Więc tak:
Dożo, dużo, ale to naprawdę dużo zdrowia, szczęścia, no talent masz, sławę, masz, ludzi którzy Cię kochają też, przyjaciół i to wspaniałych masz, więc czego by tu więcej chcieć. Wszystkiego dobrego Kendziu. Życzę Ci też dużo szczęścia z Katelyn Tarver.
Z tego co wywnioskowałam na Twitterze to są razem.
Zdrowia Kendall i niech Katelyn da Ci tego co najlepsze.
Happy Birthday
Friends Forever
Tweet Kendzia
Teraz zapraszam na notkę. Mam nadzieję, że się spodoba.
~*~...~*~
Właśnie brałam kąpiel kiedy do łazienki wszedł James. Spojrzałam na niego jak na debila, a on się głupio szczerzył.
- A ty tu po jaką? - zapytałam nieco zirytowana.
- Chciałem zobaczyć naszą łazienkę. - powiedział i dalej stał jak ten słup. Daję słowo zabiję go kiedyś. Pomyślałam.
- Wyjdź. - powiedziałam.
- Przecież nic nie widzę. - powiedział i podszedł bliżej. - Jest pełno piany.
- I tak ma zostać. Wynocha. - powiedziałam.
- Widziałem znacznie więcej.
- Wynocha zboczeńcu! - krzyknęłam, a on niezadowolony wyszedł.
Po jakiś piętnastu minutach wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem podobnie jak włosy. Kiedy myłam zęby do łazienki ktoś wszedł. Zapewne mój zboczeniec. Pomyślałam i krzyknęłam:
- James wynocha!
- Vivienne, chciałam Cię przeprosić. - ku mojemu zdziwieniu była to Emily. Dokończyłam pucowanie moich małych perełek i odwróciłam się w stronę przyjaciółki.
- Żal Ci się zrobiło czy chłopcy Cię zmusili? - warknęłam i wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się prosto do sypialni swojej i Jamesa, już w piżamie. Czyli spodenkach i za dużej bluzce.
- Nie. Po prostu... - nie dokończyła, bo przerwał jej mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam sms'a od nieznanego numeru.
To, że wyjechaliście to nie znaczy, że dam wam dam spokój.
Luck
- Co się stało kochanie?
- Przeczytaj. - jęknęłam niezadowolona, a on się zdenerwował.
- Czy ten gość da nam kiedyś spokój? - zapytał.
- Nie wiem. Mam to w nosie. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie jak na debilkę. - No co? Nie będę sobie psuła wakacji, bo jakiś kretyn mi grozi.
- Może powinnaś.
- Mam ciebie. - powiedziałam i cmoknęłam swojego chłopaka w policzek. Dołączyłam do reszty.
- Wysłuchasz mnie wreszcie czy nie?! - Emily krzyknęła, a ja spokojnie usiadłam obok Christine.
- Nie powiedziałyście jej? - zapytałam patrząc na blondynkę.
- Nie. Niech się postara. - dodała i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Vivienne.
- Tak Loguś? - zapytałam w przerwie śmiechu.
- Dlaczego pogodziłaś się z Christne...
- Bo ona nie jest niczemu winna,a to, że masz taką dziewczynę... - powiedziałam i wskazałam na Rain.- To już nie moja wina.
- Czy ty chcesz przez to coś powiedzieć? - zapytała zła Emily.
- Tak. - powiedziałam i stanęłam na przeciwko niej.- Wtrącasz się w nie swoje sprawy i tylko po to by później mieć o czym gadać. Prawisz wszystkim morały, a sama nie postępujesz lepiej. Logan pewnie nie wie nawet co ty wyprawiasz. Współczując mu tylko, że ma taką dziewczynę jak ty. - powiedziałam, a ona pobiegła do sypialni z płaczem. - Logan przepraszam, ale musiałam jej to powiedzieć. - dodałam i wróciłam na swoje miejsce.
- Spoko. I tak dzisiaj to samo jej powiedziałem.
- Prawie. - dodał Carlos przełączając kanał w TV.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- No, bo razem z Meg wtrącała się w twoje życie, a to jest twoja sprawa czy spotykasz się z Jackiem czy nie.
- I tylko to jej powiedziałeś? - zapytałam.
- Nie wieżę. - dodała Christine.
- No i, że nie każdy musi zgadzać się z jej opinią i, że nie jest tą samą Emily, w której się zakochałem. - dodał wzruszając ramionami.
- I nie żałujesz tego. - dodał Pena, włączając kolejny kanał.
- Jak to? - zdziwił się Meg.
- No, bo przecież nie mogę się z nią zgadzać nawet jak nie ma racji. - dodał brunet.
- Ja też nie żałuję tego co powiedziałam. - dodałam dumna.
- Ej, a o czym nie wiem? - zapytał Logan.
- O niczym. - powiedziała szybko.
- Vivienne.
- A co masz wiedzieć?
- Co Emily robi za moimi plecami?
- Nic.
- To, dlaczego tak powiedziałaś?
- To przez złość. Nie chciałam, ale nie zamierzam jej za to przepraszać. Nie mam za co.
- Oj kochanie, kochanie. - powiedział James i mnie objął.
- Ty mi tu nie kochaniuj. Nadal jestem na ciebie wściekła. - powiedziałam i strąciłam jego rękę.
- Więcej nie wejdę. - mówił słodkim głosem.
- Gdzie nie wejdziesz? - zapytał Carlos odrywając wzrok od telewizora.
- Wszedłem do łazienki jak Vivi się kąpała. - powiedział ze spuszczoną głową, a wszyscy zaczęli się brechtać. - Ale więcej tego nie zrobię. - podkreślił, a my zaczęliśmy brechtać się jeszcze bardziej.
- James ty debilu! -skwitował Carlos. - Trzeba było poczekać do nocy. - dodał, a my jeszcze bardziej zaczęliśmy się brechtać.
- Spadaj! - rzuciłam w niego poduszką.
- Lepiej w ciemnościach niż przy świetle. - oddał mi.
- Świnia.
- Carlos ma rację. - dodał Logan.
- Trzeci taki.
- Sama spójrz Vivi. Po ciemku nic nie zobaczysz,a przy świetle bardzo wiele. - Kendall tłumaczył jak małemu dziecku.
- Nie, no. Jestem wśród samych zboczeńców. - powiedziałam zrezygnowana.
- Jesteśmy. - poprawiłam mnie Christine.
- Nie wypowiadaj się. - zgasił ją Logan.
- Nie znasz dobrze. - dodał Carlos.
- Oni mają racje. - powiedziałam Meg. - To są mega zboczeńce. - dodała z taką miną, że wszyscy zaczęli się śmiać.
- Pff...mamy focha. - dodał Carlito.
- To miejcie. - powiedziałyśmy zakładając ręce na piersi.
- Myślałem, że chcecie poznać historię tego hotelu. - dodał Carlos, a Emily właśnie wróciła.
- Jaka historię? - zaciekawiłam się ciągnąc Rain w swoją stronę. Biedna wylądowała na oparciu, ale zaraz się poprawiła.
- Taką prawdziwą. - Kendall udawał głupka.
- Wiemy, że prawdziwą.
- Jest straszna. - Loganowi też zachciało się udawania głupka.
- No i? Chcemy ją usłyszeć. - powiedziałyśmy równo.
- Okay.
~*~...~*~
I co podobało się? Mam nadzieję, bo wątpię, że znowu szybko coś napiszę. Pozdrawiam. ;****
Komcie mile widziane. Lubię czytać Wasze opinie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz