wtorek, 22 stycznia 2013

83 " (...) Kocham cię (...) "

Jak mówiłam nadal oczętami Carlosa.
A notka jest dla Kini ;p, Wiktorii Natalii,  Justme, BTRka Henderson, Epic, Vivienne Maslow i  Ciri.
Macie cudne blogi , ;***
Pzdr; ***

~*~...~*~

[klik]

Christine płakała, a ja nawet nie wiedziałem o co chodzi. Nawet nie potrafiłem jej uspokoić. Dziewczyny szybko przyszły i "zajęły" się  blondynką.
- Skarbie co Ci jest? Dlaczego płaczesz? - zapytała Vivienne siadając obok niej.
- Ja...ja...-nie potrafiła się wysłowić.
- Powiedz nam. Pomożemy Ci. - drążyła Meg.
- Boję się. - powiedziała i jeszcze bardziej się rozpłakała. Vivienne bez słowa ją przytuliła, a ta odwzajemniła ten uścisk. Żal mi jej było. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby dziewczyna, ktokolwiek był tak roztrzęsiony. Po chwili Emily dołączyła się do tej całej rozmowy.
- A czego się boisz? - zapytała niepewnie.
- Że ktoś zabierze mi...-nie dokończyła.
- Spokojnie nie pozwoli byśmy na to. - dodał Maslow.
- Przecież to, że istnieje taka legenda to nie znaczy, że musi być prawdziwa. - dodał Logan - Może i jest oparta na faktach, ale przecież to ile lat już minęło.
- Właśnie. - dodałem.
- Zamknij się. - warknęła Justice, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. - Gdyby nie ta twoja pieprzona historyjka Christine nie bała by się teraz.
- A czyli to moja wina?
- A niby kogo? Tylko ty jesteś tak głupi, żeby nastraszyć tak przyjaciółkę.
- To moja wina, że ona boi się prawdy? - już prawie krzyczałem, Vivienne z resztą też.
- Idioto ona nie boi się prawdy tylko tej cholernej historyjki! - wykrzyczała mi prosto w twarz. - Zacznij myśleć!
Już miałem jej coś powiedzieć, ale stwierdziłem, że nie warto. Skoro ma takie zdanie o mnie to trudno. Bez zastanowienia ubrałem spodnie, koszulkę i kurtkę. Kiedy miałem już wychodzić James mnie zatrzymał.
- A ty gdzie?
- Tam gdzie będą mnie szanować. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju.
- Może znajdę przyjaciółkę, która nie będzie mnie obrażać. - wyszeptałem i wyszedłem przed hotel. Skierowałem się ku plaży. Kiedy tam dotarłem zobaczyłem piękny księżyc. Szedłem brzegiem plaży i rozmyślałem.
O co jej chodzi? Przecież ta historia nie jest straszna. A przede wszystkim jest zmyślona. Może nie powinienem jej opowiadać. Vivienne też może mieć rację. Nie no, ale nie ma prawa wygadywać takich rzeczy. Przecież nic takiego nie zrobiłem. Same chciały usłyszeć tę historię. Pomyślałem i usiadłem na górce. Spojrzałem na księżyc i jego odbicie  w oceanie. Wyglądało to pięknie. Głośno westchnąłem i wróciłem do swojego rozmyślania.
Dlaczego mam takie szczęście? Straciłem ukochaną osobę, a już niedługo stracę wszystkich, na których mi zależy. Szkoda, że nikt mnie nie rozumie. Chciałbym komuś to wszystko powiedzieć. Wyżalić się. Przecież i tak nikt mnie nie słucha, a co dopiero liczy się z moim zdaniem. Jestem do niczego. Nawet nie mam pojęcia jaki jest cel w moim życiu. Po co ja żyję? Żeby cierpieć? Dosyć, że Stephanie mnie rzuciła to jeszcze Vivienne na mnie jedzie. Nie rozumiem tego całego świata. Żałuję, że żyję. Najgorsze jest to, że nawet nie mam odwagi się zabić. Tak było by najlepiej dla wszystkich. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie znajomy głos.
- Dlaczego uciekłeś? - odwróciłem się i zobczyłem Christine
- Po co tu przyszłaś? - zapytałem i z powrotem skierowałem swój wzrok na odbicie księżyca w wodzie.
- Martwię się o ciebie. - dodała siadając obok mnie.
- Nie musisz udawać.
- Ale czego?
- Tego, że Ci na mnie zleży. - powiedziałem i spojrzałem na nią. - Wiem, że udajesz jak cała reszta. Masz mnie też dosyć.
- Ale to nieprawda.
- Christine wiem, że jestem skazą dla ludzkości i nie musisz wypowiadać kłamstw prosto w...-nie dokończyłem, bo blondynka mnie pocałowała. Byłem w szkoku i to nie małym. Kiedy "oderwaliśmy" się od siebie ona dodała:
- Teraz mi wierzysz, że zależy mi na tobie?
- Powiedzmy.
- Carlos ja cię kocham Możesz mnie znienawidzić za to co zrobiłam, ale ja jestem z siebie dumna, bo w końcu odważyłam się powiedzieć ci co czuję. Chciałam to zrobić już dawno, ale się bałam. No i jeszcze jesteś po zerwaniu z...z Stephanie, więc wiesz sam. Jeśli cię uraziłam to przepraszam.  Ja...-Martinez nie dokończyła, bo tym razem ja ją pocałowałem. trwaliśmy w tym pocałunku tak długo aż chumry niezasłoniły księżyca.
Wróciliśmy do hotelu i już po chwili lezeliśmy w łóżku. Nagle Christine była wtulona w mój tors. Delikatnie ją obiełem.
- I co teraz?
- A co byś chciała?
- No nie wiem jakie masz plany co do mnie.
- Chyba będziemy razem, nie? - zapytałem patrząc na nią jak na kretynkę.
- Kocham Cię. - powiedziała, a ja delikatnie musnąłem jej wargi.
Już po chwili zasnęliśmy wtuleni w siebie.

~*~...~*~

Podoba się? Piałam na szybko, więc trochę nuda, słaba i okropna, a najgorsza to końcówka. Sorki. :(  Następnym, razem będę pisać spokojnie i może wyjdzie lepsza od tego.  Pzdr;***

Brak komentarzy: