No takiego debila to normalnie zabić na miejscu!!! Jak ja go dopadnę w swoje ręce to rozszarpię!!! Ten gnojek zepsuł mi humor.
- Nie no ja tak nie będę siedzieć. Idę do niego i zabiję!!!-już chciałam wychodzić,ale James złapał mnie w pasie i zatrzymał.
- Nigdzie nie pójdziesz.
- Puść mnie! Nie powstrzymasz mnie przed zamordowaniem go! Puszczaj mnie!!!
- Vivienne uspokój się! Nie pamiętasz co ci zrobił!?-James podniósł głos,ale nie krzyczał.
- No i?
- Teraz jesteś moją dziewczyną i nie pozwolę,żebyś przeszła przez to samo.
- Nic mi nie będzie.
- Ale jeśli do niego pójdziesz to on mnie zamorduje i tak samo was.-Meg się "obudziła."
- Dlaczego?
- Bo o tym się dowiedzieliście.
- Co to za facet?!-krzyknęła Stephanie.
- Możecie się zamknąć!?-na dół zeszła Jo.
- Jak coś ci nie pasuje to wyjdź!-krzyknęłam.
- Masz pecha! Bo ty stąd możesz wyjść! Myślisz,że jak jesteś z Jamesem to możesz wszystko!!! Jestem z Kendallem najdłużej,więc nie podskakuj!!!
- Gówno mnie obchodzi!!! Możesz stad wylecieć na zbity pysk!!! I Kendall mnie nie powstrzyma!!!
- Taka dziwka jak ty nic mi nie zrobi!!!
- O nie przesadziłaś!!!-już miałam się na nią rzucić,ale James mnie chwycił w pasie i mnie od niej odciągnął.- Puść mnie!!! Ja nią zabije!!! Puść mnie!!!- szarpałam się,ale to nic nie dawało.
- Vivienne daj spokój! Nie warto! Uspokój się!-Maslow znowu podniósł głos,ale nie krzyczał.
- Ale ona nazwał mnie dziwką!!!
- Nie zrobi z ciebie kogoś kim nie jesteś.
Powoli i już do połowy uspokojona podeszłam do Kendalla.
- Albo ty ją stąd wyrzucisz,albo ja. Jeszcze raz wejdzie mi w drogę,a nie ręczę za siebie.- powiedziałam spokojnie,a ta to musiała skomentować.
- Kendall...
- Ty się już nie odzywaj, bo skończy to się źle,a James mnie już nie powstrzyma.
Weszłam do kuchni i wstawiłam wodę w czajniku. Wystawiłam osiem kubków.
- Chcecie kawę czy herbatę?-zapytałam.
- Herbata.-powiedział James.
- Herbata-Kendall.
- Herbata-Carlos.
- Herbata.-Logan.
- Herbata.-Meg.
- Herbata.-Emily.
- Herbata.- Stephanie.
- Ja też herbata.
Usiadłam na kolanach u James i wtuliłam się w jego ramię. Nie wiem dlaczego,ale głowa zaczęła mnie boleć. Może dopiero teraz,ale ból był taki silny,że myślałam,że głowę mi rozsadzi.
- Gdzie są tabletki?
- W tej szafce.-powiedział Carlos wskazując na pierwszą szafkę.
Otworzyłam ją i zobaczyłam tam tylko dwie półki najróżniejszych leków. Gały mi o mało co nie wypadły z oczodołów. Nagle czyjaś ręka podał mi tabletki na ból głowy. No oczywiście to był James. Tylko skąd wiedział, których szukam. Dziwne,ale urocze. Moje rozmyślania przerwał gwizdek. Zalałam herbaty i podałam je przyjaciołom. Na samym początku panowała cisza,ale zaraz została ona przerwana.
- A ty gdzie mieszkasz?-zapytałam Meg.
- Teraz to u rodziców, bo nie mam zamiaru wracać do Jacka.
- Ty z nim mieszkałaś?
- Tak,ale uciekłam. Nie chcę tam wracać.
- No i nie wrócisz.
- Ale on wie gdzie mieszkam,a moi rodzice wyjeżdżają dzisiaj do Londynu do dziadków i zostaje sama.
- Mieszkasz z nami.-powiedziałam równo z Emily i Stephanie.
- Ona mieszka z nami?-zdziwili się chłopaki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz