wtorek, 22 stycznia 2013

55 " (...) Wyjdź (...) "

Hej…;*** Mam dla was dwie wieści. Dobrą i złą. Najpierw ta dobra:
Loguś przeżyje!!!! HURA!!! Fajnie, ale będzie trochę słaby i źle z nim, ale wyjdzie z tego. ;) ;* Emily i pan Henderson będą coraz bliżej siebie.
Teraz ta zła:
Między naszymi kochasiami, czyli Vivi i Jamiem będzie źle i to bardzo źle. Podobnie z Meg i Kendallem. No i Loguś będzie w śpiączce przez długi czas, a ten nasz przyjaciel Meg będzie chciał go zabić, no i uda mu się. Nie no żartuję, ale podmieni mu kroplówkę na truciznę, a pani Justice i pan Maslow się pokłócą, co spowoduje ucieczkę naszej drogiej pani.
~*~
- Przykro mi, ale to prawda.
- Jak to się w ogóle stało? – zapytałam.
- No cóż, prawdopodobnie samochód wjechał na pańskiego przyjaciela.
- Czyli to było zamierzone? – zapytał Maslow
- Tak. Śledczy szukają winnego, no i kiedy pan Henderson wyjdzie z śpiączki policja go przesłucha.
- Czy możemy się z nim zobaczyć?
- Proszę, ale jest nie przytomny i jak podejrzewamy tak zostanie przez jakiś tydzień. Jest w ciężkim stanie. Nie wiemy czy będzie jeszcze chodził.
- Coś nie tak z kręgosłupem?
- Owszem panie Maslow. Jak powiedziałem.
- Możemy? – zapytałam.
- Proszę.
Kiedy weszliśmy do środka o mało co nie umarłam z przerażenia. Logan był prawie, że cały w bandażach. Jego twarz…była… Nie wiem jak to określić. Jedną rękę miał złamana, tak jak i nogę.  Leżał nieruchomy pod kroplówką. Było do niego podłączone pełno kabelków. Jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś był tak… tak sama nie wiem. Żal mi się zrobiło Logana. Przecież jest dobry, a takie coś go spotkało. Za co? Za co? Bez słowa usiadłam obok łóżka i chwyciłam za zdrowa rękę. Nie wiem jakim cudem, ale wplótł swoje palce między moje i się uśmiechnął. Spojrzałam na Jamesa, a ten był delikatnie uśmiechnięty. Jeszcze chwile tam posiedzieliśmy, a następnie wróciliśmy do domu.  Po wejściu wszyscy mnie napadli.
- Logan miał wypadek. Nie wiadomo czy będzie chodził. – powiedziałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Ale jak to się stało? – zapytała Meg.
- Kto mógł to zrobić? – pytała Stephanie.
- Nie wiem, ale Logan jest w ciężkim stanie.
- Muszę go zobaczyć. – powiedziała Emily i chciała wyjść, ale James ją powstrzymał.
- Nie możesz.
- Dlaczego?
- Logan jest nie przytomny. Prawdopodobnie zostanie tak do końca tygodnia.
- Ale ja muszę go zobaczyć. Proszę. – powiedziała, a z jej oczu popłynęły łzy.
- Emily…
- Zwieź ją. Przecież Logan też by nie powstrzymywał Vivienne gdybyś ty leżał w szpitalu. – powiedział Kendall i usiadł na kanapie.
- On ma racje. – potwierdziliśmy, a oni wyszli. Zrezygnowana usiadłam na kanapie. Razem z dziewczynami już się uspokoiłyśmy. Podkuliłam nogi i tak siedziałam. Przyjaciele rozmawiali miedzy sobą, a ja milczałam. W głowie miałam tylko jeden moment z Loganem, ten najśmieszniejszy. Dokładniej mówiąc. Kiedy Camille i Jo jeszcze były. Siedzieliśmy w ogrodzie my się opalałyśmy, a chłopcy szaleli w basenie. Carlos był zrobić desery lodowe. Kiedy wrócił wzięłam bitą śmietanę z deseru Logana i umieściłam na jego nosie. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Logan krzyczał, że mnie wrzuci do basenu. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonić. Biegaliśmy po całym ogrodzie. Kiedy już myślałam, że mu ucieknę James „wyrósł” przede mną. Zatrzymałam się, a on zaczął mnie zagadywać. Oczywiście w tym czasie co on gadał Logan mnie złapał i wrzucił do basenu. Kiedy to zrobił wypłynęłam na powierzchnię i wciągnęłam go.  Po co podawał mi rękę. Następnie Carlos wskoczył na bombę i wszystkich ochlapał, Kendall wziął na ręce Jo i z nią wskoczył, a James wepchnął Camill, a następnie sam wskoczył. Jedynie Stephanie pozostała na ziemi, ale nie na długo. Logan chwycił ją za nogę i wciągnął. To był chyba nasz najlepiej spędzony dzień razem. No, bo przecież później chłopcy do studia, imprezy, no i w końcu trasa. Pamiętam tą chwilę jakby było to wczoraj. Chciałabym to powtórzyć, ale to będzie trudne, bo Loguś w szpitalu, a bez niego to tak fajnie nie będzie. A tak w ogóle to z kim ja będę gadać? No James jest moim chłopakiem, ale nie mogę gadać z nim o problemach w naszym związku, to tak jak on nie może gadać z Emily o takich sprawach. I właśnie, dlatego mamy siebie nawzajem. On mnie wspiera, a ja jego. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie mój telefon. Dzwonił James. Szybko odebrałam.
- Hej kochanie. Przykro mi, ale muszę zostać z Emily na noc.
- Dlaczego?
- Lekarz powiedział, że ktoś ma zostać na wszelki wypadek jakby się obudził, a Emily prosiła mnie, żebym nie zostawiał jej. Z samego rana będę w domu.
- Okay.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Rozłączyłam się i spojrzałam na ramkę ze zdjęciem.  ( Zdj. Vivienne i Logana) Pamiętam to. Byliśmy wtedy w kinie. Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Ej Vivienne wszystko Okay? – zapytał Kend
- Tak. Nie martw się.
- Jak uważasz.
- Oglądamy jakąś komedie dla rozluźnienia? – zapytał Carlos.
- Czemu nie? Tylko wezmę kąpiel i wracam.
- Ok.
Weszłam na górę i ruszyłam do wspólnej łazienki z Jamesem. Napuściłam wannę wody i weszłam do niej. W głowie miałam tylko chęć zrelaksowania. Zamknęłam oczy i się zanurzyłam. Nagle przed oczami ukazał mi się Jack. Szybko się wynurzyłam, a on siedział na krawędzi wanny. Otworzyłam szeroko oczy i zakryłam się pianą.
- Wyjdź.
- Nie mogę. To tylko twoja wyobraźnia.
- Odejdź. – powiedziałam, a on zniknął. Ubrałam spodenki, bokserkę i za dużą bluzkę, a włosy zaplotłam w warkocze. Zadowolona zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie, a raczej położyłam na kolana Kendalla i oglądałam film. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Brak komentarzy: