wtorek, 22 stycznia 2013
74 " (...) Dlaczego ja?! (...) "
Dla jasności rozdział rozpocznie się z perspektywy Carlita. :D
~*~
Staliśmy przed domem David'a i gadaliśmy jak naprawić błąd Carlosa. Tyle nie wiem po jaką cholerę on to zrobił. Bo co? Chciał zrobić Christine na złość? Przecież to jest bezsensu.
- Dobra wpadniemy. - powiedziała Vivienne, a ja nie wiedziałem o co chodzi. Carlos, ty kretynie uważa się jak ludzie rozmawiają! Pomyślałem i razem z przyjaciółmi wróciłem do domu Logana. Akurat pani Henderson szykowała obiad. Wygodnie usadowiliśmy się przy stole, a dziewczyny pomogły nakryć do stołu.
- Trzeba jakoś ich pogodzić. - palnął Kendall.
- Ale jak chcesz to zrobić? - zapytałem. - Przecież ona nie wybaczy mu tak z dnia na dzień. Według mnie ktoś powinien z nią porozmawiać.
- Tak. - przytaknęli chłopcy.
- Najlepiej będzie jak zrobi to ktoś, kto przeżył podobną sytuację. - dodała Vivienne, która właśnie weszła do jadalni.
- Ale kto przeżył...-zacząłem, a wszyscy na mnie spojrzeli. - O co to, to nie.
- Carlos już tego nie naprawi, bo wyjeżdża. - dodała Meg.
- To niech to zrobi ktoś inny. - protestowałem.
- Ale kto? - zapytała Emily, która podobnie jak dziewczyny usiadły przy stole.
- Nasz jakże uroczy Latynos. - powiedziała poetycko Brown.
- Słodka jesteś, ale mam jedno pytanie. Dlaczego ja?!
- Bo przeżyłeś podobną sytuację.
- Nie!
- Carlos, do cholery! Nie zachowuj się jak małe dziecko i porozmawiaj z Christine jeszcze dziś wieczorem! - krzyknęła Rain prosto mi w twarz.
- No, dobra. - podniosłem ręce w geście obronnym. - Zrobię to, ale pod jednym warunkiem.
- Jeszcze warunki stawia. - dodała Emily i upadła na krzesło.
- Ty. - zwróciłem się do Vivienne. - Przestaniesz w końcu się smucić, bo nie masz o co. - chciała coś powiedzieć, ale ją wyprzedziłem. - Zraniłaś mnie razem ze...Stephanie...ale to nie oznacza, że nie będziemy przyjaciółmi. Może nie od razu Ci zaufam, ale chce żebyś wiedziała, że zawsze do mnie możesz przyjść, nawet jak nie będziemy gadać. - dokończyłem ,a wszyscy spojrzeli na mnie jak na debila. - No co? Nie lubię jak ktoś jest smutny i to przeze mnie.
- Carlos. Dziękuję. - powiedziała Vivienne.
- To ja ci powinienem podziękować.
- Hmm? - zdziwili się wszyscy.
- Teraz wiem, że nie mogę być taki naiwny w miłości.
- Podano do stołu. - powiedziała mama Logana i postawiła jakieś danie, ale nie wiem co to było. Kiedy zjedliśmy walnęliśmy się przed TV, a dziewczyny ruszyły się przebrać. Godzinę naprzód szykować się na ognisko. Nagle na dół zeszła Meg ubrana. Kucnęła przed Loganem,a ten spojrzał nią przerażony.
- Daj mi prostownicę, bo moja się zepsuła, a Vivienne nie zabrała swojej.
- Na górze w łazience powinna być. - powiedział, a ona szybko pobiegła z powrotem na górę. Zauważyłem, że Kendall długo się na nią patrzył i to takim pożerającym wzrokiem, że to szkoda słów. Zacząłem się śmiać. Nagle na dół zeszłą Vivienne, także ubrana, ale tylko to. Podeszła do Jamesa.
- Skarbie zrób dodatkową dziurkę. - powiedziała i podała brązowy pasek szatynowi. Już po dziesięciu minutach jej nie było. Po następnych dwudziestu minutach zeszła Emily w wysokiej kitce i ubrana. Usiadła Loganowi na kolana, a my spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
- A wy co się tak gapicie? -zapytała zdziwiona.
- Ty jesteś już gotowa?
- Tak,a co? - zapytała zdziwiona.
- No, bo...-Kendall nie dokończył, bo na dół zeszła Meg w koku? Zaraz za nią pojawiła się Vivienne w rozpuszczonych włosach. Spojrzeliśmy na nie. Jedyna Vivienne miała sukienkę. Dziwne.
- Dlaczego tylko ty masz sukienkę? -zapytała Maslow.
- No, bo kupiłam ją niedawno i mam okazję ją założyć.
- Aha. Śliczna. - powiedział James i pocałował swoją dziewczynę.
- Logan, dlaczego się całują? - zapytała Presley, która dosłownie wyrosła za kanapą. Logan tak się wystraszył, że zrzucił Emily na podłogę.
- Jezu Presley. Nie strasz mnie tak. - powiedział starszy brat i pomógł wstać swojej dziewczynie. Nie no jeszcze chwila, a popuszczę przez nich. Pomyślałem, a oni jeszcze bardziej zaczęli się wydurniać.
- Czyli James i Vivienne są...małżeństwem. - powiedziała, a ja zacząłem się śmiać jak głupi.
- To będzie ciekawe. - powiedziałem w przerwie śmiechu i się wyszczerzyłem jak głupi.
- Nie, nie są małżeństwem. - zaprzeczył Henderson.
- Ale James pokazał mi...
- Presley. - James ją powstrzymał przed wyjawieniem tajemnicy?
- Co Ci pokazał? - zapytał Logan, a siostra wyszeptała mu na ucho.
- No stary. To zaszalałeś.
- Odwal się. - zgasił jego zapał.
- A kiedy zrobisz to?
- Nie twoja sprawa.
- Jeśli dobrze myślę, to dzisiaj wieczorem. - dodała Emily.
- A co takiego ma zrobić? - zaciekawiła się Vivienne.
- James chce Ci się...- już miałem powiedzieć, gdy nagle dostałem z poduszki w twarz. - A to za co?
- Bądź cicho.
- Pss...-udałem obrażonego. Nagle do salonu weszła Christina.
- Przeprasza. Drzwi były uchylone. - tłumaczyła się.
- Spokojnie. O co chodzi? - zapytał Logan.
- Tata prosi, żebyście już przyszli, bo...Carlos już jedzie.
- Okay. - powiedziałem i wyłączyłem TV.
Wszyscy ruszyliśmy do domu Martinezów. Pożegnaliśmy się z chłopakiem i ruszyliśmy do ogródka. Przygotowaliśmy wszystko do ogniska i czekaliśmy aż się ściemni. W tym czasie miało coś się stać, ale...
~*~
Wybaczcie, że Carlito tak szybko wybaczył, ale i tak będzie dużo akcji i to już nie długo. Zdradzę tylko, że Vivienne będzie mieć kłopoty z rodzicami Jamesa, a potem ze zboczeńcem.
Pzdr; ***
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz