wtorek, 22 stycznia 2013

56 " (...) Ja nie (...) "


Nagle na policzku poczułam pocałunek. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam Jamesa. Powoli wstałam.
- Która godzina?
- Dziesiąta. Śpi.
- Nie musimy iść.
- Gdzie?
- Do studia.
- Po co?
- Musimy.
Powiedziałam i wbiegłam na górę. Szybko założyłam spodenki, bokserkę, vansy, włosy rozpuściłam i z telefonem w ręku zbiegłam na dół. James na mnie spojrzał.
- Idziemy.
- A śniadanie? Carlos zrobił omlety.
- Później.
- Najpierw śniadanie. – powiedział i mnie zasnuł do kuchni. Wszyscy już tam byli. Najwidoczniej humory im się poprawiły, bo  się brechtali.
- O wstałaś. Dla ciebie zrobiłem specjalnego. – powiedział Carlos i podał mi talerz z daniem. Zaczęłam jeść.
- Nie mów, że naprawdę będziecie tam pracowali. – powiedziała Meg.
- No co? Mamy zajęcie. – powiedział Kendall
- Ej o co chodzi? – zapytałam.
- Kendall i Carlos będą pracowali jako wolontariusze w szpitalu i będą zajmować się niemowlętami i pacjentami.
- Co? – zapytałam i wybuchneliśmy śmiechem.
- Albo to, albo w schronisku. – wyjaśnił Carlos.
- A co złego w schronisku? Przecież tam wychował się nasz mały Fox. – powiedziałam.
- Tak. Logan go wybrał.
- Yhym.
- Ej, a tak w ogóle gdzie Foxsiu? – zapytałam.
- U rodziców. – wyjaśnił Maslow.
- Dlaczego?
- Bo nie mamy teraz czasu, a on nie może być zaniedbany.
- Aha. Ale jak Logan wróci do domu to Fox też, bo ktoś musi pocieszać Logana.
- Spoko.
- Ej, a tak w ogóle to w którym szpitalu mieli byście pracować? – zaciekawiłam się.
- U Logana.
- To ja z dziewczynami weźmiemy tą pracę, a wy idźcie do piesków.
- Dlaczego?
- Bo tam to nie da się nikogo otruć, a kuchnia Carlosa i dobra ręka Jamesa i Kendalla.
- Okay. Ale to nie fair, bo my mamy trudniej, bo schronisko jest ogromne, a szpital to małe wyzwanie.
- To weźmiemy  jeszcze dom dziecka. – powiedziałam.
- Zobaczymy kto więcej pomoże i uzbiera na prezent dla Loguśa . – powiedziała Meg
- To do roboty. – powiedział James.
- Nie wiem jak wy, ale ja jadę najpierw dać Emily coś do zjedzenia i ciuchy na przebranie, no i zobaczyć na stan Logana.
- Jedziemy. – powiedział Carlos i odeszliśmy od stołu.
- Ej, a kto posprząta? – zapytałam.
- Ja nie. – powiedział Carlito i spierniczył do samochodu.
- Jak wrócimy? – zapytał James
- Okay. – powiedziałam zrezygnowana.
Wszyscy ruszylimy do auta Kendalla. Najpierw ruszyliąmy do szpitala. Kiedy się znaleźliśmy w pokoju Logana. James rozmawiał z lekarzem, a Emily spała oparta o Logana, a ten trzymał ją za rękę. Na mojej twarzy pojawił sie usmiech. Przepiekny widok. Kiedy lekarz miał wychodzić zatrzymałam go i zapytałam czy mogłybyśmy pracować jako wolontariuszki. On się zgodził i poszłm z nim po nasze stroje. Kiedy je zobaczyłm to sie zdziwiłm, no bo pierwszy raz widziałam takie stroje dla wontariuszek. Kurde! Co to ma być? No,ale co razem z dziewczynami to zmienimy. Wróciłam do pokoju, przywitałam się z Jamesem, Emily, która już nie spała i Loganem. No dokładnie dałam mu tylko całusa w policzek, ale on tylko się uśmiechnął. Zabrałam dziewczyny i pokazała im nasze stroje.
- I my w tym mamy chodzić? - zapytała Stephanie.
- Możemy to przerobić. - powiedziała Meg.
Uwinęłyśmy się z tym w pół godziny. Najbardziej podobał mi się stórj Stephanie, ale dziwczyny mówiły, że to mój jest najładniejszy.
- Wszystkie mamy śliczne. - powiedziała Meg. Jej strój, to totalnie cool. A Emily brak słów. Nigdy nie widziałam takich strojów pielęgniarek. Bomba. Cud, że udało nam sie to tak przerobić. Zadowolone wróciłyśmy do pokoju. Carlos na nasz widok zemdlał, a doktorowi wyleciała karta Logana z rąk,  gdyby nie Kendall to James by leżał jak długi. Zaczęłyśmy sie śmiać.
- Czy wy oszalałyście? - zapytał Kendall.
- Chcecie nas zabić? - zapytał Carlos, który wstał.
- Co to za stroje? - zapytał lekarz podchodząc do nas.
- Wolontariuszki.
- Będziecie rozpraszać pacjentów.
- Wcale nie.
- Pan Pena zemdlał.
- Ale to mój chłopak, więc wie pan.
- Idę po aspirynę.
Jeszcze chwile pogadałyśmy z chłopakami, a potem pojechali do studia.  Do dwudziestej czwartej siedziałyśmy w szpitalu. Zmęczone i wymarnowane wróciłyśmy do domu. Kiedy weszłyśmy chłopcy już siedzieli w piżamach w salonie. James wyłączył TV i rozbawiony spytał.
- A wy co takie zmęczone?
- Jeść. - powiedziałyśmy równo i pobiegłyśmy do kuchni. Byłyśmy tak głodne jak nigdy. Od rana nic nie jadłyśmy. Tylko woda i nic po za tym.
Zrobiłam nam herbatę, Emily kanapki. Padnięte usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść.
- Jak miną dzień? - zpytał Kend i wszyscy usiedli naprzeciwko nas.
- Wspaniale. - powiedziała Stephanie, gdy my "Okropnie".
- Dlaczego?
- Byłam świadkiem operacji nogi. - powiedział Steph z zachwytem,a ja z obrzydzeniem.
- Ale nie zgoda. - stwierdził Carlos.
- Dobranoc. - powiedziałm i weszłam na górę. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Brak komentarzy: