Właśnie szłam ulicą, gdy nagle jakiś chłopak na motorze został potrącony. Ludzie zaczęli robić zdjęcia. Żadne nie chciał mu pomóc, a on leżał. Leżał i się nie ruszał. Szybko do niego podbiegłam. Spojrzałam na niego uważnie. Tak. To był On. Logan Henderson. Delikatnie ściągnęłam jego kask.
- Wszystko gra? - zapytałam niepewnie.
- Co? - odpowiedział słabym głosem.
- Poczekaj. Zadzwonię na pogotowie.
- Co? Nie trzeba. Nic mi nie jest.
- Zadzwonię. Leż spokojnie - dodałam i wykonałam polecenie. Kiedy się rozłączyłam spojrzał na mnie tymi pięknymi oczami.
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież mówię, że nic mi nie jest.
- Muszę mieć pewność, że jesteś cały - uśmiechnęłam się.
- Mogłabyś zadzwonić do mojego... - zawahał się. - menadżera?
- Jasne. Gdzie masz komórkę?
- Prawa kieszeń w spodniach.
Delikatnie wyciągnęłam przedmiot i do włączyłam.
- Szukaj Peter.
- Ok.
Już po chwili znalazłam numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Przedstaw się jako moja dziewczyna.
- Co? Dlaczego? - nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Peter odebrał telefon.
Szybko mu wszystko wytłumaczyłam i wróciłam do rozmowy z Loganem.
- Dlaczego się nie przedstawiłaś jako moa dziewczyna?
- Nie wiedziałam czym mogę.
- Przecież oto cię prosiłem.
- Ale to nie zmienia faktu iż jesteśmy tylko znajomymi.
- Kto wie.
- Co?
- Nie nic.
Po dziesięciu minutach przyjechała karetka.
- Czy ona może jechać z nami? - zapytał Logan.
- Pani z rodziny? - zapytał jeden z lekarzy.
- N... - zaczęłam, ale brunet mi przerwał.
- Narzeczona.
- To zapraszam do ambulansu.
Już po chwili lekarz badał Logana, a ja czekałam na korytarzu. Po jakiś dwudziestu minutach wyszedł na korytarz. Zaraz po tym jak znaleźliśmy się poza terenem szpitala zdzieliłam go w ten jego utalentowany łeb.
- Auł! A to za co?
- Za tą narzeczoną.
- Większość dziewczyn by się cieszyła - udał obrażonego.
- Może i cię lubię, ale nie zamierzam być twoją narzeczoną.
- Dlaczego? Dlaczego nie poprosiłaś o autograf tylko mi pomagasz? - zapytał, ja gwałtownie się zatrzymałam.
- Uważasz, że jestem egoistką?
- Nie, ale...
- To nie jest najważniejsze. Ważne, żebyś był cały i zdrowy. Autograf okay. Super byłoby, ale przecież nie będę cię prosić o niego jak ty w takim stanie jesteś.
- Dziękuję - powiedział i mnie przytulił.
- A to za co?
- Za to, że jesteś inna.
- Przyzwyczaj się, że to odmieniec - zaśmiałam się i ruszyliśmy w dalszą drogę do mojego domu.
- A ty, że jesteś moim skarbem, słońcem, kochaniem, myszką, królewną i pięknością - wymieniał na palcach.
- Fajnie było - zaśmiałam się i skręciłam w ulicę, na której mieszkałam.
- Widzę, że znalazłaś sobie kolejnego - warknął mój były.
- Nie twoja sprawa - warknęłam i dodałam. - Wracaj do tej swojej dziwki.
- Osz ty... - podniósł rękę by mnie uderzyć, ale cios nie nastąpił.
- Nie wiesz, że dziewczyn się nie bije? - usłyszałam głos Logana. - A teraz odejdź po dobroci.
- Jeszcze tu wrócę - warknął i odszedł.
Powolnym krokiem weszłam do domu.
- A kto to był? - zapytał kiedy byliśmy już w salonie.
- Mój były.
- Nie obrazisz się jeśli cię stąd ukradnę? - uśmiechnął się niepewnie.
- Ale gdzie? I dlaczego?
- Nie chcę, żeby coś ci się stało i do mnie.
Tym to mnie zaskoczył.
~*~
Jeśli się podobało to piszcie w komentarzach. A i jak nie chcecie to nie będę tego kontynuowała. Pozdrawiam i czekam na komcie ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz