wtorek, 22 stycznia 2013

112 " (...) W miłości nigdy nic nie wiadomo (...) "

Hejooooooooo ;* Dzięki za tyle wejść, komentarze i za to, że tracicie czas na czytanie tych bzdet. Jesteście wspaniali. A;e jednak... na końcu rozdziału znajdziecie WAŻNĄ informację. Na razie życzę miłego czytania. :***

~*~

Wygrałyśmy my, bo dostałyśmy owacje na stojąco. Nie którzy też gwizdali. Zaczęliśmy się śmiać.
- Może, któraś z par ośmieli zaśpiewać Me And You Against The World
Spojrzałam na Jamesa, a on na mnie. 
- My - powiedział i zaciągnął mnie na scenę. 
- Przecież wy nie jesteście razem - ta blondyna się wkurzyła. 
- W miłości nigdy nic nie wiadomo - puściłam oczko Jamesowi. 
Nagle rozbrzmiała muzyka. 
-  Put your heart in it. You can go the distance. Me and You against The world - rozpoczęłam. 
- Sky is the limit. Push to the finish. Me and You against The world - James.
- We did this for love. We tried and we won. We'll never give up. It's Me and You against The world.  What i know right now, this guy came so far to my heart. He got a key. I was lost then you found me. Through all the glamur. That's the lights and the cameras. Honestly, all you saw was me.You didn't care what they said.You stood by me instead. Together, we're a stronger team, oh. Put your heart in it. You can go the distance .Me and You against The world. (Aganist the World)
 - Sky is the limit. Push to the finish. Me and You against The world. -James. 
- We did this for love. We tried and we won. We'll never give up. It's Me and You against The world.
- I know from my dreams they say I'm crazy. No matter what, we go around. It feels like we both are certain. It's the real thing, nothing beats the feeling. Only our hearts can know. Who cares what they say? They can't get in or way. Two dreamers just dreaming alone - James. 
- Put your heart in it. You can go the distance. Me and You against The world. (Aganist the World)
- Sky is the limit. Push to the finish. Me and You against The world.
- We did this for love. We tried and we won. We'll never give up. It's Me and You against The world.
Zaczęliśmy się naprawdę wczuwać. Jakbyśmy to ćwiczyli nie raz. Tak dobrze mi się z nim śpiewało. Poczułam to samo kiedy byliśmy razem i wszystko było ok. Po chwili znowu zaczął. 
- We fight together. We're down forever. Me and You against the World. We stick together and it gets better. Me and You against the World. 
- Put your heart in it. You can go the distance. Me and You against The world. 
- Sky is the limit. Push to the finish. Me and You against The world.
- We did this for love. We tried and we won. We'll never give up. It's Me and You against The world.
- Put your heart in it. You can go the distance. Me and You against The world. 
- Sky is the limit. Push to the finish. Me and You against The world.
- We did this for love.  We tried & we won. We'll never give up. It's Me and You against The world.
Spojrzeliśmy sobie w oczy, a nasze palce lewej dłoni splotły się. Staliśmy tak blisko, że nasze ciała stykały się. Patrzyłam w te cudne oczy. Nie mogłam się od niego oderwać. Nawet jeśli chciałabym nie potrafiłabym. Jego brązowe oczy mnie zahipnotyzowały. Nasze twarze zaczęły się zbliżać. Po chwili utonęliśmy w smaku swoich ust. Jak mi tego brakowało. Odsunęłam się od niego i zobaczyłam ten piękny uśmiech. Zadowoleni wróciliśmy na miejsca.



Sześć godzin później (w salonie) 


- Jesteście nienormalni?! - darłam się tak głośno, że umarlaka mogłam obudzić. - Jesteście ledwo przytomni! Jak można się tak schlać! Myśleliście o konsekwencjach tego?! Założę się, że nie, bo byliście zbyt zajęci CHLANIEM!!!
- Wyglądacie jak jakieś menele! - Christine też nie oszczędzała gardła. - Jesteście piani i ledwo na nogach stoicie! Moglibyście chodź raz pomyśleć!
- Dziewczyny dajcie spokój - szepnął Logan, który jako jedyny, razem z Kendallem i dziewczynami nie byli piani. Nie wiem jakbyśmy przyszli do domu gdyby nie oni. Carlos i James przesadzili i to na całej linii.
- Jak mamy się uspokoić?! Przecież oni ledwo żyją! - darła się blondynka.
- Chodź - Carlos wstał i zaraz się zachwiał. Kendall szybko go podtrzymał.
- Pomogę ci go położyć - powiedział blondyn i razem z dwiema blondynkami i pianym Latynosem poszedł na górę.
- Skarbie - James wstał i chwiejnym krokiem do mnie podszedł. - Zapomnij o tym.
- Spadaj - warknęłam. - Śmierdzisz samym alkoholem.
- Ale to nie przeszkadza w seksie. Pamiętasz... pamiętasz jak... - przerwałam mu i go odepchnęłam.
- Nie będę w ogóle z tobą rozmawiać - zawahałam się, ale znów zaczęła krzyczeć. - Dla twojej informacji nigdy nie straciłam pamięci! Udawałam, żeby sprawdzić czy mnie kochasz, ale pomyliłam się! Tobie zależy tylko na seksie! Jesteś zwykłym dupkiem! Nienawidzę cię!
Krzyknęłam tak głośno, że w domu obiło się echo. Po moich policzkach spłynęły łzy i pobiegłam na górę. Nie wiem dlaczego mu to powiedziałam. Po prostu musiałam, musiałam.

Następnego dnia 

Obudziłam się dość późno. Ale co się dziwić? Wróciliśmy o drugiej nad ranem. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Uczesana w kikutka i ubrana w białą luźną bluzkę, czarną marynarkę, czarne rurki i vansy wróciłam do pokoju. Założyłam czarno-białą bandankę na głowę i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem nieźle. Założyłam bransoletkę, wisiorek z imieniem Jamesa i zeszłam na dół. Usiadłam przy stole. O dziwno wszyscy już jedli. W kuchni panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Nalałam soku i usiadłam obok Carlosa, który spuścił głowę. Spojrzałam na każdego po kolei. No ta cisza była zaskakująco dobijająca. Oddałabym wszystko, żeby chłopcy chociaż chwilę byli spokojni, ale jednak wolę jak wariują. Wtedy jest weselej. Wzięłam kawałek kanapki do ust i zaczęłam gryźć. Kiedy tylko to przełknęłam odezwałam się.
- Czy ja żuję tak głośno czy mi się wydaje? - zapytałam, a każdy zaczął się brechtać. - Ej, no! Jak mlaskam to mi powiedźcie, a nie.
Wszyscy zaczęli się głośno śmiać.
- No weźcie! - udałam obrażoną. - To nie fair! Ja bym wam powiedziała!
- Nie - śmiała się Meg. - Nie mlaskasz.
- Aż tak głośno - dodał Carlos ze śmiechem, a ja udałam fochnięte małe dziecko.
- Foch forever - założyłam ręce na piersi i odwróciłam głowę.
- Oj nie fochaj się - szturchnął mnie.
- Pyf.
- Nie fo.. - nie dokończył, bo jego kolejne szturchnięcie spowodowało, że spadłam z krzesła i wywołało jeszcze większy śmiech.
- Haha... bardzo śmieszne - powiedziałam i wstałam. - A chciałam dzisiaj wam coś zaproponować.
- Co? - wszyscy pochylili się w moją stronę.
- Słuchajcie uważnie, bo więcej nie powtórzę - popatrzyłam na każdego z nich. - Dzisiaj...
- Dzisiaj? - Logan ciągnął mnie za język.
- Świeci słonce.
- Iiiiiiii? - dopytywał się Kendall.
- Będziemy cały dzień siedzieć w ogrodzie - uderzyłam ręką w stu, a oni opadli zrezygnowani na krzesła. - No co?
- I tak byśmy to robili. Co to za niespodzianka? - dodała Vicki.
- A taka, że Carlos zrobi nam desery lodowe.
- No. Zaraz. CO?! - spojrzał na mnie.
- Zgodziłeś się - wzruszyłam ramionami.
- Hej - powiedział Maslow, który wszedł do kuchni. - Nie uwierzycie jaki miałem sen. Śniło mi się, że byłem piany i chciałem zgwałcić Vivienne, a ona wykrzyczała, że udawała utratę pamięci, żeby sprawdzić czy ją kocham i, że pomyliła się, bo jestem zwykłym dupkiem i mnie nienawidzi.
- To nie był sen - mruknął Logan.
- Co? - wytrzeszczył na niego gały, a ja wstałam. - Vivienne ja cię...
- Daj spokój - powiedziałam i ruszyłam na górę.
Wzięłam i zaczęłam grzebać w szufladzie. Nigdzie nie mogłam znaleźć koperty z tym piepszonym listem. Mam nadzieję, że go nie... Proszę nie...
Szybko zbiegłam na dół. Nikogo nie było w kuchni, więc skierowałam się do ogrodu. Wszyscy tam byli tak samo jak bałagan w kuchni. Odetchnęłam głęboko.
- Ej, widział ktoś list do Jamesa? - zapytałam, a wszyscy spojrzeli na mnie.
- W białej kopercie z moim imieniem?
- Tak - podeszłam do niego bliżej.
- Ja go mam - kiedy tylko to powiedział serce mi stanęło.
- Gdzie jest? - zapytałam przerażona.
- Schowany. Skoro jest do mnie to go schowałem - wzruszył ramionami.
Kucnęłam przy brzegu basenu i potrząsnęłam nim.
- Gdzie go masz? Oddaj mi go.
- Jest schowany - wzruszył ramionami.
- Ale gdzie?
- Nie ważne. Przecież jest do mnie, tak?
- No tak, ale...
- To w czym problem?
- Po prostu napisałam go...
- Nie interesuje mnie kiedy go napisałaś - powiedział i wyszedł z wody, zaczął wycierać się ręcznikiem. - Obchodzi mnie jego treść.
Wszedł do domu, a ja spojrzałam na pozostałych. Wróciłam do domu. Wzięłam torebkę, gitarę i wyszłam na dwór. Założyłam okulary i ruszyłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce i zaczęłam grać.
- Ohh yeah yeah. The situation turned around. Enough to figure out. That someone else has let you down. So many times I don't know why. But I know we can make it as long as you say it. So tell me that you love me,yeah. And tell me that I take your breath away. And maybe if you take one more.Then I would know for sure.There's nothing left to say. Tell me that you love me anyway. - ludzie zaczęli podchodzić bliżej i ruszać się w rytm muzyki. - Tell me that you love me anyway. 
Ohhh...
Waking up beside yourself. And what you feel inside. Is being shared with someone else. Nowhere to hide I don't know why. But I know we can make it. As long as you say it. So tell me that you love me, yeah. And tell me that I take your breath away. And maybe if you take one more. Then I would know for sure. There's nothing left to say. Tell me that you love me anyway. - spojrzałam w niebo i zobaczyłam Jamesa, nie wiem czemu. - Show me look what we found turn it around every day. I can hear what you say. Now I know why know we can make it. If you tell me that you love me,yeah. And tell me that I take your breath away. And maybe if you take one more... So tell me that you love me,yeah. And tell me that I take your breath away. Maybe if you take one more. Then I would know for sure. There's nothing left to say. Tell me that you love me anyway. 
Wszyscy zaczęli bić brawa. Kiedy zaczęli się rozchodzić spakowałam gitarę. Nagle obok mnie ktoś się pojawił. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Jamesa.
- Niezłe przedstawienie - uśmiechnął się. - Ta piosenka to o kim?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
- Wiem, że o mnie - szepnął i usiadł obok mnie. - Nie musisz się tłumaczyć.
- Ale James...
- Wiem, że cię skrzywdziłem i to bardzo - powiedział ze spuszczoną głową.
- Serio? - zdziwiłam się. - Skąd wiesz?
- Napisałaś to wszystko w liście. Pamiętasz?
- Przepraszam.
- Za co? Za to, że napisałaś to co czułaś? Przestań.
- Ale...
- Żadnego ale - powiedział i złapał mnie za rękę, a następnie podniósł z ławki. - Teraz zabiorę cię gdzieś, okay?
- Okay, ale gdzie?
- Zobaczysz - powiedział i pomógł mi zabrać rzeczy.

~*~
Oczami Logana
~*~

- Ej, a Jamesa i Vivienne gdzie wywiało? - zapytałem.
- James chciał gdzieś ją zabrać - powiedział Carlos.
- Gdzie?
- Chyba na punkt widokowy - powiedziała Meg i wsadziła kolejną łyżeczkę lodów do ust.
- Nawet nie próbuj - Vicki pogroziła mi sztućcem.
- Przecież nic nie robię.
- Jeśli pojedziesz do nich to możesz być pewien, że z nami koniec.
- Uuuu... - zawyli wszyscy.
- Ciężka artyleria - dodał Carlos, a ja spiorunowałem go wzrokiem.
- Grozisz mi zerwaniem?
- Tak, a co mam zrobić?
- Poprosić?
- I tak byś mnie nie posłuchał. Proszę cię już od dwóch tygodni,żebyś się nie wtrącał, ale ty mnie nie słuchasz i robisz to nadal.
- Nie rozumiesz, że muszę ją chronić? Jest moją jedyną kuzynką.
- No i? Ty jesteś moim chłopakiem, a zachowujesz się jakbym nie istniała.
- Jakbyś nie istniała? Tak się czujesz?
- Tak. Ignorujesz mnie i to bez przerwy. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio mnie pocałowałeś.
- ... - zamurowało mnie.
- Mógłbyś choć raz mnie zauważyć - szepnęła i pobiegła do domu.
Siedziałem tam jak głupi. Nie wiedziałem co mam robić. Czy iść za nią czy nie. Nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem.

~*~
Oczami Vivienne
~*~

- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - zapytałam kiedy wysiadłam z auta. Podeszłam do barierki i spojrzałam na Los Angeles. Był zachód słońca, a to tak ślicznie wyglądało. Nagle poczułam jak ktoś mnie obejmuje od tyłu. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam Jamesa. Uśmiechnęłam się, ale nie odsunęłam.
- Chciałem cię przeprosić.
- Za co? - zdziwiłam się.
- Byłem ostatnim kretynem pozwalając ci odejść. Nadal nim jestem, bo pozwalam, żebyś cierpiała.
- Dwa razy tak - zaśmiałam się, a on zaraz za mną.
- Przepraszam.
- Ale ja się nie gniewam. Dostałeś wystarczającą karę od Elizabeth.
- Zabrała prezent na twoje urodziny.
- Taaaa... Jutro stuknie mi dwudziestka.
- I jutro są też walentynki.
- Yhym. Najpiękniejszy dzień w roku, dla par.
- Dokładnie. Ciekawe co chłopaki wymyślą dla dziewczyn.
- Z tego co wiem to Kendall szykuje dla Meg romantyczny piknik, tutaj. Carlos zabiera Christine na kolację do ekskluzywniej restauracji, a potem na spacer po plaży i tam spędzą trzy dni. Logan zaprasza Vicki do Pałacu Złotej Róży i tam w ogrodzie przy fontannie zjedzą kolację, a potem zabiera ją do spa na dwa dni - powiedziałam obojętnie.
- A ty?
- Co ja?
- Co planujesz na jutro?
- Hmm... pudełko lodów i stare, dobre komedie romantyczne w swoim pokoju, a co?
- Nie nic. Tak się pytam - powiedział i wyciągnął jakąś kartkę z kieszeni kurtki.
- A to co?
- Przeczytaj - powiedział, a ja wykonałam jego czynność.
- Serdecznie zapraszam panią Vivienne Justice na kolację do kuchni, która zostanie przygotowana przeze mnie, a następnie na spacer i wspólnie spędzony wieczór. James - skończyłam czytać i spojrzałam na chłopaka.
- Więc jaka będzie odpowiedź?
- Zgoda. Przyjmuję zaproszenie.
- Na sam początek podam ślimaki w sosie ostrym - powiedział z francuskim akcentem.
- Nie jadam takiego czegoś.
- Ja też nie - mruknął. - Ale francuski to język miłości.
- Tak, ale nie pasuje do ciebie - powiedziałam, a on zrobił minę jakby ducha zobaczył. - Wolę twój głos.
- Dziękuję, ale ty masz słodszy tysiąc razy - powiedział i zaczął gładzić mój policzek.
- Będziemy się jeszcze kłócić?
- Wolę, żebyśmy zapomnieli o wszystkim i wrócili do tego co było zanim Elizabeth pojawiła się i wszystko zniszczyła.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też - mruknął i mnie pocałował.
Tak mi tego brakowało. Tej jego czułości, smaku ust. Zapomniałam o tym wszystkim. Już nie pamiętałam jak jego cudne usta smakują. Teraz mi to wszystko przypomniał i za to bardzo mu dziękuję.

~*~

http://www.uni-mainz.de/FB/Biologie/Zoologie/abt1/eisenbeis/LosAngeles_2002a_Copyright.jpg
To jest widok podczas pocałunku Vivienne i Jamesa :D
Dobra, a teraz mniej przyjemna rzecz. Mianowice to ostatni rozdział.
Postaram się coś dodać na urodziny bloga czyli 10 lutego, ale więcej prawdopodobnie nie pojawi się rozdziałów. Jeśli macie jakieś pytania to piszcie na gg: 28080682.
Do zobaczenia latem albo wcale :***
Pzdr :***

15 komentarzy:

Unknown pisze...

Ale...ale... Ja ide płakać ;( Ja się załamie bez twojego bloga. Tutaj się zaczyna wszystko układać, jest wszytko pięknie i ładnie, a ty mi wyskakujesz z taką rzeczą ? Rozdział wspaniały jak zawsze, ale i tak mnie zdołował ;( Wena tobie napewno nie odejdzie i mam nadzieję, że jednak będziesz prowadzić dalej bloga, choćby rozdziały miały się pojawiać rzadko. A teraz idę płakać ;((

Anonimowy pisze...

Jak Cię tylko złapie na gg, to obiecuje, że życie Ci nie miłe! Jak to przepraszam bardzo kończysz tego bloga ?! :O Ty chyba sb z nas żartujesz, prawda ? Mam nadzieje,że tak, bo się chyba załamie. Uwielbiam tego bloga ;) Jeden z moich ulubionych o BTR <33
Błagam Cię nie kończ .. Mam nadzieje, że wena na tego bloga Cię "napadnie" i już niedługo pojawi się nn ;*

~Justme pisze...

Teraz zbieram zapisy na akcje pod tytułem : "Mordujemy Red Rose". DLACZEGO?!?! Przecież... No twój blog jest jednym z najlepszych i czemu to ma być koniec? ;( Bez ślubu i wgle -,- Zła jesteś. Kocham tą powieść! Nie rób mi tego! Będę płakać -,- Pyf, foch. Złą jesteś. Jak możesz? Pyf.


Rozdział jest zajebisty. Słodki i wgle. Ale i tak, pyf! Foch z przytupem! :p

Anonimowy pisze...

Weź mi tego nie rób :( Twój blog od początku był moim ulubionym - ja drukowałam wszystkie rozdziały!! Pogadamy na gg ... Ale dlaczego ?? Przecież ty zawsze umiesz zrobić że on nigdy nudny nie jest - troche kłótni, łez i wszytko spoko rzadko kto umie tak napisać :) Mam nadzieje ze nawet jak go skończysz to go nie usuniesz bo z pewnoscia bd chciała tu wrócić i przeczytać od nowa ;*
Rozdzial świetny.. ;

Martusia;**

jus pisze...

Zgadzam się z ~Justme. Jak można tak kończyć?! Przecież nawet nie było ślubu, pięknej sukni, i małego szkraba na głowie Jamesa ^^ Nie rób nam tego! Z resztą, to twoja decyzja i ja wiem, że tobie też jest smutno z tego powodu (też tak miałam ) Wiesz co ci powiem?! Ja na akcję ,,mordujemy Red Rose" Mam już 15 podpisów! Swoich oczywiście :D Proszę, nie rób tego... Teraz się przyznam, że po każdym rozdziale ryczałam, i nawet jeśli nie był smutny, to i tak ryczałam bo był piękny... więc BARDZO, BARDZO PROSZĘ, PRZEMYŚL TO JESZCZE I PISZ DALEJ DLA SIEBIE I DLA NAS!!!

List zbiorowy od wszystkich twoich fanek i ode mnie

Unknown pisze...

Proszę powiedz, że to jakiś denny żart. Nie może być końca tego bloga. Nie teraz, nie w tym momencie. Jak Cie znajdę to zabiję. xd Tak nie może być. Kocham tą historię a Ty mi z końcem wyjeżdżasz. No foch z przytupem i melodyjką! Rozdział jak zawsze świetny. ^^

Paula pisze...

Klade twarz w poduszke i bd plakac!! ;( Dlaczego nie chcesz juz pisac? ;( Ale coz, to twoja decyzja wiec nie bede cie do niczego zmuszac ani nic, zrobisz jak uwazasz, ja tylko mam nadzieje ze przeemyslisz wszystko jeszcze raz i ze jednak nie skonczysz pisac tego bloga ;)
Co do rozdzialu to jest poprostu piekny! O malo sie nie poplakalam, ten rozdzial byl cudowny! Po prostu cudny, romantyczny, piekny i wgl... °.° Jak fajnie, ze postanowili zapomniec o tej idiotce, zwanej Eliizabeth, i beda cieszyc sie soba bo sie kochaja!! Juppi! Mam nadzieje, ze tegi teraz nie zepsujesz iesli bedzie jeszcze jeden rozdzial! ;) A wiec jak juz wczesniej pisalam, zastanow sie nad tym czy aby napewno chcesz zakonczyc tego bloga ;)

Unknown pisze...

Czy ja dobrze przeczytałam czy ja już mam coś ze wzrokiem ? Czy ty chcesz zamknąć tego bloga na jakiś czas ? Oj ja ci no to nie pozwolę !Znajdę cię gdzieś tam i ci zleje hehehe .. Rozdział jest SUPER tak jak zawsze , ale i tak i tak ma focha na cb !

Paula pisze...

Zapraszam na nowy rozdzial do mnie;
http://big-time-rush-lovestory-4ever-bypaula.blogspot.com

Unknown pisze...

Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Więcej znajdziesz u mnie na blogu http://czy-milosc-zawsze-wygra.blogspot.com/

Paaati_N pisze...

Rozdział fantastyczny.. ale dlaczego? ;C Dlaczego kończysz.. No cóż.. to twoja decyzja..
PS. Nominowałam cię do The Versatile Blogger! Więcej informacji znajdziesz na moim blogu: http://opowiadanie-o-btr.blogspot.com/

Unknown pisze...

Nominowałam cię do The Versatile Blogger ! Więcej na moim blogu: http://james-and-vanessa-big-love.blogspot.com

Unknown pisze...

Zostałaś nominowana przeze mnie doThe Versatile Blogger

Anonimowy pisze...

Plisssss, zastanów się jeszcze nad końcem tego bloga. Uważam, że twój blog jest jednym z najlepszych i szkoda by było go kończyć. I to w takim momencie. Jak nie masz już tyle czasu na bloga to po prostu rozważ rzadsze notki, albo krótsze, ale niech one będą. Plisssssssss.

Anonimowy pisze...

Proszę cię nie kończ bloga!!!!!!!!! On jest najlepszy. Nie wiesz jak mi go będzie brakowało!!!!!!!!!!