wtorek, 22 stycznia 2013

97 " (...) Proszę (...) "



Oczami Christine

James i Vivienne pobiegli na górę, a siedzieliśmy na swoich miejscach. Spojrzałam na Carlosa. Miał oczy jak dwa malutkie guziki. Te cudne brązowe tęczówki. Boże jak na niego patrzę to robi mi się gorąco. To jego cudne ciało, ten uśmiech, to spojrzenie, ten kochany głos. Dlaczego udaję, że mnie to nie rusza? Przecież go kocham, a to co zrobił boli potwornie! Dlaczego udaję?! Jaki to ma sens?! Przecież nie cofnę czasu, nie naprawię jego błędu! Przez takie zachowanie cierpię jeszcze bardziej i pogarszam tylko całą sprawę. Po co w ogóle mówiłam Loganowi o tym? Po co mówiłam, że musimy udawać, że to nas nie boli? Po co?! To nic nie da prócz większego bólu! Mam dosyć!
 Z zamyślenia wyrwał mnie On.
Stał nade mną i... czekał.
- Idziesz? - zapytał i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Dlaczego? Dlaczego za mną czekasz? - zapytałam, a on klęknął przede mną.
- To, że ty mnie olewasz to nie znaczy, że ja ciebie też będę olewał.
- Ale...
- Słuchaj. To, że ty nie chcesz ze mną rozmawiać, oglądać mnie, że chcesz zapomnieć o mnie...
- Ale ja nie chcę tego - przerwałam mu, a w moich oczach pojawiły się łzy. - Nie chcę o tobie zapomnieć.
- Nie? - zdziwił się.
- Nie. Nawet jakbym chciała to bym nie potrafiła... nigdy.
- Ale mówiłaś, że...
- Ale to nie znaczy, że nie tęsknię za twoim dotykiem, głosem, smakiem twoich ust.
- To uwierz mi, że Emily nic dla mnie nie znaczy.
- Nie, nie potrafię.
- Ale...
- Proszę. Daj mi spokój. Muszę to wszystko przemyśleć - powiedziałam i pobiegłam do starego pokoju Vivienne.

~*~...~*~
Oczami Vivienne
~*~...~*~

Właśnie skończyłam brać prysznic i wróciłam do pokoju. To co tam zobaczyłam mną wstrząsnęło. Fox próbował rozszarpać moją czerwoną sukienkę, a James moją ulubioną bluzkę!
- Oddawaj to debilu! - krzyknęłam i wyrwałam Jamesowi moją bluzkę.
- Fox! - wycedziłam przez zęby, a pies wypluł moją sukienkę.
Jak zobaczyłam w jakim stanie są moje ciuchy oboje wylądowali w salonie.
- Ale zwróciłaś na mnie uwagę! - krzyknął James za drzwi.
- A ty zniszczyłeś moją ulubioną bluzkę! Won pod kanapę w salonie! - krzyknęłam i położyłam się spać.

Brak komentarzy: