wtorek, 22 stycznia 2013

36 "(...)Wszystko się wali(...)"

Oczami Kendalla

Ja ich kiedyś zabiję! Zostawili mnie z trzema. Aż boję się pomyśleć co może się stać. Najlepiej będzie jak się nie będę odzywał i tylko przytakiwał. A jeśli to nie wystarczy? A jeśli naskoczą na mnie i mnie pobiją? Auć? Nie chcę o tym myśleć. Boję się. Może i jest tu Jo,ale ona też jest nic nie lepsza. O tak! Ktoś przyszedł! Ucieszyłem się, a w salonie pojawił się wściekły Logan.
- Cholera jasna!-krzyknął kopiąc w fotel, a później opierając się rękami o oparcie.
- Co się stało?-zapytała Stephanie
- Wszystko się wali. James zniknął, Vivienne w szpitalu. Szlak.- i znowu kopnął w fotel.
- Stary my to wiem. Nie denerwuj się.-powiedziałem.
- Kendall, Vivienne straciła pamięć i prawdopodobnie obudzi się dopiero jutro. Jak wy możecie być spokojni?
- My tego nie wiedzieliśmy.
- Ona nic nie pamięta?-zapytała Stephanie. Widać było,że była załamana i tylko brakowało chwili by się rozpłakała.
- Tak twierdzi lekarz. Dobra jadę do niej.
- Po co?-zapytała Camille
- Bo chcę być przy niej jak się obudzi i powiedzieć co o tym wszystkim myślę.
- Aha.
Logan wychodząc wpadł na Jamesa i Carlosa. Przynajmniej tak wynikało z głosów.
- O hej.
- Hej.
- A ty dokąd?
- Do Vivienne.
- Aha.
Po chwili oboje weszliśmy do salonu. Ja bez zastanowienia rzuciłem się na Carlosa. I zawiesiłem mu się na szyi.
- Czemu mnie zostawiłeś!? Wiesz co ja tu przeżyłem!? Wiesz!?
- Stary spokojnie. Mam dobre wieści.
- Jakie?-szybko się uspokoiłem.
- Pamiętasz samochód Jamesa, ten, który kupowaliśmy?
- No.
- To on mi go oddał.
- A on wie,że ten prezent to mu zmiażdżyli?
- Co?!-krzyknął James.-Ale jak to? Jak? Kiedy? Gdzie? 
- No, bo wiesz...chciałem się przejechać i zostawiłem go na szosie i ten, no tir go capnął.- tłumaczył się Carlos.
- Aha tir go capnął.
- Jesteś zły?
- Nie, no coś ty. Samochód można naprawić.
- Nie da się.
- To się kupi nowy.-powiedział rozbawiony James,a Carlito odetchnął z ulgą.
- Ej,a czemu Vivienne jest w szpitalu?-zapytał James
- No, bo jak cię tam porwali czy coś, to ona nie spała całą na co i nic nie jadła.
- I temu jest w szpitalu?-zdziwił się Maslow
- Nie, no bo ona poszła sama do centrum handlowego i tam zasłabła przy barierce na drugim piętrze i  wylądowała w fontannie.-wyjaśniłem.
- Nie, no ja muszę tam jechać.-powiedział James i wstał z fotela.
- Ale czym?
- Ty mnie zawieziesz.-powiedział wskazując na mnie.
- Ej, egoiści może nas też zabierzecie?-zapytała Stephanie.
- No dobra.
No prawie w dobrych humorach poszliśmy do samochodu. Po paru minutach byliśmy w szpitalu. Skierowaliśmy się do recepcji. 
- Dzień dobry. Gdzie leży Vivienne Justice?-zapytałem
- Sala numer 32.
- Dziękujemy.
Wszyscy ruszyliśmy w kierunku pokoju gdzie leżała Viv. Powoli weszliśmy. Zobaczyliśmy jak Logan siedzi przy niej i trzyma ją za rękę.
- Zawsze będę przy tobie, tak jak James.
Oczami Logana
Ktoś położył mi rękę na ramieniu. Podniosłem głowę i zobaczyłem Jamesa.
Uśmiechnąłem się do niego,a on to odwzajemnił. Dziewczyny stanęły nad Vivienne i zaczęły mówić.
- Biedna Vivienne.-powiedziała Camille
- Ile ona ma bandaży.Po co tyle?-powiedziała Jo. Widać,że blondynka. Pomyślałem.(bez obrazy, sama jestem blondynką dop aut.)
- Ona nic nie będzie pamiętać. Nawet mnie. Dlaczego to się jej przytrafiło? Przecież to miały być jej najlepsze i niezapomniane wakacje, a ona leży w szpital.-powiedziała Stephanie. Może tego prócz mnie nie zauważył,ale jej łza spadła na rękę Vivienne. Po chwili na salę wszedł lekarz.
- Przepraszam,ale chciałbym porozmawiać z panem Hendersonem w cztery oczy.-powiedział,a wszyscy zaczeli wychodzić. Złapałem Stephanie z nadgarstek.
- Ty zostajesz ze mną.
- Kto to?
- Moja i Vivienne przyjaciółka.
- No dobrze,ale resztę proszę o opuszczenie sali.
Wszyscy wyszli,a lekarz zaczął mówić.
- Wiecie,że wasza przyjaciółka straciła pamięć, tak?
- Yhym.
- No i wy dwoje będziecie musieli zająć się nią dopóki chociaż do połowy nie odzyska pamięci.
- No, dobrze.-powiedzieliśmy równo, a on wyszedł.
Wszyscy weszli. Siedzieliśmy chyba z dwie godziny, a później pielęgniarka nas wygoniła, mówią,że jest nas za dużo. Został tylko James. Chciałbym,żeby to była Stephanie albo Jo lub Camille,ale zrezygnowałem, bo jeśli się ona obudzi to o nią dobrze zadba. No i też podoba mu się. Przynajmniej tak wywnioskowałem z jego zachowania. Mam nadzieję,że będą razem,a Camille przestanie mi truć,że nie mam dla niej czasu, bo tylko Vivienne. Mam jej dosyć. Może i jest moją dziewczyną,ale nie ma do mnie zaufania. Nawet nie raz przeszła mi myśl przez głowę,żeby zakończyć ten związek. No i wtedy byłaby WOLNOŚĆ!!!!! Może bym znalazł sobie nową, lepszą i która  by mi tak nie truła. Ale to się jeszcze zobaczy.

Brak komentarzy: