wtorek, 22 stycznia 2013

34 " (...) Gdzieś ty był? (...) "

Oczami Jamesa

Siedziałem związany w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Echo pomogło wywnioskować, że było duże i puste. To tak jak te stare, opuszczone fabryki na przedmieściach, a raczej po za nimi. Po chwili usłyszałem jakieś kroki. Były to dwie osoby. Jedna miała buty na korku. Ale mniejsza z tym. Ważniejsze było to,żebym dowiedział się, czego chcieli.
- Po co mnie tu przywieźliście?
- Dobre pytanie. Miranda znasz odpowiedź na nie?
- Nie Jack,a ty?
- Ja? Owszem. James jest tu, bo mamy dla niego zadanie.
- A no tak.
- Jakie zadanie?
- Pomożesz nam, a raczej mi w zemście na Vivienne.
- Nie.
- Aha. Czyli wolisz,żebym ja to zrobił sam? Tylko mówię ci,że ona może tego nie przeżyć.
- Hmm...niech ci będzie.
- Dobra decyzja.-powiedział Jack, kiedy Miranda mnie rozwiązywała.
- Więc na czym ma to pole...-po chwili dostałem sms'a od Logan. Vivienne jest w szpitalu.-Nie stary, sory,ale teraz tego nie mogę zrobić.
- Niby czemu?
- Bo moja przyjaciółka, czyli Vivienne jest w szpitalu.
- Aha. Skoro tak, to nie będzie zemsty.
- Dlaczego?
- Bo sam trafiła tam gdzie powinna być.
- Aha.
Zdziwiony wyszedłem stamtąd. Ruszyłem w kierunku domu. Trochę mi zajmie dojście. Pomyślałem i głośno westchnąłem.
~*~
Sory,że taka krótka,ale śpieszyłam się. Przykro mi. ;(

Brak komentarzy: