wtorek, 22 stycznia 2013

87 " (...) Dziękuję (...) "

Oczętami Vivienne

Szłam ulicami Los Angeles. Nagle na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok i ujrzałam...Jamesa. Jego wzrok był pusty. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem,a on patrzył na mnie z taką...wrogością?
- James? - zapytałam niepewnie. - Nie wierz jak się cieszę, że cię widzę. - powiedziałam i się do niego przytuliłam.
- Nie dotykaj mnie. -warknął i mnie odepchnął. - Teraz się cieszysz? Ale jak cię potrzebowałem to ciebie nie było. Nawet nie wiedziałem gdzie byłaś, co się z tobą działo. Wyjechałaś bez słowa. Zerwałaś zaręczyny. Nawet nie dałaś znaku życia.
- Ale...
- Co? Myślisz, że było mi łatwo znieść rozłąkę z tobą? Po nocach nie spałem, bo myślałem o tobie. Czy nic ci nie jest, gdzie jesteś. Olałem fanów dla ciebie. Szukałem cię przez trzy lata, ale nigdzie cię nie znalazłem. Mogłaś chociaż dać znak życia, ale nawet tego nie zrobiłaś.
- James...-wyszeptałam bliska płaczu.
-  Minęło pięć lat. Może nie do końca zapomniałem o tobie, ale mam osobę, która mnie naprawdę kocha.
- Co?
- Tak. Znalazłem dziewczynę, której na mnie zależy i niczego nie udaje. Jest twoim przeciwieństwem...z czego się cieszę. - powiedział i odszedł, a ja nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą się stało. To nie był mój James. Nie to z pewnością nie był on...
Nagle poczułam jak ktoś mną potrząsa. Szybko otworzyłam oczy i zobaczyłam Christine. Stałyśmy pod jej domem.
- Chodź. - powiedziała i wysiadła z auta. Zabrałam torebkę i wykonałam tą samą czynność co moja przyjaciółka. Dziewczyna zabrała jeszcze moją walizkę i weszłyśmy do środka. Od razu zostałam "zaatakowana" przez Fostera.
- Dlaczego wróciłaś sama? I dlaczego chcesz zostać u nas?
- Później Ci wszystko wyjaśnię. Teraz chcę się przespać.
- Okay. Wiesz co i jak?
- Tak. Dziękuję. - powiedziałam i weszłam na górę.

~*~...~*~
Oczami Christine
~*~...~*~

Vivienne wyglądała jak wrak człowieka. Ciekawe co się stało na tych Hawajach. Jak się obudzi muszę z nią porozmawiać.
- Spała? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Jacka
- Co?
- Czy Vivienne spała jak wracałyście?
- Tak. Sama nie wiem...
- Jak to?
- No, bo od czasu do czasu zerkałam na nią no i...
- I co? - pospieszał mnie mój narzeczony.
- Po pierwsze brak pierścionka zaręczynowego. Po drugie zero szczęścia. I po trzecie płakała przez sen.
- Jak to brak pierścionka? Płakała?
- Yhym.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- Musiało stać się coś poważnego... - powiedział Jack, a po chwili Vivi zaczęła krzyczeć.Oboje szybko pobiegliśmy na górę.

~*~...~*~
Oczami Logana
~*~...~*~

Emily zrozumiała w końcu, że to wszystko było ukartowane no i było okay. No prawie okay. James chodził przybity. Nie odezwał się odkąd wyjechaliśmy z Hawaii. Teraz siedział w swoim pokoju i nic poza tym. Ciekawe gdzie jest Vivienne. Mam nadzieję, że nic jej nie jest i, że jest bezpieczna.
- Boże gdzie ona jest? - do kuchni weszła Emily.
- Obdzwoniłyśmy chyba już wszystkich. - dodał Meg.
- Może będzie u tego całego Jacka? - zapytała Christine.
- Nieee...-dodała Meg i Emily.
- Chociaż...Przecież kumplują się nie? - zapytała Emily.
- Trzeba to sprawdzić.
- Idziemy?
- O nie. Samych was tam nie puścimy. - dodał Kendall, który właśnie wszedł.
- Właśnie. On jest nieobliczalny. - dodał Carlos.
- Okay.
- Hej. - dodał James, który dopiero zeszedł.
- Jedziemy po Vivienne. Jedziesz? - zapytała Emily.
- Wiecie gdzie ona jest?
- No.
- Podejrzewają. - dodałem.
- Jedziemy.
No i po chwili byliśmy pod domem Fostera. Szybko wysiedliśmy z auta. James był taki pełen nadziei. Zadzwoniliśmy do drzwi, a one po chwili zostały otworzone.
- Oddawaj mi narzeczoną! - krzyknął James.
- Co? - Jack nie wiedział o co chodzi.
- James chciał się zapytać czy nie wiesz gdzie jest Vivenne.- powiedziałem szybko.
- Nie. Nie wiem. Sprawdzicie u rodziców.
- Nie żyją. - powiedział Carlos.
- Chodziło mi o Jamesa rodziców.
- Dobra dzięki.
- Może będzie też u pozostałych i sprawdźcie też Mirande. - dodał kiedy wychodziliśmy.
Mam wrażenie, że nas oszukał. Oby mówił prawdę, że jej u niego nie ma, bo nie przeżyje jeśli kłamał. Normalnie zabijemy go. Oby była u rodziców Jamesa.

Brak komentarzy: