wtorek, 22 stycznia 2013

73 " (...) Witaj księżniczko (...) "

Oczami Vivienne.

Dlaczego Carlos mnie tak traktuje? Przeprosiłam go chyba z tysiąc razy, a on nadal jest na mnie wściekły. To życie jest do bani! Wolałabym już wrócić do domu, do rodziców...których już nie ma, nie ma ich ze mną. Żałuję, że poznałam Jamesa i Logana. Pewnie gdyby to się nie stało nie cierpiałabym tak teraz. Miała bym normalny dom. Dalej mieszkała z rodzicami, nie trafiła nigdy do szpitala...no i nigdy bym nie była z Jamesem. Kocham go nad życie, ale popełniłam błąd zostawiając rodziców samych. Pojechałam jak gdyby nigdy nic z Jamesem, Camille i Loganem do Los Angeles. I po co? Po to by cierpieć? To, że jestem z Jamesem i mam takich przyjaciół to chyba jedyne szczęście w moim życiu odkąd rodzice zginęli. Było to trzy lata temu, a nadal boli tak samo, ciągle czuję ten ból, ból kiedy się o tym dowiedziałam. Po nocach mam koszmary, koszmary, w których tracę wszystko, dosłownie wszystko Jamesa, przyjaciół i jeszcze raz rodziców. Albo jak dziadkowie mnie nawiedzają i mówią, że to jest moja, tylko moja wina, że ich dzieci zginęły. Dlaczego moje życie jest takie do dupy?! Mam tego wszystkiego dosyć!

Oczami James

Mieliśmy dotrzeć do rodziców Logana za dziesięć minut. Spojrzałem na Vivienne. Po jej delikatnych policzkach spływały łzy. Delikatnie położyłem rękę na jej kolanie, a ona spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Delikatnie się uśmiechnęła, ale wiem, że to nie był szczery uśmiech. Głośno westchnąłem i spojrzałem w lusterko Emily i Logan spali. Spojrzałem na drogę i zapytałem.
- Co się stało?
- Nic.
- Kochanie mnie nie oszukasz.
- Czy ty mnie kochasz?
- Oczywiście, że tak.
- Powiedz mi czy jestem morderczynią?
- A kogo miałabyś zabić?
- ...rodziców. - powiedziała, a raczej wyszeptała.
- Skarbie to nie twoja wina. - powiedziałem i się zatrzymałem przed domem Logana. - Twoi rodzice zginęli podczas katastrofy lotniczej, a nie przez ciebie.
- Ale...ja...mam sny.
- Jakie sny?
- Dziadkowie...oni...mówią...że...to wszystko moja...wyłącznie moja wina.
- Skarbie to nie twoja wina, a te sny mogą być spowodowane różnymi rzeczami.
- Na przykład?
- Zmęczeniem  stresem, strachem i wieloma innymi. - powiedziałem jak zawodowy psycholog, a moja gwiazda się rozchmurzyła. - I ten uśmiech ma pozostać na całe twoje życie. - powiedziałem i dotknąłem palcem jej nosa.
- Ale się wyspałem. - mówił Henderson przeciągając się. -  O już jesteśmy. Emily wstawaj. - powiedział i tak nią potrząsnął, że uderzyła głową o szybę.
- Auł! - krzyknęła rozmasowując bolące miejsce.
- Rusz się. Jesteśmy. - powiedział i wyszedł z auta, a z jego domu Presley. Słodka, jak zwykle.
- Witaj księżniczko. - powiedział Logan i podniósł ją.
- Logan!
- Mam coś dla ciebie. - powiedział, a ona jeszcze bardziej się ucieszyła. Akurat dołączyła do nas reszta.
- Logan ja Cię zabiję! - krzyknęła Emily kiedy zobaczyła w lusterku dzieło Logana.
- Wiedźmę mi przywiozłeś? - zdziwiła się mała, a on zaczął się śmiać.
- Nie kochanie. Prezent dostaniesz  jutro.
- Dlaczego?
- Bo tak.
- Dobra.
- A skarbie. - Loggy zwrócił się do Emily. - Zmień fryzurę. W tej przypominasz złą czarownicę.  - powiedział i sobie spokojnie wszedł do domu. Ja i James już nie mogliśmy. Kiedy reszta przyszła nie wiedziała, dlaczego mamy taką głupawkę. Kiedy się uspokoiliśmy weszliśmy do środka i zanieśliśmy rzeczy do swoich pokoi. Wypiliśmy kawę i wyszliśmy na dwór.
- Ej to nie jest przypadkiem David? - zapytałam,a chłopcy zaczęli kręcić się w kółko jak głupi.
- Tak kretyni. - powiedziała Emily i pokazała im dom naprzeciwko Logana.
- Faktycznie. - Maslow doznał olśnienia. Uwielbiam tą jego mądrość.
- Chodźcie. - powiedział Kendall i poszliśmy się przywitać. Gadaliśmy już chyba z dziesięć minut. Nagle usłyszeliśmy płacz dziewczyny i głos chłopaka.
- Christina przepraszam. Nie tak miało wyjść. - mówił ten szatyn.
- Nie, a jak? - zapytała przez płacz i odwróciła się. - Zniszczyłeś mi życie.
- Jak patrzysz z tej strony to wygląda jakby to była moja wina.
- A nie jest? Przez ciebie mam na głowie jakiegoś debila, a Peter już nigdy się do mnie nie odezwie! Uważa mnie za zwykłą dziwkę!
- Ale ty nic nie zrobiłaś.
- Ja nie, ale ty tak! - krzyknęła i chciała wejść do domu Davida, ale ten ją zatrzymał. - Co?
- Co się stało?
- Niech Ci powie ten kretyn! - krzyknęła i wskazała na chłopaka, a następnie wbiegła do domu.
- Carlos co się stało? - zapytał David
- Nic. - powiedział Pena.
- Kretynie. To było do niego. - Emily zdzieliła go przez łeb.
- Czy ty nie umiesz nad nią panować? - zapytał Carlos rozmasowując bolące miejsce.
- Ja jej się boję. - wyszeptał Logan.
- No, bo powiedziałem Peterowi, że Christina spotyka się takim jednym, a on teraz uważa ją za dziwkę no i ma teraz na głowie takiego jednego gnoja. - powiedział i został zdzielony przez łeb. - Auł!
- Masz szesnaście lat. - dodał David - a zachowujesz się jak małe dziecko! Musisz robić jej na złość?! Opanuj się, bo będziesz traktowany jak dwulatek.
- Przeprosiłem ją już chyba z tysiąc razy.
- To nie wystarczy. - powiedział Carlos (Pena)
- Co? - zdziwił się szesnastolatek.
- Zraniłeś ją i teraz ma przechlapane. Musisz to jakoś odkręcić.
- Ale nie da się.
- Stracisz siostrę. - dodałam cicho, a wszyscy na mnie spojrzeli.

~*~

Sorki, że tak krótka.

Brak komentarzy: