wtorek, 22 stycznia 2013

48 " (...) Zostaw to (...) "


Ten rozdział jest dla Julki ;p, Kini ;p,  Justme and Nelleriss. Pozdrawiam laski ;***
~*~
Obudziłam się  wtulona w Jamesa. Spojrzałam na niego już nie spał.
- Która godzina?
- Siódma.
- To co wstajemy.
- Nieeee… To ma trwać i trwać. – marudziłam, a on mnie pocałował i ubrał spodnie.
- Wstajesz?
- Okay.
Maslow wyszedł, a ja wstałam i ubrałam białe spodenki, jasno zieloną bokserkę i na to niebieską koszulę Jamesa. Zrobiłam wysoką kitkę, delikatny, wodoodporny makijaż  i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam dziewczyny. Były identycznie ubrane. No tylko, że każda miała inną bokserkę i bez koszuli chłopaka. Nagle z pokoju wyszła Meg. Miała na sobie spodenki i czarną bokserkę. Włosy rozpuściła. Grzebała coś w telefonie. Wszystkie spojrzałyśmy na nią, a ta nic. Zwyczajne „Cześć” i sobie poszła. Spojrzałam na nią. Z jej kieszeni wystawała jakaś szmatka. Albo to jest koszula? Szyderczo się uśmiechnęłam i zeszłyśmy na duł. Kiedy weszłyśmy do kuchni wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodenek Meg koszulę. Otworzyłam usta szeroko i spojrzałam na nią zdziwiona.
- To jest koszula Kendalla. – zaczęłam się cieszyć, a Carlos wypluł sok na Logana, a on na Carlosa, James zaczął się krztusić kanapką, a dziewczyny zaczęły się chichrać.
- Zostaw to. – powiedziała i zabrała mi koszulę.
- Meg się kocha w Kendallu. – zaczęłam się śmiać.
- Wcale, że nie. – protestowała.
- Co nie? – do kuchni wszedł Kendall.
- Meg… - nie dokończyłam, bo zostałam kopnięta przez wyżej wymienioną. – Auł! To bolało!
- Chodź tu! – powiedziała Meg i pociągnęła mnie za kitkę.
- Auł, auł! To boli!!! – krzyczałam, a ta zaciągnęła mnie na górę.
- Nie mów mu.
- Ale powinnaś.
- Zrobię to. Ok.?
- Ok.
Obie zeszłyśmy na dół. Wszyscy byli rozbawieni sytuacją.  Usiadłam obok Jamesa, a raczej mu na kolanach.
- Jem. – powiedział, a ja dałam mu buzi w policzek.
- To co? Zaraz wyjeżdżacie.
- Vivienne.
- Siedzę i nie schodzę.
Ten pokręcił głową z dezaprobatą i wrócił do śniadania. Po paru minutach skończyliśmy, a po chłopców przyjechała taksówka. Stanęliśmy w salonie i zaczęliśmy się żegnać. Po kolei każdego przytuliłam. Zatrzymałam się na Jamesie. Nie chciałam go puszczać. Ten delikatnie mnie odsunął i oparł swoje czoło o moje.
- Nie jedź. Proszę. Zostań zemną. – z moich oczu popłynęły łzy.
- Kochanie nie płacz. Będę co dziennie dzwonił. Obiecuję.
- Ale tak cię nie przytulę. Nie da się.
- Vivienne.
- James.
Spojrzałam na innych. Wszyscy utknęli w pocałunku. Nawet Meg z Kendallem. Spojrzałam na Jamesa. Po chwili nasze usta spotkały się. Trwaliśmy tak chyba przez pięć minut. Chcąc czy nie chcąc odsunęliśmy się od siebie. Położyłam mu rękę na policzku i przez łzy powiedziałam:
- Kocham cię. – Ten chwycił moją dłoń i zjechał ją po torsie i zatrzymał się w powietrzu.
- Ja ciebie też.
I poszedł. Drzwi się zamknęły. Dziewczyny mnie przytuliły, ale po chwili się im  wyrwałam i pobiegłam do Jamesa. Akurat miał wsiadać do taksówki. Przytuliłam go od tyłu.
- Nie zostawiaj mnie.
- Wrócę. Obiecuję.
- Wsiada pan czy nie? Czas nas goni. – powiedział kierowca, a James mnie delikatnie pocałował i wsiadł. Kiedy odjechał zasłoniłam rękoma twarz i powoli ruszyłam w kierunku domu. Zawiedziona weszłam do środka. Czekały tam na mnie dziewczyny. Bez słowa mnie przytuliły.
- W porządku? -  zapytała Emily.
- Odjechał. Nie ma już go. Pojechał. Ja nie wytrzymam. Za długo.
- Obiecuję ci, że odwiedzimy ich. – pocieszała mnie Stephanie.
- No.
- Musisz o nim zapomnieć.  Chociaż na jakiś czas. – powiedziała Meg.
- Tak. Pewnie masz rację. – powiedziałam i się uspokoiłam. Dziewczyny ściągnęły koszulę Jamesa i zostałam w samej bokserce i spodenkach.
- Co powiecie na małe opalanie? – zaproponowała Emily.
- Ok. Ostatnia w ogrodzie robi desery lodowe. – powiedziałam i wszystkie wbiegłyśmy na górę po stroje. Po jakiś pięciu minutach byłam w ogrodzie. Żadnej jeszcze nie było. Położyłam się w leżaku i zaczęłam opalanie. Jako druga przyszła Emily.
Świetny strój. – powiedziała.
Twój też jest ładny. – odpowiedziałam.
Po jakiś kolejnych pięciu minutach była Stephanie. Bomba strój. Jako ostatnia była Meg. Jej strój też był śliczny. Rozpoczęłyśmy opalanie. Po jakiejś godzinie Meg poszła po desery. Po paru minutach przyszła. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy delektować się lodami. O dziwo nie myślałam o Jamesie. Nagle mój laptop, który stał w salonie na stoliku zaczął się odzywać. Poszłam po niego. Dzwonili chłopcy.
- Co robicie? – zapytał Carlos.
- Opalamy się. – powiedziała Stephanie.
- Pokarzcie stroje. – powiedział Logan. Po kolei zaprezentowałyśmy się.
- Aż zrobiło mi się gorąco. – powiedział James. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Jak przebiega trasa? – zapytałam.
- Cóż. Teraz jedziemy do San Diego, potem…
- Czekaj. – przerwałam Kendallowi. Po chwili wróciłam z kartką i długopisem.
- Mów.
- Dziś San Diego. Jutro Las Vegas. W środę Middletown. Czwartek Meksyk. Potem lecimy do Tokio.  Tydzień później Niemcy Berlin. Kolejny tydzień później Ukraina Kijów. I przez ostatni miesiąc Londyn i Paryż. A potem to już w Los Angeles.
- Aha. Pa. 
- Do wieczora?
- No.
I tak minął mi cały dzień. Na koniec porozmawiałam z Jamesem i poszłam spać.

Brak komentarzy: