Miałam dość nie typową pobudkę, a mianowicie ktoś po mnie zaczął chodzić. Dosłownie! Chcąc nie chcąc musiałam wstać i wytrzeć się na winowajcę.
- James, do cholery czemu po mnie łazisz?! - krzyknęłam na swojego chłopaka, który stał przy komodzie i grzebał w szufladzie.
- Obudziłem cię?
- Wybacz, ale nie potrafię spać jak ktoś po mnie łazi!
- Ale to nie ja! - bronił się.
- Może gwiazdor, co? Sprawdź tylko czy nie zostawił prezentów pod drzwiami - powiedziałam, a on otworzył drzwi od sypialni.
- Nie, niestety nie - powiedział zawiedziony.
- Żartowałam! - krzyknęłam i wzięłam ciuchy w ręce. (bez torebki i butów...tylko białe skarpetki)
Już po dziesięciu minutach byłam z powrotem. James już nie było w pokoju. Powoli zeszłam na dół. Chłopcy siedzieli w kuchni i pili kawę. Skąd to wiem? A stąd, że było słychać Carlosa jak drze się na chłopaków, że dosypali mu soli. Boże jacy oni są dziecinni. Pomyślałam i weszłam do kuchni.
- Hej - przywitałam się i już po chwili zostałam posadzona na krześle obok Jamesa przez Kendalla.
- Proszę - powiedział Logan i podał mi kubek z kawą.
- A wam co się stało? - zapytałam, a po chwili do kuchni weszła roześmiana Christine (bez torebki i kolczyków) z Fox'em na rękach. Usiadła obok mnie, a Logan podał jej kawę.
- A co robi tu mój mały skarb? - zapytałam głaszcząc pieska po głowie. Ten tylko wesoło zaszczekał i po merdał okonkiem.
- Pije kawę - usłyszałam Jamesa.
- Mówiłam do Fox'a - powiedziałam, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- A co tu jest tak wesoło? - zapytała Meg (bez kolczyków, czy cokolwiek to jest), która właśnie weszła.
- Hej - powiedziała Emily (bez okularów i torebki), która weszła o dziwo cała w skowronkach.
- A ty co taka wesoła? - zapytała Meg.
- Bo jutro święta? - zapytała i próbowała dosięgnąć kubek z górnej półki. Dzięki temu,że jej sweterek odsłonił jej plecy można było ujrzeć siniaki.
- OMG...-zasłoniłam usta ręką.
James przestał jeść, Carlos dusić się kanapką, Logan piciem, a dziewczyny wykonały tą samą czynność co ja. Fox tylko skulił się na kolanach Christi.
- Ej, a wam co? - zapytała Rain, kiedy odwróciła się do nas.
- Co ty zrobiłaś? - zapytałam.
- Ja? Nic.
- Przecież ma posiniaczone całe plecy - powiedział Logan, nie no tym to mnie chłopak zaskoczył.
- Przewróciłam się.
- Ręce to samo! - krzyknęłam podwijając jej rękawy.
- Nic mi nie jest!
- A krew wczoraj na podłodze?! - Meg prawie krzyknęła.
- Chcecie wiedzieć?! - krzyknęła, a po jej policzkach spłynęły łzy.
- Tak.
- Wczoraj zostałam zgwałcona i pobita! - krzyknęła, a Fox zaczął szczekać.
- Przepraszam - wymruczał Logan i wyszedł z kuchni.
- Logan to nie twoja wina! - krzyknęła Rain i wybiegła za brunetem.
- Jutro święta, a tu takie rzeczy się dzieją - powiedział mój jakże genialny chłopak.
- Zakład, że jeszcze dziś będzie tryskać energią? - zapytał Carlos, a my spojrzeliśmy na niego jak na debila.
Zauważyłam, że Christine się wzdrygnęła. Czyżby była zazdrosna?
- A jak to zrobisz? - zapytał Kend.
- Wyczaruję na jej twarzy uśmiech.
- Zaprosisz do łóżka? - warknęła Christi i wyszła z kuchni.
- Przecież wiesz, że tylko cię kocham! - krzyknął za nią.
- Myślałam, że tak jest! - usłyszałam jej krzyk z salonu.
Reszta śniadania przebiegła w ciszy. Posprzątała z Jamesem i dołączyliśmy do reszty, która siedziała w salonie przed TV. Brakowało tylko Logana. Po chwili zszedł z góry.
- Ej nie widzieliście mojej komórki? - zapytał drapiąc się w tył głowy.
- Ofiara - skwitowała Christine.
- Ej! - krzyknął James, aż podskoczyłam.
- Co?
- My tu siedzimy prze telewizorem, a nie mamy choinki ubranej, ani żadnej potrawy na jutro! - krzyknął, a my wszyscy pospadaliśmy z kanapy i fotelów.
- Dobra! To wy się bierzcie za dekorowanie, a my bierzemy się za gotowanie! - zarządziłam i razem z dziewczynami ruszyłam do kuchni.
~*~...~*~
Oczami Logana
~*~...~*~
Byliśmy w trakcie stawiania choinki kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Puściłem drzewko i pobiegłem otworzyć. Kiedy wróciłem zobaczyłem jak Carlos leży przygnieciony choinką. Dosyć, ze Victoria przyszła i poprawiła mi humor od razu to jeszcze to. Szybko podbiegłem do niego i podniosłem choinkę.
- Zostawiłeś komórkę w aucie - powiedziała, a ja puściłem drzewko i Carlito znów leżał pod nim. Victoria zaczęła się śmiać, przez co ukazała mi swój cudowny śmiech. Jeszcze nigdy nie słyszałem czegoś tak cudownego...u tak cudownej dziewczyny jak ona. Czyżby się zakochał? Nie, to nie możliwe. Przecież znam ją od dwóch dni, a co dopiero rozstałem się z Emily. Nie! To tylko znajoma i nikt więcej! Prawda? To nie możliwe, żeby się zakochał! Nie możliwe! Prawda?! Sam już nie wiem co mam myśleć. Emily mnie zdradziła...nie dogadujemy się, a ona...ona potrafi rozmawiać ze mną...poradzić...rozumie mnie bez słowa...Przestań! Nie możesz się w niej zakochać! Nie teraz! Nie w tym momencie! Nie!
Biłem się z własnym sobą.
Moją walkę przerwała Ona.
- Wszystko w porządku?
- Tak.
- Nie wyglądasz najlepiej - nie odpuszczała.
- Wszystko jest dobrze. Nie martw się.
- O jak dobrze, że jesteś - podeszła do nas Vivienne. - Przydadzą się nam dodatkowe ręce.
No i zabrała ją do kuchni. Zdążyła mi tylko puścić oczko na co moje kącik ust same się uniosły.
Dlaczego ona tak na mnie działa? Może faktycznie się zakochałem...Logan! Ogarnij się! Nie możesz się zakochać i już! Oby to było chwilowe...
Nagle obok mnie przebiegła Ona i wbiegła na górę...
- Ratujcie...-jęknąłem i podszedłem do chłopaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz