wtorek, 22 stycznia 2013

106 " (...) Gdzie ich masz? (...) "

Oczami Jamesa

Siedziałem w tej jadalni i myślałem. Myślałem nad tym co powiedziała mi Liz. "To niewiarygodne,  jak można czuć się szczęśliwym przez tyle lat, mimo tylu kłótni, tylu upier­dli­wości i tak naprawdę,  nie wiedzieć  czy to miłość czy nie. "
- Masz rację Liz, masz rację - mówiłem sam do siebie.
- W czym? - usłyszałem ten głos. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Elizabeth.
- Co ty tu robisz? - zapytałem.
- Pracuję - uśmiechnęła się wskazując na swój strój.
- Tak się cieszę, że cię widzę - powiedziałem i jak najmocniej ją przytuliłem.

Oczami Vivienne

Leżałam na łóżku i płakałam. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam... mamę.
- Ma... mama? - zapytałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Witaj kochanie - rzuciłam się na nią. Bez wahania odwzajemniła mój uścisk.
- Tak się cieszę, że cię widzę - płakałam.
- Dlaczego płaczesz? - zapytała i otarła moje łzy.
- Bo ja... to znaczy... James - powiedziałam i usiadłyśmy na łóżku.
- Powiem ci coś co kiedyś bardzo mądry człowiek mi powiedział.
Babcia. Pomyślałam.
- Świat to trudne miejsce. Jemu nie zależy. Choć nie żywi nienawiści do ciebie i do mnie, nie darzy nas też miłością. Dzieją się na nim rzeczy straszne, których nie można wytłumaczyć. Świat cię nie kocha. Pamiętaj jednak, żeby robić swoje. Takie masz zadanie na tym trudnym świecie, musisz pod­trzy­mywać swoją miłość i robić swoje choćby nie wiem co.
- Ale ja nie wiem co mam zrobić - jęknęłam.
- Kochanie. Kochasz Jamesa, a on ciebie. Nigdy nie zapominaj, że miłość jest jak narkotyk. Ty nie przetrwasz bez niego, a on bez ciebie. Może kłócicie się, ale to nie oznacza, że nie kochacie.
- Dziękuje. Mamo powiedz mi, dlaczego przyszłaś?
- Potrzebowałaś mnie, a ja nigdy cię nie zostawię. Może i już nie będzie tak samo jak kiedyś, ale nie zapominaj, że zawsze jestem blisko ciebie - delikatnie się uśmiechnęła.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - powiedziała i znowu się przytuliłyśmy. - Do zobaczenia kochanie.
- Do zobaczenia - szepnęłam, a ona zniknęła.

Delikatnie podniosłam się z poduszki. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć mamę. Tak za nią tęsknię.
- Dziękuję mamo - powiedziałam, a na dworze zawiał lekki wiaterek.
Podniosłam się i ruszyłam z powrotem do jadalni. Już po chwili stałam w wejściu i mogłam zobaczyć James'a. James'a, który stoi z jakąś dziewczyną i się do niej klei. Momentalnie serce mi pękło. Po moich policzkach spłynęły nowe łzy. Pędem ruszyłam do sypialni. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

~*~

Następnego dnia popołudniu

Właśnie weszłam do ogrodu gdzie wszyscy byli. Był naprawdę gorąco. Wyszłam ubrana w TO. Nie minęła chwila, a wpadłam na Vicki. Była fajnie ubrana. Miała na sobie TO. Rozmawiała z swoim tatą.
- Że mu nie jest ciepło w tych garniturach - szepnęłam sama do siebie i podeszłam bliżej. Akurat trafiłam na fajną część rozmowy.
- Kochanie, ale idź się ubierz. Tu jest pełno chłopaków.
- Gdzie ich masz? - zapytała rozglądając się.
- Victoria - jęknął prezydent.
- Jakbyś nie zapomniała to my tu jesteśmy - dodał Logan, a ja zaczęłam się brechtać.
- No wiem - odpowiedziała z uśmiechem.
- Odwdzięczymy się - zaśmiał się.
- Masz pecha, bo tu nie ma basenu - wystawiła mu język. - Bo nie ma?
- Nie - odpowiedział Barack Obama. - Ale jest fajny tor quadów.
- No to jedziemy na wycieczkę - ogłosił Carlos, który właśnie wszedł.
- Gdzie jedziemy? - dodał James i do mnie podszedł. - Cześć kochanie.
Chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Coś nie tak? - zdziwił się.
- Zapytaj się oto swojej nowej dziewczyny - warknęłam i  wróciłam do środka. Wszystkie dziewczyny pobiegły za mną.
- Ej o co chodzi? - zapytała Meg.
- Co się stało? - dodała Christi.
- Nic - powiedziałam obojętnie.
- To dlaczego... - zaczęła Vicki.
- Wczoraj go przyłapałam z inną laską - powiedziałam.
- CO?!
- Tak. Kleił się do niej jak rzep do psiego ogona.
- Zabije! - warknęła brunetka.
- Oj jeśli woli dziwki to spoko - powiedziałam. - A teraz przecież jedziemy na quady.
- Pokażesz mu co traci - zapytała, a raczej stwierdziła jedyna blondynka w towarzystwie.
- Dokładnie.


Oczami Kendall'a

- Czy ja dobrze słyszałem?!
- Nie wiem, chyba.
- James, co się z tobą dzieje? - zapytał Carlos.
- Ze mną?! Ona ma ciągle jakieś problemy! Obraża się o byle co, a ja tylko przytuliłem Liz!
- Weź się ogarnij, bo stracisz ją - dodał Logan i poszedł do dziewczyn.
- Nie znajdziesz drugiej Vivienne - dodał Latynos.
- Ona jest jedyna w swoim rodzaju. Nie zapominaj o tym - szepnąłem i poszedłem w ślady Carlosa i Logana.


Oczami Vivienne

Już po dwudziestu minutach byliśmy na torze quadów. Carlos i Logan poszli je wypożyczyć, a my zostaliśmy i zaczęliśmy gadać. Nagle James do mnie podszedł.
- Możemy pogadać?
- A mamy o czym?
- Sam nie wiem, ale... tak.
- Słucham - powiedziałam, a do nas dołączyli pozostali.
- yyy... moglibyście zostawić nas samych?
- Po co? - zdziwiłam się. - Nie mam przed nimi tajemnic.
- Ja też, ale to są nasze prywatne sprawy - ustawał przy swoim.
- Vivienne to twój kostium - Logan mi podał ubranie.
- Dzięki. Jeśli już skończyłeś to pozwolisz, że sobie pójdę?
- Ale nawet nie zacząłem.
- Świetnie - uśmiechnęłam się nieszczerze  i ruszyłam z dziewczynami do przebieralni.
- Nie byłaś dla niego za ostra? - zapytała Vicki.
- A on nie był kiedy mnie zaczął zdradzać? - zapytałam.
- Ale przecież tylko się przytulali.
- Meg ja ją znam. To jest Liz. Ona nie odpuści póki go nie zdobędzie, a jeśli on jest TAK GŁUPI, że tego nie widzi to już jego problem.
- Oj Vivi, Vivi - zaśmiała się Christi.
- Co?
- Nic.

Kiedy się przebrałyśmy wróciłyśmy do chłopaków i każdy wsiadł na swojego quada. Już po chwili szaleliśmy na torze. Zatrzymaliśmy się przed jakąś polaną. Nagle podszedł do mnie Logan.
- Powiesz mi o co chodzi z James?
- Nie ważne.
- Ważne, ważne. Gadaj.
- A jak nie to co?
- To cię... - mówił ze śmiechem.

Brak komentarzy: