wtorek, 22 stycznia 2013

24 " (...) Musiałem to zrobić (...) "

Oczami Jamesa

Siedziałem teraz w swoim pokoju na łóżku. Było mi strasznie przykro,że ona wyjechała. Nawet nie pożegnaliśmy się. A jeśli nie wróci? Co ja zrobię bez niej? Nie wiem jak sobie poradzę. Moja dziewczyna mnie zdradziła i najlpesza przyjaciółka odeszła. Już nie mam po co żyć.  Jestem do niczego! Jstem zwykłym śmieciem! Nie potrafię walczyć o swoje. Straciłem dwie dzewczyny ważne w moim życiu. A jeśli stracę wszystkich? Co ja wtedy zrobię? Żałuję,że żyję! Po co ja się urodziłem! Najlepiej dla wszystkich by było jakbym rzuciła się pod ałtobus! Nic nie potrafię zrobić porządnie! To życie nie jest dla mnie! Nie umiem sobie poradzić! Do niczego! Jeśli ma być takie moje życie to ja dziękuję!!! Najchętniej to bym...
Wstem i podszedłem do komody stojącej pod ścianą. Otworzyłem dolną szuflade i wyciągnołem z pod sterty ubrań pistolet. Chwilę na niego popatrzyłem i przyłorzyłem do klatki piersiowej. Już miałem nacisnąć spust kiedy do pokoju wpadła Camilla.
- Ej James...co ty wyprawiasz!?-moja przyjaciółka podeszła do mnie i zaczeła wyrywać mi pistolet z ręki. Nie chciałem pozwolić by mi go zabrała. Nagle nasisnołem spust i runołem na ziemię. Straciłem przytomność,bo tylko usłyszałem potworny krzyk Camill.
Perspektywa Kendalla
Siedzieliśmy sobie w kuchni i rozmawialiśmy o tej całej sytuacji z Jamesem, Mirandą i Vivienne. Nagle nasz dialog przerwał jakiś huk i potworny krzyk Camill. Wszyscy podskoczyliśmy i pobiegliśmy nma górę. Kiedy tam dotarliśmy zobacyliśmy jak Camill płacze i leży w kałurzy krwi. Odwróciła się do nas i spojrzała na nas zrospaczona. Wszyscy podbiegliśmy do niej,a Jo dzwoniła po karetkę.
- Co się stało!?-krzyczał Logan próbując zatamować krwawienie.
- On chciał się zabić,próbowałm go powstrzymać i nagle nacisnoł spust i wycelował.-powiedziała przez łzy.
Logan próbował zatamować krwawienie. W tym czasie przyjechała karetka. Zabrała Jamesa,a ja i Jo pojechaliśmy z nimi. Boże jak on mnie wystraszył.
Perspektya Logana
Dlaczego on to zrobił? Co mu odbiło? Jaki pomysł mu przyszedł do tej jego durnej pały,żeby się postrzelić!? No tak stracił dziewczynę,ale t nie jest powód by się zabijać! Dobrze,że Camilla tam była. Kto wie jakby to się skończyło gdyby nie ona. Może i dobrze, że ramię,a nie serce,ale i tak to poważne. Oby go uratowali. Mam wielkie nadzieje,ale też obawy.  Boże. Trzeba czekać. Muszę coś zrobić by Viv wróciła. Może Stephanie coś zdzaiała.
- To wszystko moja wina.-Cam nadal przerzywała.
- To nie twoja wina. Gdyby nie ty kto wie jakby to się skończylo.-powiedziałem i ją przytuliłem.
Kiedy wszyscy się uspokoili i atmosfera trochę się zrobiła luźnjsza Kendall zadzwonił. Wszyscy byliśmy zmęczeni.
- I co z nim?
- Wszysto dobrze. Ta twierdzą,ale nie wygląda dobrze.
- Możemy przyjechać?
- Tak,ale nie mamy go przmęczć,bo to też jest dla niego wielki szok.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do szpitala. Kiedy tam dotarliśmy zobaczyliśmy jak Kendall krąrzy po korytarzu,a Jo siedz na krześle kołysając się. Jej twarz była cała zasłonięta. Podeszliśmy do nich.
- Gdzie leży?
- W tej sali,ale nie możemy wszyscy wejść.
- Dlaczego?-spytał Carlos
- Pielęgnirka twierdzi,że tacy jak my to nie potrafimy panować nad emocjami.
- Taa jasne.
Wszyscy weszliśmy,ale zanim to zrobiliśmy przyrzekliśmy,że jeśli ktoś traci kontrolę to go wyciągamy z tamtąd. Kiedy zobaczyłem Jamesa to Boże Święty. Jed ramię było całe owinięte, a przez ramię przenikała krew. Był podłączony o kroplówki. Podeszłem do niego i spojrzałem.
- Czy ty naprawdę musiałeś to robić?
- Tak.-powiedział osłaboinym głosem.
Gadaliśmy z nim tak przez godzinę,aż w końcu musieliśmy wyjść.
- Musicie opuścić salę.-powiedziała pielęgniarka.
- A nie może ze mną zostać jeden?-zapytał James,a my na niego spojrzeliśmy jak na małego chłopca proszącego o lizaka.
- Może,ale jak już to na całą noc.
- To ty Logan.
- Ja?
- Tak. Muszę coś ci powiedzieć.
- Ok. Nie ma sprawy.
- Przyniosę ci kawy.-powiedziała Camilla i tak zrobiła.
Cieszyłem sie,że mogłem zostać,bo przynajmniej miałem okazję do powiedzenia mu co o tym wszystkim myślę.

Brak komentarzy: