wtorek, 22 stycznia 2013

71 " (...) Opanuj się (...) "


Po dziesięciu minutach dotarliśmy na plażę. Powolnym krokiem skierowaliśmy się na molo. Kiedy tam dotarliśmy dosłownie napadli na nas dziennikarze.
- Proszę nam powiedzieć jak się czujesz z zdradą? - zapytał jeden z dziennikarz Kendalla.
- Wybaczysz jej? - pytał drugi.
- Będziecie jeszcze razem? - dodał trzeci.
Spojrzałam na Meg. Miała równie zdziwioną minę co Kendall. No może trochę większe oczy i była bliżej śmiechu. Spojrzałam na Jamesa, a on na mnie. Mieliśmy zaciesze jak nie wiem. Po chwili poczułam jak mnie obejmuje i całuje w głowę.
- To jak? - mówił czwarty.
- Człowieku opanuj się. - powiedział Kendall i  wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. No, co? Nie nasza wina, że powiedział to takim głosem i jeszcze te jego gesty przy tym. Masakra. Najbardziej chyba to ja z Jamesem się śmiałam. Nagle dziennikarze zwrócili się ku nam.
- A ty? - pytanie zostało skierowane do Jamesa.
- Co ja?
- Wybaczysz zdradę Vivienne?
- Ty mnie zdradzasz? - zapytał takim tonem, że już wiedziałam co chciał zrobić.
- Tak. - powiedziałam bezsilnie.
- Chociaż powiedz z kim. - mówił James. Nie no, jego zdolności aktorskie znowu mnie powaliły.
- Z misiem. Z Panem Jamesem. - powiedziałam i przyłożyłam rękę do czoła. Maslow o mało co się nie zapowietrzył.
- Jak z Jamesem to Ci wybaczam. - powiedział i ponownie mnie objął.
- I co? To tyle? - zdziwili się dziennikarze.
- Tak. A co?
- Gdzie złość, wyżuty?
- Po co mi one? Moja mała landryneczka mnie nigdy nie zdradziła i nie zdradzi. - James tłumaczył jak małym dzieciom.
- Noo...
- Chcesz ze mną o czymś pogadać? - zapytał oburzony.
- Żartuję.
- No. - powiedział i znowu zaczął gładzić moje ramię.
- Jeśli to tyle to żegnam państwa.
- Carlos, a jak ty sobie radzisz po zerwaniu ze Stephanie?
- Co? Jakim zerwaniu? My nadal jesteśmy razem.
- Dobra. Koniec tego dobrego. Wynocha. - fanki zaczęły odganiać niechcianych ludzi.
Wszyscy skierowaliśmy się ku plaży.
Leżałam na ręczniku obok Emily, a na nas siedzieli nasi chłopcy i smarowali nas kremem do opalania.
- Wiesz co Emily.
- Co?
- Musimy częściej jeździć na plażę.
- No.  Koniecznie.
- Wcale nie. - zaprzeczył Loggy.
- My możemy mieć takie widoki w domu. - powiedział mój chłopak, a zrobił to tak, że mnie aż ciarki przeszły.
- Zgadzam się z Jamesem. - dodał Henderson i przybili żółwika.
- Kretyni. - skwitowałam z moją przyjaciółką.
- Ale wasi. - powiedzieli równo i cmoknęli nas w policzki.
- Ej, gdzie wcięło Meg i Kendalla? - już po chwili Carlos był obok nas.
- Przecież byli z tobą w wodzie.
- Odwracam się, a i już nie ma. - dodał Latynos, a chłopcy nadal nie wiedzieli o co chodzi. Nagle ja z Emily zaczęłyśmy piszczeć.
- A wy co tak piszczycie? - zapytał Maslow, a do nas podeszła jakaś fanka.
- Carlos posmarujesz mnie? - zapytała i pokazała buteleczkę z kremem.
- Jasne. Siadaj. - powiedział, a ona po chwili siedziała na ręczniku Jamesa.
- Powiecie o co wam chodzi? - zapytał Logan, a my się tak odwróciłyśmy, że już po chwili nasze twarze były milimetry od siebie.
- We dwoje...
- Sami...
- Sapcer...
- Rozmowa... - Emily i ja mówiłyśmy takim tonem, że nasi chłopcy powoli odpływali do krainy miłości.
- Będzie pocałunek. - powiedział Pena, a ja szybko wzięłam magazyn w ręce. Efekt był taki, że James pocałował jakąś modelkę.
- No, chociaż Emily uległa. - powiedziała dziewczyna, a ja spojrzałam w drugą stronę. Emily i Logan tak słodko wyglądają. Nagle poczułam ciepłe warki Jamesa. No i znowu ten smak. Kocham to.
- Ach. Ta dzisiejsza młodzież. - usłyszałam głos jakiejś starszej pani i szybko oderwałam się od Jamesa, a Emily od Logana. Obie nieco się zmieszałyśmy, ale jak widać nasi chłopcy mieli z tego niezły ubaw. Razem z moją przyjaciółką udałyśmy obrażone i zwaliłyśmy z siebie chłopaków.
- Ok. Gotowe. - powiedział Pena, a my spojrzałyśmy w ich stronę.
- Dziękuję. - powiedziała czarna i dała całusa w policzek Latynosowi, a następnie się oddaliła. Spojrzałam w słońce.
- Ej Vivi idziesz się przejść? - zapytała Emily, a ja przytaknęłam. Obie założyłyśmy spodenki, okulary przeciwsłoneczne, zabrałyśmy telefony i ruszyłyśmy. Nie zrobiłyśmy dobrze dwóch kroków, a Logan i James zaczęli już marudzić.
- A wy dokąd?
- Przejść się.
- Idziemy z wami.
- Nie. - powiedziałyśmy równo i ruszyłyśmy dalej.
Szłyśmy brzegiem oceanu i gadałyśmy.
- Jak myślisz dobrze robimy? - zapytałam.
- W sensie?
- Carlosa. Powinniśmy ukrywać przed nim taki fakt? Fakt, że zerwała z nim dziewczyna? - Emily nic nie odpowiedziała tylko głośno westchnęła, a ja ciągnęłam dalej. -  No, bo przecież nie powinniśmy go okłamywać. Przyjaciół się nie oszukuje.
- Vivienne, ale co my możemy zrobić? Nie chcę okłamywać Carlosa, ale też go ranić. No, bo jeśli mu to powiemy to biedak się załamie. Ale z drugiej strony jeśli mu powiemy to nie będzie miał nam za złe  że my to powiedzieliśmy. Wtedy byłby załamany tylko ze względu zerwania z Stephanie, a nie z faktu, że go okłamujemy. Chociaż może mieć też pretensje o to, że nie powiedzieliśmy mu tego od razu.
- No właśnie takich sytuacji chciałabym uniknąć. Nie  chcę ranić naszego Latynosa, ale też chcę być z nim szczera. Ja już sama nie wiem co mam robić. - powiedziałam,a do nas podbiegł zadowolony Jack z...Christene. Dziwne.
- Cześć Vivienne, Emily. - powiedział Foster.
- Hej.
- Ej nie uwierzysz. Jesteśmy razem. Dostałem dobrze płatną pracę, kupiłem dom i jestem szczęśliwy.
- No to gratulacje.
- Dziękuję. Teraz uciekamy na spotkanie z rodzicami Christene.
- Pa.
Zdziwione ruszyłyśmy dalej. Kiedy tylko przeszłyśmy parę metrów dalej zobaczyliśmy Meg i Kendalla. Chyba się pogodzili albo próbują. Ubóstwiam takie widoki. Szybko się odwróciłyśmy  i zaczęłyśmy wracać. Podczas drogi jeszcze pogadałyśmy na temat tajemnicy przed Carlosem, a potem trochę się pośmiałyśmy i pocieszyłyśmy z widoku, który zobaczyłyśmy. Chłopcy na nasz widok o mało co ze skór nie powyskakiwali.
- Gdzieście wy tak długo były?! - mówił Logan.
- Na spacerze? - zapytałam.
- I tak długo?! - James podobnie jak Logan podniósł głos.
- Gadać. Ile klubów obskoczyłyście. - powiedział Carlos i zrobił podejrzliwą minę. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy, a Kendall i Meg wrócili zaczęliśmy się zbierać. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów Carlosa. No i właśnie, dlatego nie wiem czy mu to powiedzieć. Chcę być z nim szczera, ale nie chcę, żeby nasz szczęśliwy Carlos zniknął. Boję się. Kiedy już wszystko spakowaliśmy ruszyliśmy do domu. Kiedy tylko weszłam do domu razem z dziewczynami walnęłam się na kanapę, a chłopcy przynieśli wszystko z samochodu prócz naszych torebek, w których były najpotrzebniejsze rzeczy dziewczynie.
- Ale jestem zmęczona. - marudziła Meg.
- Oj my już wiem czym ty jesteś zmęczona. - powiedziałam i razem z Emily wybuchnęłyśmy śmiechem. Meg patrzyła na nas jak na jakieś debilki.

Trzy tygodnie później

Carlos zaproponował...no dobra zmusiłyśmy go do zrobienia kolacji. Pena pichcił w kuchni, a my oglądaliśmy wiadomości. Mówili o naszym  wypadzie na plażę.
- Jak wiecie James Maslow spotyka się z Vivienne Justice. Ostatnio spotkaliśmy ich na plaży i odkryliśmy coś interesującego, a mianowicie to, że Vivienne zdradza Jamesa, a on nie ma jej tego za złe. - o mało co nam gały z orbity nie wypadły. Na ekranie pojawił się fragment wygłupów moich i Jamesa, ale zupełnie przerobiony. - Sami państwo widzieliście. Jednak to nie wszystkie nowiny. Odkryliśmy też, że Carlos Pena flirtuje z fankami. - w rogu ekranu pojawiło się zdjęcie jak Carlito smaruje plecy fance. - Nic dziwnego, że ma problemy w związku. - na ekranie pojawił się fragment kłótni Peny i King z wywiadu. - Chyba największym ze skandalów jest brak wstydu u naszych gwiazdorów. - u góry ekranu pojawiło się zdjęcie jak ja i Emily całujemy się z Jamesem i Loganem - Żeby tak okazywać uczucia w publicznych miejscach. No to naprawdę trzeba się nazywać. Mamy też małe informacje o Kendallu, który jak najwyraźniej szybko się pogodził ze zdradą Meg Brown. - u góry ekranu pojawiło się zdjęcie jak trzymają się za ręce. (dop.aut. było wcześniej pokazane.) - Jednak naprawdę Kendall to mógłby nie być tak naiwnym. Na dole ekranu pojawił się nasz adres e-mail i numer telefonu. Dzwońcie jeśli macie pytania do dzisiejszego materiału, a na adres e-mail wysyłajcie najnowsze informacje na temat chłopaków z Big Time Rush. To było by tyle na dzisiaj. Widzimy się jutro o tej samej porze i na tym samym kanale. Dobranoc.
Wyłączyłam telewizor i poderwałam się z kanapy jak poparzona. Zaczęłam chodzić nerwowa po salonie. James próbował mnie uspokoić.
- Skarbie nie denerwuj się.
- Jak ja mam się nie denerwować?! Przecież oni w tych pieprzonych wiadomościach zrobili ze mnie zwykłą dziwkę! - krzyknęłam, a mój chłopak wstał i mnie przytulił.
- Nikt nie uwierzy w te bzdety. Ludzie nas znają i wiedzą, że my takich rzeczy nigdy nie robimy, a zwłaszcza nasze skarby nie są dziwkami. - powiedział i pocałował mnie w czoło, a ja się trochę uspokoiłam. Nagle na dół zeszła Stephanie w ślicznej sukience, butach i boskiej fryzurze i makijażu.
- A ty gdzie się tak odstrzeliłaś? - zapytałam.
- A czy to ważne?
- Tak.
- Idę na kolację.
- A z kim? Jeśli można wiedzieć. - powiedział James.
- Nie, nie można. - powiedziała.
- Ej, kolacja gotowa. - do salonu wszedł Carlos, na widok Steph zaniemówił. - Ślicznie wyglądasz.
- Wiem. - powiedziała bez wzruszenia.
- Wychodzimy gdzieś?
- Ja wychodzę. - powiedziała i wyszła.
Spojrzałam na Carlosa. Był przygnębiony, ale...nie nic nie wymyślę. Był przygnębiony tym jak potraktowała go Stephanie. Wszyscy powoli usiedliśmy do kolacji. Pena specjalnie nie był głodny. Mieszał widelcem w swoim talerzu. Nagle odłożył sztućca i spojrzał uważnie na mnie.
- Ej Vivienne?
- Tak Carlos?
- Czy Stephanie nie zachowywała się dziwnie? - zapytał, a ja wzięłam łyka soku. - A może mnie zdradza?
- Co? - zaczęłam się krztusić.
- Sama powiedz. Zaczyna mnie traktować jak powietrze,a przed chwilą potraktowała mnie jak...jak - Latynos nie mógł znaleźć odpowiednich słów.
- Szmatę? - zapytał Logan, a ja i Emily spiorunowałyśmy go wzrokiem. - No co?
- Może delikatniej?- zapytała Rain.
- Nie, nie trzeba. Lubię jak ludzie, na których mi zależy są ze mną szczerzy i mnie nie oszukują nawet jak to będzie bolesne dla mnie. - kiedy Carlos to mówił myślałam, że poczucie winy mnie zeżre od środka.
- Nie ja tak nie mogę. - powiedziałam i zasłoniłam twarz rękoma.
- Ale czego nie możesz?
- Carlos nie pytaj się, bo tak czy tak się nie dowiesz. - powiedziała Meg.
- A czyli macie jakąś tajemnice przede mną? - zapytał prawie, że obrażony.
- Nie to, że tajemnicę. - mówił Kendall.
- Nie, a co to jest? Może wy mnie zwyczajnie w świcie oszukujecie i to wszyscy? - zapytał i założył ręce na piersi.
- No dobra tajemnicę. - powiedziałam bezsilnie. - Ale wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Czyli niespodzianka?
- Można tak powiedzieć.
- Ja by tego tak nie nazwał.
- Logan, bo Ci przyłożę. - warknęłam.
- Ty mi? Nie rozśmieszaj mnie. - powiedział i się głupio śmiał.
- Zabiję Cię. - powiedziałam i wstałam.
- Najpierw musisz mnie złapać. - wystawił mi język i uciekł. Biegaliśmy po całym domu. W tą i z powrotem. W końcu wpadłam na kogoś. To znaczy zderzyłam się z Loganem. Efekt był taki, że wylądował na mnie. Nagle usłyszałam głos Jamesa.
- Ej nie podrywaj mi dziewczyny. - powiedział i ściągnął ze mnie Hendersona, a następnie podniósł mnie.
- To kto sprząta? - zapytałam.
- My mamy sprawę do załatwienia.  - powiedział brunet i zabrał gdzieś Emily.
- Muszę pomyśleć. - powiedział Carlos i skierował się do swojej sypialni.
- No to zostaje nasza czwórka. - westchnęła Meg.
My miałyśmy myć, a chłopcy wycierać i chować do szaf. Kiedy już było wszystko posprzątane mieliśmy zrobić sobie coś słodkiego. James stwierdził, że to pomoże Carlosowi na doła. Jego inteligencja cały czas mnie zaskakuje. Zajrzałam do lodówki. Mieliśmy cztery pudełka lodów, bitą śmietanę, owoce, polewę, ale po za tym jeszcze...nic. Jutro trzeba iść na zakupy. Meg wystawiła siedem pucharków i zaczęliśmy nakładać lodów. Potem je trochę "przyozdobiliśmy" i wyszły nam wspaniałe desery lodowe. Kiedy skończyłyśmy chłopcy zrobili kawę mrożoną i wszystko zanieśliśmy do salonu. Kiedy wszystko było już na stoliku na dół zszedł Carlos, Logan i Emily.
- A to co za pyszności? - zapytał Logan zacierając ręce i siadając na kanapę.
- Same zrobiłyśmy. - pochwaliłam się z Meg.
- Wygląda przepysznie.
- Dzięki.
- One zrobiły desery, a my mrożoną kawę. - mówił dumnie Kendall.
- Jesteśmy lepsi. - stwierdziło moje kochanie.
- Ej, a co jest trudnego w zrobieniu mrożonej kawy? - zapytał Carlos i zrobił pytającą minę. - Powiedźcie mi, bo ja nie wiem.
- No nic. - stwierdził James i razem z Kendallem złapał doła. Pokręciłam głową z dezaprobatą i powiedziałam.
- Ta kawa jest przepyszna. - na twarzach chłopaków pojawiły się banany.
- A ujdzie. - stwierdził Logan.
- Ty się nie odzywaj. - James pogroził mu palcem, a my wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Jutro wstajemy o drugiej. - powiedział Logan, a James i Kendall wypluli lody na Carlita.
- Dzięki. - powiedział z ironią i poszedł się umyć i przebrać. Kiedy wrócił usiadł obok mnie i Meg.
- Dlaczego tak wcześnie? - zapytał Kendall sprzątając po "wypadku".
- Bo trzeba się uszykować do podróży.
- Jakiej? - zdziwił się Carlito.
- No mieliśmy jechać do moich rodziców.
- Nie uważasz, że trochę nas tam będzie za dużo? - zapytałam, a on spojrzał na mnie jak na debilkę.
- Jest jeszcze dom Emily.
- Emily? - zdziwiliśmy się.
- A no, bo wy nie wiecie.
- Ja i Logan znamy się od piaskownicy. - dokończyła Emily.
- To tak jak Logan i Kendall. - stwierdziłam.
- Tak, tylko, że oni od przedszkola, a my uczyliśmy się razem chodzić.
- Sąsiedzi. - stwierdził Carlos i włożył kolejną łyżeczkę deseru do ust.
- Dokładnie. - powiedzieli równo, a mnie olśniło.
- Musimy się jeszcze spakować i kupić coś na drogę. - powiedziałam, a James i Kendall dostali jakiejś głupawki, ale zamiast się turlać ze śmiechu to przeżywali jak nie wiem.
- Dalej! Musimy zdążyć do sklepu!- panikował Maslow.
- Dalej! Ruszajcie się! - popędzał nas Kendall.
- Jest 21:30.
- Logan rusz ten tyłek. Zdążymy! - popędzali go chłopcy.
- No dobra, dobra. Już idziemy.
Logan i James poszli po samochody, a my mieliśmy się ubrać. No chłopcy mieli tam krótkie rękawy i bluzy, a my w bokserkach rurkach. (dop.aut. dla jasności Emily czerwone, Meg zielone, a Vivienne przetarte jeansy). Założyłyśmy bluzy, buty i wyszłyśmy. (dop.aut. buty i bluza Emily, buty i bluza Meg i buty i bluza Vivienne.) Już po chwili byliśmy w sklepie. Mieliśmy dwa wózki. Ja, Emily, Meg i James, Logan, Carlos i Kendall. Każdy miały wybrać to co mu się najbardziej przyda w podróży. Już po paru minutach byliśmy gotowi. Zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. Szybko posprzątaliśmy po małym co nieco i poszliśmy się pakować. Próbowałam się dodzwonić do Stephanie, ale odzywała się poczta. W końcu sobie odpuściłam. Kiedy spakowałam się chciałam jeszcze zajrzeć do Carlosa, ale to co usłyszałam pod jego drzwiami.
- Dlaczego? (...) North Richland Hills to nie żadne zadupie. Byłem tam parę razy i wiem. (...) To co, że Texas? (...) To tamci ludzie mogą powiedzieć, że Los Angeles jest zadupiem. (...) Dlaczego ty tak nas unikasz? (...) Zaczęłaś kiedy się pokłóciliśmy. (...) Serio? (...) Vivienne wiedziała? (...) Wszyscy wiedzieli? (...) Ale to Vivienne im zabroniła? (...) Dobra. Dzięki. - Carlos się rozłączył i skierował w stronę drzwi. Chciałam uciec, ale nie zdążyłam i Carlos wciągnął mnie do swojej sypialni. Złapał mnie za nadgarstki.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że Stephanie ze mną zerwała? - mówił prze zęby i ściskał coraz mocniej.
- Carlos puść to boli. - błagałam, ale on zdusił jeszcze mocniej moje ręce.
- Teraz  widzisz jak ja się czuję, tylko że mnie boli serce. - powiedział i zdusił moje nadgarstki jeszcze mocniej.
- Carlos, proszę to boli. - z moich oczu popłynęły łzy, a on zdusił je jeszcze mocniej. Upadłam na kolana i przeraźliwie krzyknęłam.
- Aaaaaaaa!!!!!!!

Oczami Emily

Razem z Loganem się pakowałam. No skończyliśmy się pakować. Siedziałam na łóżku i patrzyłam na Logana jak szuka swojej piżamy. Słodko to wyglądało.
- Ej nie wiesz gdzie...- powiedział i spojrzał na mnie. - oddaj to.
- Nie.
- Mam Cię zmusić? - zapytał i do mnie podszedł.
- Spróbuj.
Brunet delikatnie musnął moje usta, a następnie usiadł ukradkiem na moich nogach. Nasze usta złączyły się i trwali byśmy tak wiecznie, gdyby nie pewnie hałas.
- Aaaaaa!!!!!
Vivienne. Pomyślałam. Szybko oderwałam się od Logana i zepchnęłam go z siebie. Ruszyłam do jej pokoju. Nikogo tam nie było. Spojrzałam w stronę sypialni Kendalla, ale tam też jej nie było. Pozostaje pokój Carlosa i dół. Szybko weszłam do sypialni Peny i w dziesiątkę. Vivienne zapłakana prosiła i  klęczała przed Carlosem, a ten trzymał ją za nadgarstki. Chciałam jej pomóc, ale ten mnie odepchnął i trafiłam na regał z książkami. Kiedy Meg przyszła Latynos potraktował ją podobnie tylko, że ona trafiła na Kendalla, który właśnie wszedł z pozostałymi.  Logan pomógł mi wstać, a Kendall i James odciągnęli Carlosa od Vivi. Ta zrozpaczona przytuliła się do Jamesa. Carlos patrzył na nią jakby chciał ją zabić.
- Carlos co ci odbiło?! -darła się Meg.
- I jeszcze się pytasz? Powinnaś wiedzieć, jak wy wszyscy. - powiedział z głupim uśmieszkiem.
- O co Ci chodzi? - zapytał Kendall.
- O Stephanie. - wyłkała Vivienne.
- Brawo! - Carlos klasnął w ręce, że aż podskoczyłam.
- Ona chciała Cię chronić. - powiedziałam.
- Przed prawdą?
- Nie, przed bólem! - wrzasnęłam mu prosto w twarz.
- No, cóż. Nie udało się jej, ale coś jej wyszło. - powiedział i stanął obok drzwi do łazienki. - Pokazała nam, że jest zwykłą szmatą, suką, dziwką i potrafi tylko oszukiwać ludzi. - powiedział i wszedł do łazienki. Usłyszeliśmy tylko jak za klucza drzwi i w nie wali. Wszyscy wyszliśmy z jego pokoju i wróciliśmy do swoich.

Oczami Carlosa                                        [kilk]

- No, cóż. Nie udało się jej, ale coś jej wyszło. - powiedziałem i stanąłem obok drzwi do łazienki. - Pokazała nam, że jest zwykłą szmatą, suką, dziwką i potrafi tylko oszukiwać ludzi. - powiedziałem i wszedłem do łazienki. Za kluczyłem drzwi i walnąłem w nie z całej swojej siły. Bezradnie zjechałem po nich. Zasłoniłem twarz rękoma. Dlaczego ona mi tego nie powiedziała? Dlaczego ukrywała przede mną coś takiego? Po co w ogóle to robiła? Nie obchodzi mnie to czy jestem ze Stephanie czy nie,ale tylko to, że moja przyjaciółka mnie oszukała. Zrobiła to z taką łatwością. Wolałbym już tą prawdę, a nie żeby mnie oszukiwała. Jakoś bym sobie poradził, ale w tym wszystkim chyba najgorsze właśnie jest to jej cholerne kłamstwo! Po jaką cholerę ona to robiła?! Wciągnęła w to wszystkich! Nawet chłopaków! Nie rozumiem jej. Po jaką cholerę  mi tego nie powiedziała!? Ukrywała to przez tyle czasu! Robiłem z siebie kretyna prze cholerne trzy tygodnie! To wszystko przez nią! Gdyby mi to powiedziała to by wszystko potoczyło by się inaczej! Nie było by w ogóle takiego obrotu sprawy! Po jaką cholerę ona wszystkich w to wciągnęła!? Może gdyby mi to powiedziała wtedy to bym teraz tak nie cierpiał! Nie bolało by mnie serce! Wciągnęła w to wszystkich, którym ufałem bezgranicznie. Dlaczego ona to wszystko robiła? Chciała stracić moje zaufanie? Jeśli tak, to się jej udało. Przez nią też już nie ufam nikomu z kim się przyjaźniłem. Nawet zniszczyła zaufanie do chłopaków, których znam od kilku lat. To wszystko przepadło i to przez Vivienne. Przez Vivienne, która kiedyś była dla mnie jak młodsza siostra, która pomagała wszystkim w takich sprawach. Teraz już mi nie pomoże, żadne z nich nie pomoże. Sam nie wiem czy, któremukolwiek z nich. Vivienne już na pewno nie zaufam, a co dopiero wybaczę. Może z czasem, z czasem przejdzie mi trochę, ale teraz nie chcę jej znać. Nie chcę znać Stephanie ani Vivienne. Obie były dla mnie ważne,a one potraktowały mnie jak jakiegoś śmiecia. Jak śmiecia, którym wszyscy pomiatają i zapomnieli, że on też ma uczucia i łatwo je zranić. Żałuję, że tak szybko im zaufałem, że tak szybko zakochałem się w Stephanie. Mogłem chociaż trochę lepiej ją poznać. Chyba będę musiał iść do Kendalla po radę. Radę jak z tym wszystkim sobie poradzić. Jak zapomnieć o tym wszystkim, jak powstrzymywać emocje, jak wybaczyć. Mam tego wszystkiego dosyć. Nie chcę już jej znać. Wszystko przez nią.
Wstałem, ogarnąłem się, spojrzałem na zegarek w telefonie. Wskazywał 1:30. Ile ja siedziałem w tej łazience? Pomyślałem. Spojrzałem na swoją tapetę. Pamiętam to doskonale. Zrobiłem to zdjęcie jak Stephanie szykowała się na wyjście do klubu. Mniejsza z tym. Szybko się przebrałem, wziąłem szybki prysznic i ruszyłem do pokoju Kendalla. Delikatnie zapukałem, ale, że nikt nie odpowiadał wszedłem do środka. To co zobaczyłem mnie zdziwiło. Kendall siedział na łóżku, a Meg w samym ręczniku malowała się. Oboje spojrzeli w moją stronę.
- Sory. - powiedziałem i wyszedłem.
Zniosłem swoją walizkę na dół i zaniosłem do samochodu wodę i coś do jedzenia. Kiedy wróciłem wszyscy byli już na dole i jedli śniadanie. Usiadłem obok Logana i go szturchnąłem. Ten to odwzajemnił i tak się rozpoczęła mini wojna. Dziewczyny postawiły dwa duże talerze kanapek. Spojrzałem na nie, a potem na Emily i Meg.
- Coś się stało? - zapytała Meg.
- To ja chyba powinienem o to spytać. - powiedziałem i znacząco poruszałem brwiami. Logan i James zaczęli się brechtać.
- Zamknij się. - warknął Kendall, a ja podniosłem ręce w geście obronnym.
- Widzę, że komuś humor się poprawił. - powiedział szatyn i wziął trzy kanapki.
- Tak. Zrozumiałem, że nie chcieliście.
- Carlos, ja...- zaczęła Viviennne, ale jej przerwałem.
- Im wybaczyłem, ale tobie nie. - powiedziałem i wziąłem kolejnego gryza kanapki. Kątem oka zobaczyłem, że James i Meg próbują ją jakoś pocieszyć. Dokończyłem śniadanie i posprzątałem po sobie. Oparłem się o szafę i przyglądałem się przyjaciołom jak kończą posiłek.
- Ej, a jak jedziemy? - zapytałem.- Ja mogę zabrać Kendalla i  Meg.
- Tylko? - zdziwił się James.
- Zabrałbym jeszcze Stephanie, ale sam wiesz.
- Czyli ja zabieram Logana, Emily i moją piękność?
- Tak, tak i bleee... - powiedziałem i ruszyłem do auta.

Oczami Jamesa

- Czyli ja zabieram Logana, Emily i moją piękność?
- Tak, tak i bleee... - powiedział Carlos i wyszedł. Pewnie poszedł do auta. Vivienne głośno westchnęła i posprzątała po sobie.
- Skarbie przejdzie mu. - powiedziałem i zrobiłem to samo co moja dziewczyna.
- Nie byłbym tego taki pewien. - powiedział Logan i reszta zaczęła sprzątać.
- Co?
- Carlos jeszcze nigdy tak nie potraktował dziewczyny jak Vivienne. Zawsze przebaczał jej od razu.
- Jakoś go namówimy. - powiedziałem widząc smutną minę Vivienne.
- Ej idziecie czy nie? - do kuchni wszedł Carlito.
- Co się tak pieklisz? Idziemy.  - powiedział Kendall.
- Jeszcze tylko muszę zabrać torebkę. - powiedziała Meg i już po chwili byliśmy w drodze. Można powiedzieć, że wszyscy się rozebraliśmy. To znaczy, ja i Logan jechaliśmy w krótkich rękawach, a dziewczyny w spodenkach i bokserkach. Nie wiem jak u Carlita, ale pewnie było tak samo.

~*~

Mam nadzieję, że się podoba. Kolejna może będzie dłuższa albo krótsza. Jeszcze nie wiem.  Pzdr. ;***

Brak komentarzy: