki.
Po chwili wróciliśmy do chłopaków, a oni zaczęli śpiewać kolejną, nową piosnekę. Intermission.

Oczami Victorii

Właśnie miałam wejść do gabinetu taty. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Po chwili ujrzałam swojego tatę, który siedział przy ogromnym biurku, a obok niego stało dwóch ochroniarzy. Kiedy tylko mnie zobaczył upuścił papiery i wstał.
- Witaj tato - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza.
- Victoria? - zapytał i zaczął podchodzić w moim kierunku.
- Tato! - bez słowa rzuciłam się na niego. Odwzajemnił uścisk.
- Kochanie, nawet nie wiesz jak się ciesz, że cię widzę. Tak za tobą tęskniłem.
- Ja też tęskniłam, tato.
Po chwili się odsuneliśmy od siebie, a on otarł moją łzę.
- Przez pięć lat cię nie widziałem. Jak ty wypiękniałaś - powiedział i odgarnął kosmyki moich włosów.
- Przepraszam, że wtedy uciekłam, ale chciałam mieć normalne życie. Przepraszam.
- Kochanie, ale ja się na ciebie nie gniewam. Nie chciałaś być córką prezydenta. Rozumiem.
- Tato, ale nie oto chodzi. Po prostu bałam się życia...
- A teraz jak się nazywasz? Zmieniłaś nazwisko, tak?
- Tak. Teraz jestem Victoria Bell.
- Ładnie, a gdzie mieszkasz? - zapytał i ruszyliśmy w kierunku chyba mojego starego pokoju.
- Aktulanie mieszkałam z chłopakiem, ale przeprowadziłam się do przyjaciół.
- W...? - upewniał się.
- W Los Angeles.
- Piękne miasto - uśmiechnęłam się. - A powiesz mi jeszcze jedną rzecz?
- Jaką? - spojrzałam na niego.
- Kim są twoj przyjaciele?
- Są to wspaniali ludzie, a właśnie tato mógłbyś wykonać jeden telefon?
- Jasne córciu.

Oczami Jamesa

- A pamiętacie jak...? - wypowiedź Carlosa przerwał mój telefon. Szybko odebrałem.
- Hallo?
- Dzień dobry. Tu Barack Obama.
- Że kto? - z podziwu nie mogłem wyjść. - Ale skąd pan prezydent mam mój numer telefonu?
Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Vivienne zaczęła nawet się dusić wodą.
- Powiedzmy, że ważna osoba dla mnie mi go podarowała. Ale nie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
- A o czym?
- Chciałbym was wszystkich zaprosić w sobotę na kolację.
- Ale, że Big Time Rush?
- Tak i to z osobą towarzyszącą.
- Ale...
- I proszę, żebyś przekazał Loganowi, że mam dla niego niespodziankę i ktoś na niego tutaj czeka - po głosie rozpoznałem, że prezydent się uśmiecha.
- Dobrze. Dziękujemy.
- Do wiedzenia.
- Do widzenia.
Rozłączyłem się, a wszyscy na mnie spojrzeli.
- Jedziemy do prezydenta na kolację w sobotę - wskazałem na Logana. - Tam ktoś czeka na ciebie i prezydent ma dla ciebie niespodziankę.
- Dla mnie? - zdziwił się.
- Tak.
- Nie wiem jak wy, ale ja chcę jechać do domu - powiedziała Vivienne.
- Ja też jadę - poparły ją dziewczyny.

~*~...~*~

Fajne? Mam nadzieję, że się podobało, bo następny będzie znacznie lepszy. Obiecuję wam to. ;****

Brak komentarzy: