wtorek, 22 stycznia 2013

Jednorazówka cz. 1 Logan

Jestem Caroline i  mam 19 lat. Mieszkam niedaleko szpitala i małe problemy z byłym chłopakiem. Jestem Polką i wyjechałam do Stanów w poszukiwaniu nowego życia.

Właśnie szłam ulicą, gdy nagle jakiś chłopak na motorze został potrącony. Ludzie zaczęli robić zdjęcia. Żadne nie chciał mu pomóc, a on leżał. Leżał i się nie ruszał. Szybko do niego podbiegłam. Spojrzałam na niego uważnie. Tak. To był On. Logan Henderson. Delikatnie ściągnęłam jego kask. 
- Wszystko gra? - zapytałam niepewnie. 
- Co? - odpowiedział słabym głosem.
- Poczekaj. Zadzwonię na pogotowie. 
- Co? Nie trzeba. Nic mi nie jest. 
- Zadzwonię. Leż spokojnie - dodałam i wykonałam polecenie. Kiedy się rozłączyłam spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami. 
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież mówię, że nic mi nie jest. 
- Muszę mieć pewność, że jesteś cały - uśmiechnęłam się. 
- Mogłabyś zadzwonić do mojego... - zawahał się. - menadżera? 
- Jasne. Gdzie masz komórkę? 
- Prawa kieszeń w spodniach. 
Delikatnie wyciągnęłam przedmiot i do włączyłam. 
- Szukaj Peter. 
- Ok.
Już po chwili znalazłam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. 
- Przedstaw się jako moja dziewczyna. 
- Co? Dlaczego? - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Peter odebrał telefon. 
Szybko mu wszystko wytłumaczyłam i wróciłam do rozmowy z Loganem. 
- Dlaczego się nie przedstawiłaś jako moa dziewczyna?
- Nie wiedziałam czym mogę. 
- Przecież oto cię prosiłem. 
- Ale to nie zmienia faktu iż jesteśmy tylko znajomymi. 
- Kto wie. 
- Co?
- Nie nic. 
Po dziesięciu minutach przyjechała karetka. 
- Czy ona może jechać z nami? - zapytał Logan.
- Pani z rodziny? - zapytał jeden z lekarzy. 
- N... - zaczęłam, ale brunet mi przerwał. 
- Narzeczona. 
- To zapraszam do ambulansu. 
Już po chwili lekarz badał Logana, a ja czekałam na korytarzu. Po jakiś dwudziestu minutach wyszedł na korytarz. Zaraz po tym jak znaleźliśmy się poza terenem szpitala zdzieliłam go w ten jego utalentowany łeb. 
- Auł! A to za co? 
- Za tą narzeczoną. 
- Większość dziewczyn by się cieszyła - udał obrażonego. 
- Może i cię lubię, ale nie zamierzam być twoją narzeczoną. 
- Dlaczego? Dlaczego nie poprosiłaś o autograf tylko mi pomagasz? - zapytał, ja gwałtownie się zatrzymałam.
- Uważasz, że jestem egoistką? 
- Nie, ale...
- To nie jest najważniejsze. Ważne, żebyś był cały i zdrowy. Autograf okay. Super byłoby, ale przecież nie będę cię prosić o niego jak ty w takim stanie jesteś.
- Dziękuję - powiedział i mnie przytulił. 
- A to za co? 
- Za to, że jesteś inna. 
- Przyzwyczaj się, że to odmieniec - zaśmiałam się i ruszyliśmy w dalszą drogę do mojego domu. 
- A ty, że jesteś moim skarbem, słońcem, kochaniem, myszką, królewną i pięknością - wymieniał na palcach. 
- Fajnie było - zaśmiałam się i skręciłam w ulicę, na której mieszkałam. 
- Widzę, że znalazłaś sobie kolejnego - warknął mój były. 
- Nie twoja sprawa - warknęłam i dodałam. - Wracaj do tej swojej dziwki. 
- Osz ty... - podniósł rękę by mnie uderzyć, ale cios nie nastąpił. 
- Nie wiesz, że dziewczyn się nie bije? - usłyszałam głos Logana. - A teraz odejdź po dobroci. 
- Jeszcze tu wrócę - warknął i odszedł. 
Powolnym krokiem weszłam do domu. 
- A kto to był? - zapytał kiedy byliśmy już w salonie. 
- Mój były. 
- Nie obrazisz się jeśli cię stąd ukradnę? - uśmiechnął się niepewnie. 
- Ale gdzie? I dlaczego?
- Nie chcę, żeby coś ci się stało i do mnie. 
Tym to mnie zaskoczył. 

~*~

Jeśli się podobało to piszcie w komentarzach. A i jak nie chcecie to nie będę tego kontynuowała. Pozdrawiam i czekam na komcie ;***

Brak komentarzy: