wtorek, 22 stycznia 2013

54 " (...) Co? (...) "


Trochę przyspieszymy akcję, ale nie zabraknie dramatów i komedii.
 Miłego czytania .;*
~*~
Jesteśmy w domu już od jakiegoś tygodnia, a atmosfera wcale się nie rozluźniła. Przez to wszystko ja i James też przestaliśmy się dogadywać. Meg i Kendall rzadko gadali. Tylko Carlos i Stephanie byli chyba normalni. Była zgoda, zero kłótni i pocałunki, które skończyły się u mnie i Jamesa. Brakowało mi tego, tego smaku. Co się w ogóle z nami dzieje? Logan i Emily zaczęli gadać, ale tylko to co trzeba. Jednak ten przyjazd z Francji nic nie zmienił. Jednak niczego dobrego nie przyniósł. Pewnie jakbyśmy zostały Logan i Emily byli by razem, atmosfera nie była by tak napięta, a mnie nie bolała by tak głowa. Muszę zrobić coś z tym, bo oszaleję.
- Ej mamy jakieś tabletki na głowę? – zapytałam, a wszyscy na mnie spojrzeli.
- Tak. Powinny być. – powiedział Loggy.
- Co? Główka daje w kość? – zapytał Carlos.
- Trochę. – powiedziałam, a wszyscy zaczęli się brechtać. Nagle do kuchni wszedł James z dwoma pudełkami i gitarą.  Podszedł do Logana i dał mu gitarę.
- Ale mam gitarę.
- Tak wiem, ale tamtą zabrałem do Nicka i tak jakoś.
- Aha, rozumiem. Dzięki.
Następnie podszedł do Kendalla i Carlosa. Dał im pudełka i wyszedł. Po chwili wrócił z trzema bukietami. Z żółtych tulipanów dał Meg, z storczyków Stephanie, a z białych lili położył na krzesło Emily. Po chwili wrócił z ogromny bukietem z czerwonych róż. Klękną przede mną i:
- Największy dla najpiękniejszej. – powiedział i wręczył mi bukiet.
- Dziękuję. – powiedziałam i dałam mu całusa w policzek, a on po chwili pocałował mnie. Nie chętnie go odepchnęłam.
- Nie jesteśmy sami.
- Mi to nie przeszkadza. – powiedział i wyszeptał mi na ucho. – Nic mnie nie powstrzyma by być jak najbliżej ciebie.
- Logan to nie twój telefon? – zapytałam.
- A tak faktycznie. – powiedział i wziął telefon w rękę. – Sms od…obcego numeru.
- Co pisze?
- Że jest w ciąży? – zdziwił się.
- Co? – krzyknęliśmy równo, a Carlos wypluł sok na Kendalla.
- Że jest w ciąży? – zapytałam.
- Tak, ale pewnie to pomyłka.
- Pewnie masz rację. – powiedzieliśmy. Może i wszyscy się uspokoiliśmy, ale Logan nadal był pełen złości.
Kiedy wróciliśmy do posiłku. Kendall pocałował Meg. Kiedy się od siebie oderwali Logan się odezwał.
- Meg może powiesz nam z kim spotkałaś się przed hotelem w Francji? – zapytał, a ta jakby zamarła ze strachu.
- To nie jest twoja sprawa.
- Moja może i nie, ale Kendalla owszem.
- Nie muszę się mu tłumaczyć ze wszystkiego.
- Z tego co mi wiadomo miłość nie polega na tajemnicach.
 -Skąd możesz to wiedzieć. Gdybyśmy nie poleciały do Francji pewnie ukrył byś przed Emily fakt, że ją zdradziłeś! – krzyknęła Meg i wstała.
- Meg dosyć. – powiedział Kendall.
- Ja jej nie zdradziłem.- powiedział Loggy i też wstał.
- Jesteś tylko zwykłym gnojem, który nie potrafi kochać!!!! – krzyknęła bliska płaczu. No i trafiła w czuły punkt Logana. Przecież on nie zdradził, a ona mu takie rzeczy wygaduje. Nie dziwie się, że jego mina od razu się zmieniła.
- Meg dosyć!!! – krzyknął Kendall.
 - Nie. Ona ma rację. Może nie potrafię kochać. Pewnie, dlatego też nie potrafię powiedzieć Emily ile dla mnie znaczy i jak bardzo boli mnie, że już nie jesteśmy razem. – powiedział i chciał wyjść, ale weszła Emily i go zatrzymała.
- Cześć wszystkim. Hej Logan co jest? – zapytała i dotknęła dłonią jego policzka. Ten chwycił ją i opuścił.
- Jestem gnojem, który nie potrafi kochać.
- Ale… - nie zdążyła dokończyć, bo Henderson wyszedł.
- I po co ci to było? – zapytał Kendall i wyszedł.
- Przepraszam, że się wkurzyłam!!!! – krzyknęła Meg i wybiegła z płaczem.
- Wszystko się wali. – powiedział Carlos i oparł się rękoma na stole.
Wzięłam tabletki i ruszyłam na górę. Zapukałam do pokoju Logana. Nikt nie odpowiadał, więc weszłam. Kiedy się znalazłam w środku nikogo nie było. Zrezygnowana zeszłam na dół. Wszyscy siedzieli w salonie. Pary obok siebie. No nie całkiem. Kendall i Meg  jak dalej, a Carlos i Stephanie na kanapie, Emily i James na podłodze. Wygodnie usadowiłam się obok Jamesa, a po chwili zadzwonił mój telefon.
- Halo?
- Czy to pani Vivienne Justice?
- Tak. Czy coś się stało?
- Proszę o natychmiastowe przybycie do szpitala na ulicę Love.
- Czy coś się stało?
- Dowie się pani wszystkiego na miejscu.
Rozłączyłam się i spojrzałam przerażona na Jamesa.
- Coś się stało? – zapytał.
- Zawieziesz mnie do szpitala?
- Tak, a co się stało?
- Właśnie mam się tego dowiedzieć. Jedziemy?
- Yhym.
Razem z Jamesem ruszyłam. Po jakiś dziecięciu minutach byliśmy na miejscu. Zdenerwowana weszłam do środka. Na korytarzu szedł nasz doktor. No nie osobisty, ale zawsze się nami zajmował. No jak byliśmy w szpitalu. Szybko do niego podbiegłam.
- Panie doktorze co się stało?
- Pan Henderson miał wypadek.
- Co? – razem z Jamesem zdziwiłam się, ale i przeraziłam.

~*~

Podobało się? Mam nadzieję, bo Logan już jest martwy. Bauhaha. Pa… :*

Brak komentarzy: