wtorek, 22 stycznia 2013

70 " (...) Nie potrafię (...) "


Stałam na dworze jak jakaś kretynka i zastanawiałam się jak powiedzieć Carlosowi to wszystko. Nie miałam serca, żeby mu powiedzieć coś takiego. Takiego potwornego. Ja nie mam serce, żeby mu to powiedzieć. Carlos się załamie ja mu to powiem. Nie ja nie mogę, ale muszę. Musze być z nim szczera. Dlaczego to wszystko jest takie trudne? Dlaczego życie nie może być proste? To wszystko jest do dupy. Nagle poczułam jak po moich policzkach spływają łzy. Te potworne łzy. Nienawidzę ryczeć, ale to ostatnio tylko robię. Kiedy tylko nie mogę sobie z czymś poradzić, czegoś nie potrafię zrobić od razu ryczę. Nienawidzę siebie. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Jamesa.
- Skarbi, dlaczego wyszłaś? - zapytał, a ja się odwróciłam. - Dlaczego płaczesz? Co się stało?
- James, ja nie potrafię. - powiedziałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Ale czego skarbie? Czego nie potrafisz? - pytał.
- Powiedzieć Carlosowi, że Stephanie z nim zerwała. - powiedziałam i przytuliłam się do mojego chłopaka.
- Kochanie. To, że powiedziała, że jeszcze z nim nie zerwie to nie oznacza, że zerwała. - pocieszał mnie.
- Ale ona mi to napisała. W sms'ie.
- Kiedy?
- Jak śpiewaliście Worldwide. Wtedy to napisała.
- Serio?
- Yhym. - powiedziałam i pokazałam mu sms'a

Vivienne powiedz proszę Carlosowi, że z nami koniec. To wszystko nie ma sensu. Przestajemy się dogadywać, rozumieć. Po prostu już go nie kocham. Moje serce przestało bić dla niego. Mam już go dosyć. Tej jego dobroci. To nie dla mnie. Nie dla mnie taki delikatny chłopczyk. Ja potrzebuję prawdziwego mężczyzny, a nie bachora. No i wyprowadzę się po powrocie z Teksasu, bo moi rodzice wrócą z Australii i będę mieć dostęp do domu.

- O boże - powiedział mój chłopak i podrapał się w tył głowy.
- Sam widzisz. Nie potrafię. - powiedziałam już uspokojona.
- Czego nie potrafisz? - dołączyły do nas dziewczyny i Kendall i Logan.
- Gdzie Carlos? - zapytałam.
- Gada z fankami. Zaraz przyjdzie, bo zabieramy je na plaże. - wyjaśnił Kendall.
- Stephanie zerwała z Carlosem.
- Co? Dlaczego? - zapytali równo. Przeczytałam im sms'a, a oni zaniemówili. Po dłuższym czasie Logan przemówił.
- On się załamie jak coś takiego usłyszy.
- Dlatego nie może się dowiedzieć.
- Vivienne jak ty to sobie wyobrażasz? Nie ukryjesz czegoś takiego! - Henderson podniósł głos, ale nie krzyczał.
- Chociaż spróbujmy. Dla Carlosa.
- No dobra, ale to może nie wypalić.
- Logan ty pesymisto! - skarciła go Emily.
- Dlaczego Logan to pesymista? - obok nas pojawił się Carlos.
- Taki jest z natury.
- Hahaha. - wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem i to wszystko przez tekst pani Rain.
- Vivienne jak ty możesz się z tego śmiać? - zapytał Logan udając obrażonego.
- Sory, ale tak mam z natury. - powiedziałam, a wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Opanowaliśmy się dopiero jak dołączyły do nas fanki. Oczywiście ja miałam wszystko im powiedzieć, bo chłopcy...yyy...nie potrafili? Sama nie wiem. Zdecydowaliśmy, że mamy godzinę na przygotowanie się i spotykamy się na plaży w Malibu. No dokładniej to na molo, ale to taki drobiażdżek. Wszyscy ruszyliśmy do domów po kostiumy i w ogóle. Szybko razem z Emily i Meg pobiegłyśmy na górę. Przebrałyśmy się w stroje kąpielowe(ja, Meg i Emily) i na to założyłyśmy jeansowe spodenki i luźne bluzki. Chłopcy także założyli szorty i na to ciuchy. Wszyscy zadowoleni ruszyliśmy na plażę. W samochodzie Carlos gdzieś próbował się dodzwonić. Dopiero za czwartą próbą udało mu się.
- Hej skarbie. Gdzie jesteś? (...) Gdzie? (...) A co ty tam robisz? I to sama? (...) Że z kim ty jesteś?! (...) Tak. (...) Po co ty tam w ogóle poszłaś?! I to z tym dupkiem!? (...) On jest dupkiem. (...) Może masz racje. - powiedział i się rozłączył.
- Hej. Coś się stało? - zapytałam niepewnie odwracając się do tyłu.
- Nie twoja sprawa. -warknął Pena i znowu gapił się bezsensu w okno.
- Może grzeczniej? - zapytał James i spojrzał na Carlosa w lusterku.
- Sory, ale Stephanie poszła na imprezę z...z...- Latynos nie mógł dokończyć zdania.
- Z kim? - naciskał Kend.
- Z Jackiem.
- A to nic jej nie grozi. - powiedziałam,a James oderwał wzrok od jezdni i spojrzał na mnie. - No co?
- Czy ty zapomniałaś co o nam zrobił, co Ci zrobił? - zapytał i znowu spojrzał na drogę.
- Nie, ale się zmienił.
- Taa, akurat.
- Akurat. - powiedziałam. - Ostatnio go spotkałam i mi bardzo pomógł i to nie w jednej sprawie.
- Ciekawe w czym.
- Dzięki niemu Luck siedzi za klatkami no i nie poroniłam. - powiedziałam dumna.
- Jak to? - zapytał James równo z Loganem.
- On mi pomógł w tej zagadce, a i obronił przed ciosem Lucka.
- Ciosem? - zdziwiła się Meg.
- No, bo jak byłam raz w parku to spotkałam Jacka i z nim gadałam i przyszedł Luck i chciał mnie uderzyć, ale Jack mnie obronił. - wyjaśniłam.
- No to jestem pod wrażeniem. - powiedział Kendall.
- I to nie małym. - dodała Meg.
- Ale i tak na niego uważaj. - powiedział James, a ja pocałowałam go w policzek.

~*~

Kolejna część będzie dłuższa. Obiecuję.

Brak komentarzy: